logo

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presjaNie został kierowcą amerykańskich ciężarówek, jak marzył po obejrzeniu filmu „Konwój”. Poszedł w ślady ojca, Andrzeja Żuławskiego i kręci filmy. Ale nie łamie wszelkich tabu i nie burzy murów tak jak on. Nie wszystkie granice trzeba przekraczać, twierdzi Xawery. Woli się zza barier lekko wychylać, wyglądać, przeskakiwać mury. Idealnie wykorzystał szansę daną przez los. Od silnych osób jakimi byli jego rodzice, aktorka Małgorzata Braunek i reżyser Andrzej Żuławski, wziął to, co najlepsze. Wychowali go wyraziści ludzie i różne kultury. Ale Justynie Kobus mówi, że jego dom to Polska. Bywa czasem niewygodny, ale tylko tu można mieszkać. Nawet, jeśli jest taki jak „Wojna polsko-ruska”.

Justyna Kobus: Twój ojciec powiedział mi kiedyś, że był przygotowany na to, że wybierzesz każdy zawód prócz... reżyserii. Ponoć patrzyłeś na filmowców bez sympatii. Co więc się zmieniło?

Xawery Żuławski: Tak mówił? Faktycznie nie tobie wielu rzeczy, które towarzyszą uprawianiu tego zawodu, zawsze jednak postrzegałem reżyserię jako magiczne zajęcie. Odkąd jako 12-latek stwierdziłem, że jednak nie zostanę kierowcą amerykańskich ciężarówek - a chciałem nim być po obejrzeniu „Konwoju” - zacząłem myśleć o reżyserii. Kiedy w kinie zachwycałem się filmem, pamiętałem o tym, że to świat mojego ojca. Mimo że ten świat pozostawał dla mnie tajemnicą, bo tata nigdy nie pozwalał mnie i bratu wejść na plan filmowy. Dopiero, gdy oświadczyłem mu, że chcę pójść w jego ślady, dopuścił mnie do niego.

Co cię drażni w filmowej branży?

Fakt, że dla twórcy, wraz z kolejnym filmem, kończy się jego prywatność, na co się nie godzę. Chcę by zajmowano się filmem jaki nakręciłem, a nie moim życiem. Są takie jego rejony, którymi nie powinniśmy się dzielić z nikim poza najbliższymi.

Jak to się stało, że wyreżyserowałeś „Wojnę polsko-ruska”? Pracował nad nią przecież Jan Jakub Kolski?

Do adaptacji powieści Doroty przymierzało się wielu reżyserów. Gdy Kolski zrezygnował, producent Jacek Samojłowicz zaproponował, bym ja się tego podjął. Po obejrzeniu „Chaosu” doszedł do wniosku, że jestem jednym z niewielu, którzy rozumieją o co w „Wojnie...” chodzi. Jestem zaskoczony, że tak to sprawnie poszło, bo wiemy wszyscy, że dziś w Polsce zrobienie filmu, i to wiernego projektowi, to karkołomne zadanie.

Ta powieść wydawała się kompletnie nie przekładalna na język kina. Gdy film powstał, grający główną rolę Szyc mówił: „Takiego filmu u nas dotąd nie było”. Co miał na myśli?

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presjaMożna to skwitować stwierdzeniem: Nie było w Polsce dotąd takiej książki jak „Wojna polsko-ruska”, a film jest jej wierną ekranizacją. Cała trudność polegała na wizualizacji tego, co napisane - trzeba było w potoku słów odnaleźć stałe elementy, które tam są, Dorota je umieściła w tekście. Do nas należało ich zinterpretowanie.


Przebrnięcie przez książkę od wielu wymagało samozaparcia, jest niełatwa w odbiorze. W filmie wiernym powieści jest zabawniej i prościej. Jak tego dokonałeś?

(śmiech) Tajemnica kuchni. Czytając książkę Doroty poddałem się jej rytmowi, podążając za nim odkryłem, że gra słów i znaczeń nie jest tu dramatyczna tylko zabawna. Dla mnie ta powieść, to eksplozja polskości, chwilami strasznej, innym razem nudnej wręcz, ale tylko z pozoru. W tym bezruchu tkwi bowiem... szaleńcza jazda. By dać się jej ponieść trzeba jednak znać polskie realia. Podejrzewam więc, że film może okazać się nieczytelny poza Polską. Wiem, bo próbowałem wielokrotnie tłumaczyć symultanicznie „Rejs” Anglikom i Francuzom. W ogóle ich nie śmieszył! Bo co śmiesznego w tym, że bohater urodził się „bliżej drugiej połowy lipca”? Jak im to wyjaśnić? Podobnie jest z „Wojną...”. Polski widz wie, że to adaptacja książki, godzi się na jej konwencje. Zagraniczny będzie np. zachodził w głowę: czemu ci Polacy mówią takim dziwacznym językiem?

W „Wojnie...” Borys Szyc zagrał rolę życia. Nie wiem czy jeszcze będzie miał okazję tak pracować - zmieniając się kompletnie na potrzeby postaci. Od razu wiedziałeś, że to ten „właściwy” aktor?

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presjaBorys Szyc nawet nie uczestniczył w zdjęciach próbnych, zaprosiłem go na spotkanie i od razu zaproponowałem mu rolę Silnego. Oczywiście nie mógł jej grać z marszu, tak jak wtedy wyglądał, co powiedziałam mu na samym początku. Od razu zaświeciły mu się oczy, powiedział, że całe życie marzył o takiej właśnie roli, w amerykańskim stylu, wymagającej prawdziwego przeobrażenia się, marzył. No i zaczęła się harówka - treningi pod okiem kulturysty, specjalna dieta, musiał się ściąć na zero, zgolić brwi, skrócić rzęsy itd. Potem były próby, praca z tekstem i ostatni etap - przygotowania do scen kaskaderskich. Borys rzeczywiście wykonał kawał ciężkiej roboty.

Ale efekty są widoczne na planie. Twój ojciec zawsze sięgał po skrajne środki wyrazu, zatracał się w tym co robił. Ty masz chyba większy dystans do zawodu?

Pewnie się zdziwisz, ale dystansu nauczył mnie ojciec. Może dlatego, że sam wsiąknął w ten świat, powtarzał bym ja się tak nie angażował. Poza tym zmieniły się czasy, inna jest rola kina. Kiedyś było najważniejszym medium, w Polsce z kolei było takim wentylem bezpieczeństwa, którym można było „wpuścić" nieco wolności do zniewolonego kraju. Teraz kino jest jedną z wielu dziedzin związanych z mediami, a czasem ze sztuką. No, ale żałuję, że ojciec odpuścił i nie pracuje nad żadnym filmem, wyważył tak wiele zamkniętych drzwi w europejskim kinie... Mógłby jeszcze „wstrząsnąć posadami". I mam nadzieję, że jednak  to zrobi.

Twoja żona Maria Strzelecka zagrała i w „Wojnie polsko-ruskiej” i w „Chaosie”. Poradziła sobie świetnie, choć jest chyba amatorką?

Tak, Mania skończyła ASP i z wykształcenia jest grafikiem, projektuje również ubrania. Ma sklep z własną odzieżą punk-rockową „LuKa Bandita". Preferowany styl to linia dla „niegrzecznych dziewcząt”.

Twój producent mówi, że pasujesz do tego filmu także „z wyglądu”. Sądząc po strojach i fryzurze jesteście chyba punk-rockowcami?

Gdybym był punkiem nie kręciłbym filmu za milion dolarów! Underground mnie wychował, pozostaję mu wierny, chodziłem i chodzę na punkowe, hardcorowe koncerty i kiedyś, oj dawno temu, zobaczyłem na scenie Manię. Była stuprocentową punkową, śpiewała w kapeli „White rabbit”. Zrobiła na mnie duże wrażenie - dziewczynka śpiewająca do bardzo ostrego brzmienia. Potem przez lata jej nie widziałem.

W „Wojnie...” jest to Andżela „gotykówa”, zresztą w obu twoich filmach zagrała ważne role. Połączyło was kino?

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presjaNapisałem scenariusz „Chaosu”, którego bohaterka miała na imię Mania. A nie miałem pojęcia, że to ksywa mojej przyszłej partnerki. Zaczęło się szukanie aktorki do tej roli, bez skutku. Tuż przed wyznaczonym początkiem zdjęć poszedłem na koncert do Stodoły i znów zobaczyłem Manię, ale tym razem w tłumie widzów. Pomyślałem, że byłaby świetna w tej roli, choć wiedziałem, że taka zbuntowana dziewczyna po prostu mnie wyśmieje i nie zagra w filmie. Okazało się, że mój asystent ją zna i że ta dziewczyna ma naprawdę na imię Mania. Zresztą asystent był święcie przekonany, że pisząc scenariusz myślałem o niej. Zbaraniałem.

Niesamowite.

To fakt. Mania dostała scenariusz, spodobał się jej i zaczęliśmy zdjęcia do filmu. No i... jesteśmy razem już 8 lat. Więcej ze mnie nie wyciśniesz w tym temacie!


Robisz wrażenie niebywale rodzinnego faceta. Filmowcy jakich znam skupiają się głównie na swoich filmach. Potem długo nic...

To jedna z tych rzeczy, które zniechęcały mnie do tej branży. Sam nie doświadczyłem życia w takiej pełnej rodzinie, więc to dla mnie ważne... Zawsze chciałem być jak najbliżej mojego rodzeństwa ale, że jesteśmy przyrodni, wyszło inaczej. Ignacy mieszka w Ameryce, Orin w Londynie, a najmłodszy Vincent (syn Andrzeja Żuławskiego i Sophie Marceau) z mamą w Paryżu, Staramy się spotykać, ale nie jest to łatwe. Na szczęście dziś są maile, facebooki, kontaktujemy się więc.

Ty sam po rozstaniu rodziców wychowywałeś się z mamą, Małgorzatą Braunek. Ale ojciec zawsze był obecny w twoim życiu. Pewnie jego kino także.

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presjaPo wyjeździe ojca do Francji zamieszkałem z mamą, ale też jeździłem do Paryża do taty, jak się dało na wakacje. W stanie wojennym jako 12-letni chłopiec pojechałem do taty i mieszkałem tam 4 lata. Gdy byłem we Francji, w Polsce zamordowano wtedy ks. Popiełuszkę i pamiętam jak tłumaczyłem kolegom w szkole kim był dla Polaków i jak system, z którym walczył, uśmiercił go. Dla nich to była abstrakcja. Połowa nie potrafiła pokazać Polski na mapie. Tęskniłem. To zabrzmi dziwnie, bo Paryż nawet pachniał inaczej niż Polska, był piękny, nie mogłem się nadziwić, jak kraje w Europie mogą się tak różnić. Ale nawet gdy zdążyłem się w Paryżu zadomowić, czułem się tam obcy. Gdy w Polsce reżim odpuścił i przyjechałem na wakacje, wiedziałem, że będę chciał tu wrócić. Drugą klasę liceum kończyłem więc już w kraju.

„Wojna polsko-ruska” to jak mówisz eksplozja polskości; nie drażni cię jej „pszenno-buraczaność”? Patrzysz na Polskę z pozycji uprzywilejowanej - część życia spędziłeś za granicą, znasz inne realia.

Nie drażni, choć wkurza mnie mnóstwo rzeczy. Nasi politycy (śmiech)... Szkoda o nich gadać. Gdy pomyślę jakie w 1989 r., pracując jako wolontariusz w biurze „Solidarności”, miałem nadzieje... Dziś polityka mi cuchnie i staram się od niej trzymać z daleka. Wiele rzeczy mnie w Polsce drażni, ale wiem też, że to tu jest mój dom. A we własnym domu się mieszka, mimo jego wszystkich niewygód.

Pewnie byłbyś mniej tolerancyjny, otwarty gdyby nie zagraniczne „wojaże”. Nawet jeśli „Wojna...” okaże się tylko dla nas czytelna w niuansach, symbolika postaci jest uniwersalna. To chyba zasługa twoich kontaktów od dzieciństwa z wieloma kulturami?

Być może. Jeśli myślisz o moim pobycie w Afryce, w Senegalu, to byłem faktycznie jeszcze bardzo mały. Miałem ze 4, może 5 lat, gdy tam pojechałem - mój dziadek Mirosław był ambasadorem w Dakarze. Nigdy nie zapomnę pierwszej w życiu podróży samolotem. 4-latek sam podróżujący do Afryki to było coś! Cały obwieszony karteczkami, na których widniały nazwiska i mnóstwo instrukcji. Gdy w Szczecinie mama oznajmiła, że dalej lecę sam, zabrzmiało to bardzo abstrakcyjnie. Samolot był pełen marynarzy lecących do Dakaru. Palili papierosy i pili wódkę. Pamiętam jak jeden wziął mnie na ręce i powiedział, że oni się mną zajmą. Przespałem z nimi cały lot, podawali mnie sobie na zmianę. Sami w tym czasie balowali. W Dakarze już czekał na lotnisku dziadek i babcia.

Co taki maluch wyniósł z przygody z Afryką?

Byłem mały, ale Afryka zapadła we mnie na zawsze, ona w człowieku pozostaje. Miałem sporo starszego, 17-letniego przyjaciela Afrykańczyka, Sebastiana. Wolny czas po przedszkolu spędzałem z nim. Zajmował się u nas ogrodem, a ja mu pomagałem. Chodziłem tam do przedszkola, gdzie byłem jedynym białym, ale niewiele z tego pamiętam. Mam nawet zdjęcie, które przechowuję - grupka czarnych dzieci i ja pomiędzy nimi. Sebastian był muzułmaninem i mimo 17 lat już miał 3 żony, które musiał utrzymywać, choć na bogatego nie trafiło. Gdy po 2 latach wracałem do Polski, porwał mnie do swojej chaty, zatrzasnął się tam i zaczął lamentować. Wołał, że mnie nie odda, bo jestem jego białym synem.

Właśnie to mam na myśli, to obce Polakom poczucie, ze czarni, żółci czy biali, niewiele się różnimy. A czego nauczył cię dziadek, następna nietuzinkowa osobowość rodu Żuławskich?

Dziadek był cudownym człowiekiem, nie tylko zdolnym pisarzem i dyplomatą. Był oazą spokoju i kochającym mężem. Chyba dzięki niemu zrozumiałem jak ważną rzeczą w naszym życiu jest scalona, prawdziwa rodzina. Chciałbym, za ileś tam lat, być takim dziadkiem jak on był dla mnie. Choć muszę powiedzieć, że poczucie stabilności dawała mi też moja babcia Czesia.

A pomiędzy Afryką i Francją była ponura wówczas Polska. I nie wojna, ale „przyjaźń” polsko-ruska.

Mimo to, wracając z Afryki czułem, że jadę do domu. No, a potem przyszedł czas szkoły, której nienawidziłem. Nie chciałem chodzić, trzeba mnie było ciągnąć siłą. Dosłownie. Cierpiałem męki!

To mi jakoś wyjątkowo pasuje to twórcy „Wojny polsko-ruskiej”...

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presjaZ czasem pojąłem, że jedyna metoda to szybko się z nią uporać, i sprytnie przechodziłem do następnej klasy. Ale szkoła to były też przyjaźnie, mecze piłki nożnej i beztroska do momentu, gdy wybuchł stan wojenny. Pamiętam awanturę w domu naszych przyjaciół, Zebraliśmy się wtedy u Tadeusza Rossa i słuchaliśmy przemówienia Jaruzelskiego. Wielu znajomych naszych rodziców było internowanych, nastrój był grobowy. Dopóki z gardeł dzieciaków nie wyrwał się okrzyk radości! No, bo generał oznajmił, że w związku z wydarzeniami, przez miesiąc nie będziemy chodzić do szkoły! No i wybuchła awantura patriotyczno-polityczna. Dorośli krzyczeli: z czego to się durni cieszymy. Tę scenę fajnie byłoby kiedyś nakręcić. Pamiętam też, że kiedy umarł Breżniew lub kolejni jego następcy rysowaliśmy mamom radosne laurki, sygnowane okrzykiem HURRA!

Mama mówi, że byłeś zbuntowanym dzieckiem. Gdy rzuciła aktorstwo i odnalazła się w buddyzmie, nie czułeś się rozdarty między jej a ojca światem? Do którego z nich należysz?

Łatwo nie było, ale nauczyłem się czerpać z tej sytuacji, dostrzegać to, co najlepsze z obu światów, ale nie mam poczucia, że należę do któregoś z nich. Byłem zawsze pomiędzy, a do tego co wziąłem, dołożyłem i swoje własne cegiełki Mama zerwała z aktorstwem z powodu polityki, aktorzy stali się narzędziem systemu, nie chciała w tym uczestniczyć. Teraz do aktorstwa wróciła.

Może będzie okazja, by zagrała u syna? Jesteś jak ona zafascynowany buddyzmem?

Nie chcę o tym opowiadać. Na pewno słowo fascynacja nie jest w tym wypadku najtrafniejszym określeniem. Mama faktycznie jest nauczycielką zen, a ja powiem tak - buddyzm pomaga mi w życiu. Jeśli praktykujesz go uczciwie - mam na myśli medytację, stwarzasz sobie dużo miejsca w sercu, rozwijasz pozytywne stany umysłu, no i uspokajasz się. Ta religia ma 2,5 tys. lat i milionom ludzi pomaga żyć.


Skoro wzorem ojca wybrałeś jednak reżyserię, a poprzeczkę zawiesił ci wysoko, nie czujesz presji?

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presjaZdziwisz się, ale nie. Ostatnio odmówiłem udziału w publikacji poświęconej dzieciom sławnych rodziców. Media mogą ten temat wałkować w nieskończoność, a postrzeganie mnie przez pryzmat ojca uważam za normalne. Nasze relacje są dziś partnerskie, nie jak nauczyciel-uczeń. Ojciec widział moje dwa filmy i je zaakceptował. Nie mam więc kompleksów z tego powodu, że ojciec jest dobrym reżyserem. I nie wiem czemu robi się wielkie halo z tego, że wybrałem ten sam zawód. Gdy ktoś ma ojca szewca i idzie w jego ślady nikt się nie dziwi.

Szewcy pozostają anonimowi, nie porównujemy zelówek jakie robią, a twoje filmy będą porównywane z filmami ojca.

Ani mnie to ziębi, ani grzeje, bo gdyby dać ojcu i mnie ten sam scenariusz powstaną dwa różne filmy. Może mój będzie o niebo gorszy, ale będzie mój. I tego też nauczyłem się od ojca, by robiąc film kierować się sercem, skupiać na tym, co mi w duszy gra. Dziś tata widzi moją szczerość, i wie, że tak jak on nie zrobię niczego, by się komuś przypodobać. Pierwszy swój film pokazałem mu dopiero gdy był gotów, „Wojnę polsko-ruską” obgadywaliśmy już na etapie projektu.

Słuchając cię odnoszę wrażenie, że i w sztuce i w życiu jesteś znacznie mniej radykalny niż ojciec. Momentami... konserwatywny?

Powiedzmy tak: ja na pewno nie wszystko bym burzył. Nie wszystkie granice wymagają przekraczania, i nie każdy mur należy rozwalać. Choć warto się na nie wdrapywać, przeskakiwać je. To w sumie fajne, nieprawda? Rozwalić wszystko w drobny mak, nie czując potrzeby granic. Ale ja je czuję. Świadomość, że w moim życiu istnieje jakieś constans jest mi niezbędna. Miłość, rodzina, to wartości, których zawsze będę bronił.

A jakim jesteś ojcem? Co przede wszystkim chcesz przekazać swoim dzieciom?

Chciałbym, by mieli poczucie absolutnego bezpieczeństwa i świadomość jak bardzo są kochani. A poza tym każdego dnia próbuję ich uczyć otwartości na innych. Zupełnie tak jak mnie uczyli tego rodzice.

Rozmawiała: Justyna Kobus

Przeczytaj także wywiady Justyny Kobus: Jerzy Skolimowski: wolny człowiek,
Jan Nowicki: fascynuje mnie przemijanie, David Lynch: wolę kino europejskie.

Justyna Kobus - dziennikarka, krytyk filmowy, 3 lata szef kultury we "Wprost", 2 lata krytyk filmowy "Dziennika", od 2007 szef kultury w "Sukcesie". Członek FIPRESCI i Koła Piśmiennictwa przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich.

Xawery Żuławski, Andrzej Żuławski, Jan Jakub Kolski, Małgorzata Braunek, Dorota Masłowska, Wojna polsko-ruska, Justyna Kobus, Konwój, Chaso, Jacek Samojłowicz, kino, film, filmowa branża, Borys Szyc, buddyzm, zen, aktor, Rejs, Maria Strzelecka, punk rock, gotyk, White rabbit, Sophie Marceau, eksplozja polskości, Senegal, Afryka, Dakar, Szczecin, stan wojenny, generał Jaruzelski, Tadeusz Ross, patriotyzm, system, polityka, presja