Strona 2 z 2
Jacek Kaczmarski: obywatel świata
- Szczegóły
- Odsłon: 34766
Spis treści
Twoje wiersze są niebywale silnie zrośnięte z muzyką, którą najczęściej sam do nich piszesz i z twoją własną interpretacją. Czy nie uważasz, że to połączenie stworzyło ci większą szansę popularności?
Zasadą mojej twórczości jest przekaz całością, wszystkimi trzema elementami. Nie jestem profesjonalnym wykonawcą estradowym, nie uczę się na pamięć swoich piosenek po to, żeby je tak samo 20, czy 30 razy zaśpiewać. Każdy występ, każde odtworzenie utworu, który napisałem jest aktem twórczym. A bierze się to stąd, że od dzieciństwa byłem szalenie niecierpliwy i troszkę łasy na akceptację. W związku z tym napisanie tekstu, pokazanie go komuś do zaopiniowania i później czekanie na ewentualny druk było dla mnie zbyt długim procesem. Natomiast odtworzenie i konfrontacja bezpośrednia z odbiorcą była natychmiastowym sprawdzianem, który albo mi przynosił satysfakcję, albo nie, i weryfikował to co robiłem.
Występowałeś na całym świecie w ośrodkach polonijnych. Czy pod wpływem podglądania Polaków na emigracji powstał poemat "Kosmopolak"?
To jeden z utworów, z których jestem bardzo zadowolony. Samo pojęcie kosmopolaka jest zapożyczone od publicysty Andrzeja Bobkowskiego. Bobkowski żył w Ameryce Południowej i usiłował stworzyć model Polaka, który nie przestając być Polakiem jest obywatelem świata. Oczywiście żadna twórczość tego nie załatwi. Każdy człowiek musi sam do tego dojść, to zrozumieć, tego się nauczyć. Ja próbuję, nie wiem czy mi się to do końca udało, ale zbudowałem sobie pewien system wartości, na którym oparłem swoje życie, swoją twórczość i tego się trzymam.
Pół roku temu warszawski teatr "Dramatyczny" wystawił spektakl "Zatruta studnia", oparty na tekstach twoich piosenek. Czy widziałeś to przedstawienie?
Do Monachium dochodziły wieści, że jest to spektakl fatalny, że to kompromitacja, w związku z tym od razu się uprzedziłem do tej sztuki. Po przyjeździe do Polski długo odkładałem moment pójścia do teatru, żeby nie kłamać aktorom i dyrektorowi, że mi się podoba. Ale wreszcie poszedłem i doznałem olśnienia. Ten spektakl jest dobrze, profesjonalnie zrobiony. Jest to oczywiście poza kontekstem, w którym moje piosenki powstawały, kontekstem gitary, prywatnego mieszkania, salonu opozycyjnego czy strajku. Ale dzięki temu jakbym je widział w sposób nowy, jakby je ktoś inny napisał, ktoś inny skomponował do nich muzykę.
Czy to prawda, że zamierzasz przestać śpiewać?
Chcę się skupić na pisaniu. Koncerty to duży wysiłek i stres psychiczny. Nię chcę, aby kojarzono mnie tylko z gitarą i estradą.
Parę miesięcy temu zadano pytanie Milanowi Kunderze, czy zamierza powrócić do Czechosłowacji. Odpowiedział, że po wielu latach nie wraca się do kraju ojczystego, tylko się go odwiedza...
... to samo powiedział Karel Kryl, który odwiedził Czechosłowację, po bodaj 20 latach nieobecności. Jeśli chodzi o mój powrót do kraju, to w tej chwili nie mogę nic wiążącego powiedzieć. Zbyt wiele spraw trzyma mnie na Zachodzie, rodzina, praca i różne rozpoczęte projekty.
Notował: Sławomir Zygmunt
Zapis pierwszej konferencji prasowej, jaką odbył Jacek Kaczmarski po przyjeździe do Polski wiosną 1990 roku. Konferencja prasowa odbyła się w sobotę 26 maja 1990 o godzinie 15.00 w klubie Riviera-Remont w Warszawie.
PRZECZYTAJ TAKŻE Jacek Kaczmarski: lekcja historii, Gintrowski: choćby zadzwonił sam Fellini, Przemysław Gintrowski: odrabiam, Przemysław Gintrowski: mniej mi się chce, Gintrowski: wciąż chce zmieniać świat, Gintrowski: kanapka z człowiekiem, Aleksander Galicz: rosyjski Homer i Mercedes Sosa: wolność ponad wszystko.