Dziś zielony znaczy poukładany, zadowolony, życzliwy, optymistyczny. Jak dokonać ekologicznej rewolucji we własnym wnętrzu? Jesteśmy mieszczuchami. Nawet ci co mieszkają w małych miejscowościach czy na wsiach myślą miejskimi kategoriami. Chcemy zdobywać, korzystać, mieć, ułożyć życie na własnych warunkach. A osobowość ekologiczna ma trochę ze świętego Franciszka. Współczuje i uważa, by niepotrzebnie nie krzywdzić. Dba o czystość własnego środowiska wewnętrznego, by nie było zatrute niszczącymi myślami i emocjami. Widzi siebie jako ważny punkt w wielokolorowym i wielofunkcyjnym organizmie jaki tworzą natura, osiągnięcia cywilizacji i człowiek.
Jak sprawdzić czy obchodzimy się ze sobą ekologicznie? Mała konferencja ze sobą i raport o stanie swego wnętrza będzie dużym wkładem w ochronę środowiska psychicznego. Niektóre emocje odbierają nam ochotę do życia. Wpadamy w stany umysłu, które sprawiają, że nigdy nie jesteśmy zadowoleni. Trzymamy się przekonań wypaczających myślenie o sobie i innych ludziach. Wyczerpujemy swoje źródła energii, zamiast zadbać o ich odnawianie. Wystarczy trochę odwagi, by się temu przyjrzeć i nieco wysiłku, by to zmienić i poczuć się bardziej zielonym wewnętrznie. Niektórzy ludzie spod znaku eko mają irytujące poczucie wyższości. Im tym bardziej przyda się taki bilans, bo podpieranie się ideologią, by udowodnić innym, że jesteśmy lepsi, jest tak samo dalekie od eko jak rozjeżdżanie lasów quadami.
Balast uczuciowy
Emocje są nieuchronne, jak zmiany pogody, huragany czy powodzie. Przychodzą i odchodzą. Wszyscy już wiedzą, że nie należy ich tłumić. Ale z tej walki o wolność emocji popadliśmy w drugą skrajność: wyrzucanie ich bez kontroli. A uczucia to jednak prywatna sprawa. Są naszą intymną reakcją na różne wydarzenia. Ekologicznie będzie je przeżyć najpierw w sobie, a wypuścić dopiero w formie oczyszczonej i nietoksycznej. Zielone podejście do złości, na przykład, polega na powstrzymaniu się od krzyków i ochrzaniania kogoś, natychmiast, gdy poczujemy wzrost ciśnienia i mrowienie w pięściach. Dajmy sobie chwilę na oddech i uświadomienie tego, co się dzieje: Jestem zła. Co mnie tak wkurzyło? Dlaczego? Jak chcę rozwiązać tę sytuację? Co chcę w niej osiągnąć? Taka chwila zatrzymania akcji daje możliwość uniknięcia niepotrzebnych zranień czy upokarzania kogoś, co potem nieuchronnie ściągnie na nas zemstę ze strony ochrzanionego. - Jeśli trudno nam opanować wybuch gniewu, dobrze jest wycofać się na chwilę z sytuacji. Wyjść pod pozorem wizyty w toalecie, zrobienia herbaty. Czy po prostu powiedzieć: jestem wściekła. Wrócimy do sprawy za parę minut – podpowiada Małgorzata Lisak, coach. Zajmuje się wspomaganiem ludzi, którzy chcą dokonać zmian w swoim życiu.
Wewnętrzne odtruwanie
Uczuciami, które tylko czasem wybuchają, częściej sączą się i jątrzą, zatruwając wnętrze i okolicę, są zawiść i wrogość. Nie lubimy się do nich przyznawać, ale wszyscy w większym lub mniejszym stopniu je przeżywamy. Zawiść daje o sobie znać, kiedy ostro krytykujemy czyjeś postępowanie: wygląd, sposób osiągania sukcesów. Im głośniej zapewniamy: ja bym tego nigdy nie zrobiła!, tym mocniej gotuje się w nas właśnie zawiść. Wrogość natomiast prezentuje się najwyraźniej, gdy mamy skłonność obarczania ludzi negatywnymi cechami. Przypisujemy im interesowność, fałszywość, nieszczerość itd. Częściej powiemy o ludziach coś złego niż dobrego. Zawiść i wrogość są bardzo niszczące dla nas samych. Nie bez powodu mówi się, że kogoś zżera zawiść. Bo zamiast uczyć się od ludzi, podglądać jak osiągają coś, na czym nam zależy, zapiekamy się w sobie, nakręcamy i jesteśmy coraz bardziej wściekli, rozżaleni, skrzywdzeni. Zanim się obejrzymy te wszystkie uczucia wiszą nam jak kamień u szyi. Sposobem na zawiść jest przyjęcie jej „na klatę”. – Kiedy ktoś cię irytuje, masz ochotę go krytykować i obmawiać, masz farta, bo spotkałeś najlepszego przyjaciela – mówi Jarosław Józefowicz, psychoterapeuta. – Pomoże ci odkryć, czego ci w brakuje i jak to osiągnąć.