Mało kto chce dziś mieszkać w puszczy, chodzić w ekologicznych łapciach z nie-skóry, zrezygnować z samochodu i wygodnej autostrady. Ekolodzy też nie! Wcale nie mają zamiaru zapędzić nas do kurnych chat i zmusić do ustępowania z drogi każdej żabie i żuczkowi gnojarkowi. Dziś, w białych koszulach z ekobawełny, piszą na papierze z recyclingu projekty ustaw dotyczących zrównoważonego rozwoju. Dlaczego więc w naszej świadomości wciąż tkwi obraz nawiedzonego szaleńca wiszącego na kominie elektrowni?
Cóż to były za widowiska: te mityczne szarże okrętu Rainbow Warrior, brodacze mieszkający na kominach lub drzewach na znak protestu przeciwko budowie elektrowni jądrowych czy wycinaniu lasów deszczowych. Dziś na świecie mało kto wierzy w metodę wstrząsów i prowokacji w budzeniu świadomości ekologicznej. A jednak oko mamy wyostrzone na takie właśnie happeningi. W pojęciu przeciętnego Polaka ekolog wciąż jest nawiedzonym wariatem, który bardziej kocha ptaszki niż ludzi i przypina się do drzew z lada powodu. Chętnie dostrzegamy skrajności, np. ostatnie doniesienia z Wielkiej Brytanii, gdzie kobiety deklarują rezygnację z macierzyństwa, by chronić Matkę-Ziemię przed przeludnieniem i kryzysem energetycznym. Takie sensacje zawsze łatwiej przebiją się do mediów niż żmudne prace nad tym, jak prowadzić ochronę afrykańskich słoni, a jednocześnie obronić przed nimi pola wieśniaków czy dyskusje o przebiegu dróg. No chyba, że nabiorą takiej temperatury jak polska batalia o obwodnicę Augustowa i słynną Dolinę Rospudy. Coś się jednak zmienia.
„Pracuję w WWF już prawie cztery lata i jeszcze nie spotkałam się z opinią, żebyśmy byli jakimiś szalonymi ekooszołomami – mówi Anna Piekut z organizacji ekologicznej WWF Polska. - Przynajmniej nikt nie powiedział tego wprost w rozmowie ze mną. A zajmuję się komunikacją, więc mam kontakt z różnymi osobami. Pracując w Warszawie, widzimy, że świadomość ekologiczna Warszawiaków rośnie z dnia na dzień, weźmy choćby akcję „Foliówkom stop”. Ludzie zrozumieli o co chodzi i chętnie noszą torby wielorazowego użytku. WWF dba o ochronę przyrody z ludźmi i dla ludzi. Pracujemy też z przedstawicielami biznesu. Nie boimy się namawiać firmy do tego, by zmieniały swoją działalność na bardziej proekologiczną. I udaje nam się to, bo ekologia zaczyna się opłacać. Nie tylko wizerunkowo”. Współcześni ekologowie bliżsi są pozytywistom niż romantykom, częściej mają w ręku kalkulator niż transparent. W Polsce jednak ciągle budzą sceptycyzm, czasem otwartą wrogość. Ekologia wydaje nam się jakimś luksusem dla bogatych, zagrożeniem dla biednych. Opędzamy się od niej za pomocą kilku zdań wytrychów.