Anna Ławniczak: Jak wyciągnąć naukę z tego o czym plotkujemy?
Jarosław Józefowicz: Praca nad plotką ma cztery etapy. Po pierwsze dostrzegamy, że w kółko opowiadamy np. o koleżance z pracy, która specjalnie się nie przepracowuje, ale potrafi zrobić sobie taki PR, że szefowie uważają, iż jest podporą firmy. Wspaniale, trafiliśmy na złotą żyłę. To normalne, że w tym momencie okropnie ją krytykujemy. Jej postępowanie jest nam tak obce, że stawiamy siebie w opozycji i podkreślamy, że my nigdy byśmy tego nie zrobili. Mówimy często z przekąsem: ja to bym tak nie potrafił, nie potrafiła. Po tym, prawie na 100 procent, można poznać, że trochę jej zazdrościmy. Ważne, by nie zatrzymać się na tym etapie. Nie rozpływać w żalu nad niesprawiedliwością świata, który łapie się na tanie chwyty efekciarzy. Raczej obracać te trochę niewygodne i kanciaste emocje – bunt, niechęć i zazdrość – w sobie. A przy okazji obserwować w jaki sposób nasza oplotkowywana koleżanka się promuje. Na następny etap przechodzimy, kiedy zaczynamy dopuszczać do siebie poczucie humoru. Gdy już potrafimy powiedzieć żartem „wcale się tak nie napracowałam, ale zrobiłam trochę dymu, żeby myśleli, że dokonałam Bóg wie czego” i jednocześnie mrugamy do słuchaczy z lekką ironią (bo przecież wiadomo, że JA czegoś takiego NIE ROBIĘ). To znaczy, że trochę już oswoiliśmy ten trudny i irytujący przypadek. Złapaliśmy o co chodzi: brakuje nam umiejętności przedstawiania się w dobrym świetle, a doceniamy, że coś takiego może się przydać. Następny krok to znaleźć pozytywny przykład promowania się. Od koleżanki, której nie lubimy i nie cenimy niewiele się nauczymy. Na pewno jednak wokół są osoby, firmy, instytucje, które mają realne osiągnięcia, budzą szacunek, a jednocześnie umieją bardzo dobrze siebie przedstawić. Od nich warto uczyć się innych sposobów autoprezentacji, takich, które dla nas są do zaakceptowania. W taki sposób można przepracować każdą plotkę, którą mamy ochotę rozpuszczać.
Anna Ławniczak: To takie proste?
Jarosław Józefowicz: Uczciwie mówiąc, nie bardzo. Bo na poszczególnych etapach możemy natknąć się na różne nasze niemożności. Na przykład: wiem już czego mi trzeba: umiejętności dobrego zaprezentowania się, by podkreślić moje realne walory czy osiągnięcia, odwagi w bronieniu swojej opinii (kiedy plotkujemy o tych, co stawiają na swoim), zdolności do ryzyka (gdy obgadujemy amatorów sportów ekstremalnych czy innych mocnych wrażeń). Ale co z tego, jeśli nadal nie mogę tego zrobić? To znaczy, że dotarliśmy do jakiegoś progu, czyli sytuacji, która wymaga od nas przekroczenia osobistych ograniczeń. Inaczej będziemy kręcić się w kółko. I w tym momencie czasem może być potrzebna pomoc: mądrego przyjaciela czy szefa albo psychologa. Ale to, że możemy natrafić na jakieś rafy nie powinno zniechęcać do popracowania nad plotką. Kiedy znowu znajdziemy jakiś wdzięczny, irytujący obiekt, np. kobietę, która poderwała żonatego mężczyznę, mężczyznę co wygryzł swojego szefa, gwiazdę robiącą przedstawienie ze swego ślubu, narodzin dziecka itd. nie koncentrujmy się na nich, tylko zastanówmy nad sobą. Dlaczego właściwie nas to irytuje? Czego zazdrościmy tym, o których plotkujemy?