logo

alkohol, żubrówka, bols, stock, martini, absolut, mamrot, ranczo, serial Ranczo, Jeruzal, strategia reklamowa, kampania reklamowa, orkisz, pszenica, jęczmień, drink, lód, bar, barman.
Ekologia i bluźnierstwa

Wódka ekologiczna? Wszystko jest możliwe. Hasła: naturalne, czyste, nieskażone są dzisiaj tak nośne, że sprzedają różne towary nie gorzej niż seks. Z alkoholami spod znaku eko zaczęło się przed laty, choć nie do końca świadomie. Ci, którzy wzorując się na meksykańskiej tequili z niebieskiej agawy włożyli do butelki z wódką osławioną, rosnącą tylko w Polsce trawę, przysmak najwspanialszych żubrów z puszczy, nie tylko wyróżnili Żubrówkę  na tle konkurencji. Dziś ten nurt ma naśladowców. Pojawiła się polska wódka Orkisz z modnej w kręgach wielbicieli zdrowej żywności starożytnej odmiany pszenicy dziś uprawianej tylko w gospodarstwach ekologicznych. Jest wykreowana na produkt luksusowy, sprzedawany tylko w wybranych sklepach, coś  naprawdę ekstra, laureatka prestiżowej nagrody Monde Selection. Francuska Grey Goose natomiast chwali się, że jest zrobiona z najlepszej pszenicy, tej samej, z której piecze się croissanty, bagietki, chleby normandzkie, bretońskie i inne cuda-pieczywa.

„Na pewno ekologia w przekazie reklamowym jest dziś czymś wskazanym. Piwa wykorzystują to od lat. Możemy się napatrzeć na wodę, z której są zrobione. Pochodzi z najlepszych gór i z najlepszych strumieni w tych górach. No i oczywiście podkreśla się  jakość jęczmienia czy innych produktów, z których powstaje ów niezwykły napój bogów” – mówi Rafał Ohme. „Odniesienia ekologiczne wprowadzają wiele nowego. Ale wykorzystuje się też zupełnie odmienne strategie. Na przykład ubieranie buteleczek w różne stroje, które przypominają ubrania dyskotekowe albo kreacje sylwestrowe. Bywalcy barów i sklepów z alkoholami na pewno znają butelkę, która jest ubrana w spódniczkę z czerwonych cekinów. Niezwykle wyróżnia się na półce. Ludzie natychmiast ją zauważają i być może chętniej po nią sięgną, nawet nie po to, żeby napić się zamkniętego w niej alkoholu, ale po to, by mieć miłą pamiątkę”.

Butelki-pamiątki to od dawna znany chwyt, choć czasem robią karierę nieoczekiwanie, tak jak Mamrot z serialu Ranczo. Wino z gatunku patykiem pisanego powstało na potrzeby filmu, a teraz pielgrzymki ludzi jeżdżą do Jeruzala, gdzie serial był kręcony, po butelkę kultowej alpagi. Nawet pustą, bo przy nieustannym popycie czasem pełnych brakuje.
Łaska konsumenta alkoholu na pstrym koniu jeździ i nikt, nawet najznamienitsze marki nie mogą być pewne swego. Co więcej, jeśli trunek kojarzy się zbyt luksusowo, burżuazyjnie czy sztywniacko musi przejść kurację odmładzającą. Najlepiej przez prowokację. Bo jak inaczej nazwać picie szacownego Stocka ze Spritem? Dziś jednak nikogo takie eksperymenty nie dziwią.

„Sprite jest teraz bardzo mocno lansowany w Stanach. Jack Daniels ze Spritem to   jeden z najmodniejszych drinków. Jeżeli w barze poprosimy barmana, by nam zrobił coś co jego zdaniem jest najlepsze, najprawdopodobniej poda właśnie Jacka Danielsa ze Spritem lub z 7-upem” – mówi Rafał Ohme. „Kiedy taki drink po raz pierwszy pojawił się przed moim nosem w jednym z  barów na Manhattanie pomyślałem, że to bluźnierstwo. Ale ponieważ i tak zapłaciłem za tego drinka to grzechem byłoby go nie wypić. I okazało się, że to połączenie, na pierwszy rzut oka  bluźniercze jest niezwykle ciekawe. Nie wiem czy automatycznie można to przenieść na zupełnie inny rodzaj trunku jakim jest brandy. Trzeba byłoby sprawdzić jak głęboko zakorzenione są różnego rodzaju zwyczaje i tradycje związane ze Stockiem i sprawdzić czy w mózgu jest jakieś wolne miejsce, by wprowadzić nowy mebelek, czyli sprite. Jeżeli tak, to na pewno bardzo pomoże odmłodzić markę lub rozszerzyć grupę docelową. Ale trzeba też uważać. Ten kij ma dwa końce. A nuż klienci pomyślą, że ci od Stocka na stare lata już zupełnie zwariowali?”.


Maciej Pasiutewicz