logo

Sam Peckinaph, western, Bob Dylan, Pat Garrett i Billy Kid, Dzika banda, Major Dundee, Kris Kristofferson, Knockin on Heavens Door, Fort Sumner, Władysłąw Pasikowski, John Woo, HollywoodNakręcił 14 filmów. Był reżyserem kłopotliwym dla producentów, znanym z niedotrzymywania terminów, ostrego picia i niepohamowanego języka. A jednak jego nazwisko na trwałe weszło do historii kina.

Sam Peckinpah urodził się w 1926 roku w Kalifornii (Mountain), w rodzinie irlandzkich emigrantów. Karierę w show-biznesie zaczynał jako producent i reżyser teatralny. Kręcąc dla telewizji głośne w latach 50. seriale: Złamana strzała, The Rifleman, Klondike odkrył swą pasję do realizowania filmów o Dzikim Zachodzie. Jako reżyser zadebiutował w 1961 roku filmem Niebezpieczni kompani (The Deadly Companions). Już ten pierwszy, stosunkowo najmniej znany western Peckinpaha, opowiadający o trzech kowbojach, którzy pomagają pewnej kobiecie przetransportować trumnę ze zwłokami syna przez tereny Apaczów, był zapowiedzią stylu, który w całej okazałości zaprezentował w drugim filmie - Strzały o zmierzchu (1962). Co ciekawe, film ten w Stanach Zjednoczonych przeszedł bez echa, odnosząc dopiero sukces w Europie.


Akcja wszystkich westernów Peckinpaha rozgrywa się w czasie schyłkowym, kiedy dawny Dziki Zachód odchodzi w zapomnienie, kiedy na te tereny wkracza cywilizacja. Reżyser wykreował wizję świata pełnego zła, gdzie jedyną ocalałą wartością jest męska przyjaźń. Jego bohaterowie to ludzie przegrani. Postacie dwóch weteranów w Strzałach o zmierzchu dają początek galerii straceńców, złączonych desperacką ideą obrony indywidualnych wartości i własnych zasad.
Strzały o zmierzchu otwiera, jedyny w historii westernów, egzotyczny wyścig wielbłąda z końmi. Eks-szeryf Steve Judd (Joel McCrea) i jego przyjaciel Gil Westrum (Randalph Scott) wynajmują się do konwojowania złota z górskiej osady do banku w miasteczku. I nic by nie było w tym oryginalnego, gdyby nie przewrotne zakończenie. Przyjaciele wpadają w zasadzkę. Judd zostaje ranny, a Gil zamiast mu pomóc, zostawia go na „pożarcie” bandytom i ucieka ze złotem. W ostateczności wraca, by stanąć przy boku umierającego eks-szeryfa. Jednak to nie ten pozorny happy end jest istotny. Istotna jest zdrada i własny interes w obliczu nawet największej przyjaźni. Na to zwróciła uwagę europejska krytyka i to stanowiło o wyłomie w klasycznym westernie jakiego dokonał reżyser.


Klasyczne westerny sławiły silnych ludzi stawiających czoła groźnej naturze, bandytom czy Indianom napadającym na karawany osadników. Wiadomo było kto jest kim choćby po ubraniu i wyglądzie. Bohater pozytywny nosił się schludnie, przeważnie w jasny strój, był umyty, a buzię miał jak z żurnalu mody. Bandyta z kolei, żeby nie było żadnych wątpliwości, nosił czarne ubranie i wyglądał jak skrzyżowanie nosorożca z Frankensteinem. Filmy te obowiązywało szczęśliwe zakończenie - bohater spełniwszy dobry uczynek odjeżdżał w blasku zachodzącego słońca.
U Peckinpaha wszystko jest inaczej. Jego bohaterowie są szorstcy, brudni, nieogoleni - zresztą gdzie mieliby się myć? Na pustyni, w górach, czy może na prerii podczas pędzenia bydła? Woda jest metaforą oczyszczenia. W Balladzie o Cable'u Hogue'u prostytutka o anielskim sercu myje z wielką ofiarnością Cable'a, który wyrzeka się zemsty. W Majorze Dundee finałowa bitwa rozgrywa się w wodzie. Dawni antagoniści, major Dundee i kapitan Tyreenem, ramię w ramie walczą z Francuzami w rzece. Bohaterowie Peckinpaha są bardzo zróżnicowani wewnętrznie. Nie ma klasycznego podziału na czarny i biały charakter. Reżyser dostrzegał inne kolory ludzkiej natury. W jego filmach nie można do końca przewidzieć zachowania bohaterów - to zawsze zależy od sytuacji w jakiej się znajdują. Są przeżytkami minionej epoki. Mają świadomość przegranej, wiedzą że ich czas się kończy, ale nie chcą się z tym pogodzić. Do ostatniego naboju walczą o swoje moralne racje. Są straceńcami, których łączy idea indywidualnej wolności i własnych zasad. W filmach Peckinpaha nie ma eleganckich pojedynków na głównej ulicy w miasteczku. Strzela się z zasadzki, w plecy, a jeśli to nie odnosi skutku organizuje się regularne polowania na człowieka. Łowcy nagród, a więc reprezentanci prawa, rabują trupy z butów i odzieży. Dzieci oglądają walkę dwóch skorpionów, które następnie podpalają (Dzika banda). Czasem żeby wypłoszyć wroga wrzuca się do jego kryjówki jadowite węże (Ballada o Cable'u Hogue'u). Każda metoda jest dobra - cel uświęca środki. W jednej ze scen filmu Pat Garrett i Billy Kid, Billy przyjeżdża do swoich przyjaciół. Okazuje się, że ojciec wielodzietnej rodziny został zastępcą szeryfa. Po zjedzonym posiłku Billy i zastępca szeryfa wychodzą przed dom, by na oczach żony i dzieci stoczyć pojedynek. Ruszają odwróceni plecami przed siebie i po dziesięciu krokach mają się odwrócić i strzelać. Billy policzył jednak tylko do siedmiu, odwrócił się więc wcześniej i zabił dawnego kompana. On wiedział, że reguły fair-play w tym okrutnym świecie nie obowiązują, zwłaszcza gdy idzie o życie. Rycerskość nie była w modzie, dżentelmeni szybko kończyli na cmentarzu, dlatego bez skrupułów nacisnął spust.


Następny film Peckinpaha, Major Dundee (1965), mimo sztafażu tradycyjnego westernu, jest raczej filmem psychologicznym. Główna rozgrywka odbywa się miedzy dwoma dawnymi przyjaciółmi, majorem Dundee (Charlton Heston) i kapitanem Tyreenem (Richard Harris), których rozdzieliła wojna domowa - jeden walczył w armii Północy, drugi Południa. Tyreen jest jeńcem majora. Dundee proponuje mu, aby stanął ze swymi ludźmi u jego boku do walki z Indianami, bowiem niezależnie od osobistych animozji, uważa walkę z nimi za największy obowiązek. Tyreen zgadza się. I tak oto wyrusza dziwaczny oddział (Jankesi, Południowcy, Murzyni) w swoją ostatnią misję, bo nikt nie ma złudzeń - drogi powrotnej nie będzie. Atmosfera jeszcze bardziej się zagęści, kiedy między bohaterów wkroczy kobieta imieniem Senta (Teresa Santiago). Choć akcja Majora Dundee toczy się na marginesie wojny secesyjnej, wiernie odtwarza atmosferę wzajemnej nienawiści i bratobójczej walki, w której biorący udział ludzie nie zawsze byli przekonani o słuszności sprawy.


Między Majorem Dundee a następnym filmem Dzika banda upłynęły cztery lata milczenia spowodowane zatargiem reżysera z producentami. Peckinpah w czasach, kiedy niezależność w Hollywood była uważana za szaleństwo, ośmielał się walczyć z wytwórniami o prawo wyboru scenariuszy, o aktorów i ostateczny montaż. Major Dundee został ukończony tylko dzięki Hestonowi, który za prawo przekroczenia terminu ukończenia zdjęć zrzekł się honorarium. W ostateczności film i tak skrócili producenci. Po kilku dniach odebrano także Peckinpahowi realizację Cincinnati Kida (film dokończył Norman Jewison) i zakazano wstępu na teren wytwórni. W tamtym „chudym” okresie reżyser żył z pisania. Był współautorem dwóch scenariuszy: The Glory Guys oraz Villa Rides, przeniesionych na ekran przez Arnolda Lavena i Buzza Kulika. Przełamaniem złej passy był nakręcony dla telewizji film Noon Wine, który odniósł sukces i pozwolił Peckinpahowi odnowić kontrakt z Warner Bros., w rezultacie czego powstał w 1969 roku obraz Dzika banda, będący początkiem wielkiej kariery reżysera.
Rzecz dzieje się w 1913 roku. Pike Bishop (William Holden) ze swoimi chłopcami napada na bank w niewielkim miasteczku. W pościg za nimi wyruszają  bezlitośni łowcy nagród pod dowództwem dawnego przyjaciela Pike'a - Thortona (Robert Ryan). Bishop przedostaje się do Meksyku. Tam po wielu perypetiach ginie ze swymi ludźmi zabijając we wściekłej strzelaninie oddział generała Mapache'a. Film obfituje w sceny niezwykle brutalne (napad na bank, strzelanina w miasteczku, likwidacja bandy). Peckinpah bez osłony zaciera różnicę między dobrem, a złem, bo tak naprawdę, to nie wiadomo, która banda jest dzika, ta która ucieka, czy ta która ściga? „Nie lubię gwałtu - mówił reżyser po premierze Dzikiej bandy. Nie ukrywam, że kiedy patrzę na swój film, wydaje mi się, że trudno go znieść. Niech więc działa jako katharsis”.

Jakby dla złapania oddechu w 1970 roku powstaje romantyczno-nostalgiczna Ballada o Cable'u Hogue'u. Tytułowego bohatera (Jason Robards), poznajemy kiedy na pustyni zostawiają go w samej bieliźnie dwaj wspólnicy. Są pewni, że Hogue zginie. Ale Bóg wysłuchuje jego modlitw i Cable'a wśród piasków znajduje wodę. Wykupuje działkę ziemi, zakłada stanicę dla dyliżansów i oczekuje swych niedoszłych prześladowców, żeby się zemścić.Mimo że w filmie występują typowe dla westernu postaci: przestępcy, woźnica dyliżansu, prostytutka, bankier, fałszywy kaznodzieja, obraz miesza gatunki. Zróżnicowani są też główni bohaterowie. Cable z jednej strony jest dobry, kocha prostytutkę bezinteresowną miłością, daruje życie jednemu ze swych prześladowców, ale z drugiej strony zabija bez namysłu mężczyznę, gdy ten nie chciał zapłacić za wodę. Uzupełnieniem postaci Hogue'a jest postać fałszywego kaznodziei Joshuy Sloana (David Warner), który jest zarówno naprawdę wierzącym w swoje powołanie mistykiem jak i upadłym rozpustnikiem i szalbierzem.
Fabuła Ballady o Cable'u Hogue'u rozgrywa się na skraju epoki kowboja. Rozpoczyna się od koni i dyliżansu, kończy pojawieniem pierwszego samochodu, pod kołami którego ginie Cable. Podobnej metafory użył Sam Peckinpah w swym filmie Junior Bonner (1970), gdzie w roli Molocha Cywilizacji wystąpił spychacz rozwalający stare rancho. Czas wolnych włóczęgów - takich jak Cable - już się skończył. Ich epoka minęła bezpowrotnie - zdawał się mówić reżyser.


Najtragiczniej podjął ten temat w głośnym filmie Pat Garrett i Billy Kid (1973), w którym przedstawił burzliwe dzieje jednego z najsłynniejszych bandytów na Dzikim Zachodzie. Billy Kid (właściwie Patrick Henry McCarty alias William Bonney) na drogę zbrodni wszedł jako 13-latek. Pojmany przez szeryfa Pata Garretta został powieszony w dwudziestym drugim roku życia. Niektóre kroniki podają, że Bonney nie zginął na szubienicy lecz w rewolwerowym pojedynku z Garrettem i taką wersję lansuje wiele westernów. Według pisarza Larry'ego McMartry'ego, autora książek Na południe od Brazos, Dziewczyny z prerii oraz Wszystko dla Billy'ego, Billy Kida zabiła zakochana w nim kobieta. Jeszcze bardziej oryginalną wersję zaproponowali twórcy filmu Młode strzelby 2. Według nich Billy Kid przeżył obławę zorganizowaną przez Pata Garretta i w 1950 roku, jako 90-letni starzec, opowiada pewnemu adwokatowi historię swojego życia. Peckinpah przedstawił trzy ostatnie miesiące morderczego pościgu Garretta za Kidem. Film otwiera scena spotkania dwóch przyjaciół. Pat Garrett (James Coburn) ostrzega Kida (Kris Kristofferson), że jeśli ten nie opuści granic stanu, będzie musiał go schwytać i powiesić. Billy jednak odrzuca ultimatum, nie zamierzając rezygnować z anarchistycznej wolności. Wybiera rolę ludowego bohatera. Ale nie zamierza też zabijać Pata, bo ten jest jego przyjacielem. Film bardzo sugestywnie obrazuje przejście jednej epoki (bezprawia?) w drugą (inne bezprawie?). Skończyły się czasy rewolwerowców napadających na banki, żyjących z dnia na dzień koniokradów i złodziei bydła - rozpoczyna się czas wielkich właścicieli ziemskich, którzy grodzą wolne dotąd tereny Zachodu, czas wielkich inwestycji i wpływów politycznych. Pozostawał wybór, albo się dostosować, albo zginąć. Dlatego tym większy jest dramat Pata Garretta, który świadomy nadchodzących zmian „sprzedaje się” gubernatorowi i zabija dawnego kompana. Strzela bez uprzedzenia, z zasadzki, kiedy Billy wychodzi w nocy boso na werandę hacjendy w Fort Sumner. Następny strzał oddaje w kierunku swego odbicia w lustrze. Garrett przegrywa przeznaczając na odstrzał swoje ideały, to w co wierzył i co stanowiło sens jego życia. Do końca swych dni nie zazna już spokoju. Gdy rano odjeżdża, meksykański chłopiec rzuca za nim kamieniami. Film kończył się sceną, wprowadzoną przez reżysera do scenariusza Rudolpha Wurlitzera, w której 27 lat później podstarzałego już Garretta zabijają ci sami ludzie, którzy zlecili mu zlikwidowanie Kida. Ostatecznie podczas montażu usunięto tę scenę i kilka innych, w sumie kilkanaście minut filmu. Ingerencja producentów była na tyle duża, iż reżyser nosił się z zamiarem wycofania nazwiska z czołówki filmu.
Pat Garrett i Billy Kid przeszedł także do legendy ze względu na udział Boba Dylana w tym filmie. Jego ballady (Billy) znakomicie komentują poszczególne sceny, podkreślając jeszcze bardziej beznadziejną sytuację w jakiej znaleźli się bohaterowie. A scena, w której kobieta płacze nad umierającym nad rzeką mężem (z offu słychać balladę Knockin on Heavens Door) dosłownie wbija w fotel.
W następnych filmach reżysera bohaterem jest również straceniec, tyle że żyjący i działający we współczesnym świecie. Ale czy ten świat różni się czymś od świata Dzikiego Zachodu?


Nędzne psy (1971) powstały w Wielkiej Brytanii na podstawie książki Gordona Williamsa Oblężenie Trenchers Farm. Temperatura już od pierwszej sceny jest tak wysoka, że katastrofa dosłownie wisi w powietrzu. Mamy zatem senne miasteczko z rynkiem, sklepem, knajpką i kościołem, w którym osiedla się David (Dustin Hoffman) ze swoją żoną Amy. Jego przynależność klasowa jest inna. Na tle mieszkańców miasteczka wyróżnia go sposób ubierania i wysławiania się. To intelektualista, człowiek sukcesu. Chce w spokoju wieść rodzinne życie i napisać pracę naukową. Jest może trochę wyobcowany, ale to z powodu swojej pasji zawodowej - matematyki. Ma mu to za złe jego żona. Almy spragniona jest uczucia, chce być adorowana. Swym zmysłowym zachowaniem działa na otoczenie niczym czerwona płachta na byka. Rozpoczyna się okrutna gra podjęta przez trzech mężczyzn wynajętych przez Davida do budowy garażu. Denerwuje ich wymoczek w okularach. Rozdrapuje ich ukryte tęsknoty i marzenia, za bardzo im przypomina, że gdzieś dalej istnieje inny świat, lepsze życie. Postanawiają zabawić się jego kosztem, dać mu nauczkę. Zaczynają od głupich kawałów, podglądania, wyraźnie szukają zaczepki, ale kiedy to nie odnosi skutku, przechodzą do czynu. Pod pozorem polowania na kaczki wyciągają Davida z domu, następnie wracają i gwałcą jego żonę. Potem, gdy w mieszkaniu Davida chroni się półgłówek posądzony o uduszenie dziecka, oblegają dom. David mógłby wydać go na łup samosądu, jednak doprowadzony do ostateczności, podejmuje nierówną walkę. Staje w obronie świętości domu, ogniska rodzinnego, a przede wszystkim prawa do inności i niczym samotny szeryf w sposób okrutnie wyrafinowany rozprawia się z grupą napastników.
Peckinpah z niezwykłą ostrością uwypukla tak zwany kompleks prowincji, gdzie wszyscy się znają i niczym nie wyróżniają, gdzie nienawidzi się obcych. Gdzie każda inność burzy od lat zastany porządek i prowokuje agresję. Tego samego problemu dotykał między innymi głośny Swobodny jeździec (Easy Rider) Dennisa Hoppera, a z polskich filmów Karate po polsku. Tytułowe nędzne psy zostają unicestwione przez homo sapiens, bo w życiu nie można się kierować tylko pogardą, nienawiścią czy brakiem tolerancji. W życiu należy się kierować życzliwością i rozumem, a nade wszystko trzeba znać swoje miejsce na ziemi. Na końcu filmu David odjeżdża zostawiając wśród trupów i krwi żonę, która dopiero teraz odkryła w nim prawdziwego mężczyznę.
Podobnie ma się rzecz z bohaterem Ucieczki gangstera (1972). Doc McCoy (Steve McQueen), osaczony z wszystkich stron (policjanci, gangsterzy, eks-wspólnik sadysta) zwycięża, łącząc w postępowaniu inteligencję, stanowczość i zimną krew. W PRL kopie filmów zaopatrzono w dopisek, że małżeństwo (Doc uciekał z żoną Carol) zostało aresztowane, co było wymysłem socjalistycznych dystrybutorów. McCoy musiał wygrać - on zasłużył na swoją wolność.
Z kolei w Elicie zabójców (1975) Peckinpah wraca do swego ulubionego i najczęściej wykorzystywanego tematu. Znowu stawia naprzeciwko siebie dwóch byłych przyjaciół (jeden bezwzględnie podporządkował się „obcym”) i każe im stoczyć okrutny pojedynek. Warto przy okazji napisać, że Elita zabójców była pierwszym amerykańskim filmem, w którym pojawili się wojownicy ninja (w sekwencji bitwy na statku).


Demoralizacja współczesnego świata, jego okrucieństwo i chciwość osiąga apogeum w filmie Dajcie mi głowę Alfreda Garcii (1974), nakręconym w Meksyku. Jest to ponura historia zemsty bogatego plantatora na tytułowym kochanku córki. Bogacz rozsyła po kraju płatnych morderców, żeby dostarczyli mu jego głowę. Przez przypadek dowiaduje się o tym stary przyjaciel Alfreda - Bennie (Warren Oates) i postanawia ubiec zabójców. Ale Alfred już nie żyje, jego grób został rozkopany, a głowa odcięta od ciała. Rozpoczyna się morderczy wyścig o to, kto dostarczy szybciej plantatorowi brudny worek, w którym jest głowa nieszczęśnika i zgarnie nagrodę. Wygrywa Bennie, urządzając w rezydencji bogacza krwawą jatkę. W tym filmie wszyscy ponoszą śmierć podczas zachłannej pogoni za pieniędzmi, a wycelowany w widownię dymiący pistolet jest jakby ostrzeżeniem dla tych, którzy będą chcieli w przyszłości targnąć się na dobro i niepodległość drugiego człowieka.


W pięć lat po realizacji Nędznych psów Peckinpah zrealizował w Europie dramat Żelazny krzyż, którego akcja rozgrywa się podczas II wojny światowej. I wydawać by się mogło, że to karkołomne zadanie dla specjalisty od westernów czy filmów sensacyjnych. Nic bardziej mylącego. Peckinpah stworzył oryginalne dzieło, nie rezygnując z własnego stylu. Imponuje nieprawdopodobną wyobraźnią batalistyczną i kompozycją kadrów. Reżyser nie opowiada się za tym, która ze stron miała rację. Ukazuje bezsens wojny. W jednej ze scen Rosjanie zabijają swojego młodziutkiego zwiadowcę, w innej Niemcy na skutek dezinformacji strzelają do siebie. Wojna to okrucieństwo, zatracenie człowieczeństwa, gdzie biorą górę najniższe instynkty i gdzie trzeba zabijać, żeby nie zostać zabitym.
Sierżant Steiner (James Coburn) i major Stransky (Maximilian Schell) walczą w jednym oddziale na froncie wschodnim. Pierwszy jest wzorowym żołnierzem, który swe zadania wypełnia z jakąś dziką determinacją, zyskując poklask u kolegów i odznaczenia u przełożonych. Drugi to wymuskany oficerek i tchórz, który przyjechał na front, by zdobyć - przypisując sobie czyjeś zasługi - żelazny krzyż. Steiner przymyka oczy na bufonadę majora. Kiedy jednak bezsensowne rozkazy Stransky'ego doprowadzą do śmierci jego kolegów, a i on ledwie ujdzie z życiem, wtedy wkroczy do akcji.


Próbą parodii własnego stylu był nakręcony w 1978 roku Konwój. Peckinpah powtórzył w nim pomysł z westernu Pat Garrett i Billy Kid, przy czym rozegrał go współcześnie. Miejsce kowbojów zajęli kierowcy potężnych ciężarówek - pozostałe rekwizyty są niezmienione. Konflikt między głównym bohaterem, „Kaczorem” (Kris Kristofferson), a szeryfem (Ernest Borgine) dotyczy w najszerszym pojęciu wolności jednostki. „Kaczor” jest młodym, inteligentnym, a przede wszystkim wolnym człowiekiem. Szeryf to bezduszny, wręcz tępy egzekutor prawa, który swoje kompleksy (nadmierna otyłość) i porażki sercowe („Kaczor” flirtuje z jego kochanką? żoną?) wyładowuje na kierowcach, często nadużywając władzy. Doprowadza to w rezultacie do spontanicznej rewolty „tirowców”. Zakończenie filmu nie jest tak tragiczne jak w Pat Garrett i Billy Kid. „Kaczor” wychodzi cało z zastawionej pułapki, a kreowanie go „pośmiertnie” na bohatera narodowego przez sprytnego gubernatora (chce wygrać wybory) okazuje się wielką polityczną farsą.


Peckinpah przez okres swoje pracy zawodowej napotykał na trudności ze strony producentów. Polegało to zwykle na tym, że po zdjęciach zabierano mu film, montowano według własnego uznania i wprowadzano na ekrany. Doprowadzało to reżysera do napadów furii i nierzadko kończyło się (zupełnie jak w filmach) bijatyką. Długo też jego obrazy nie były należycie odbierane przez krytyków i widzów w USA. Peckinpah zbyt ostro zrywał z legendą Dzikiego Zachodu i za bardzo wyłamywał się spod schematycznych fabułek, aby jego kino mogło podobać się w Ameryce wychowanej na klasycznych westernach. W recenzjach zarzucano mu tanią fascynację gwałtem i nie szczędzono kąśliwych epitetów: konserwatysta, totalitarysta, sadysta, a nawet - faszysta. Z czasem grono jego wielbicieli zaczęło rosnąć. Reżyser był prekursorem gatunku określanego potem w licznych opracowaniach mianem antywesternu lub westernu psychologicznego. Dopiero po nim zaczęły powstawać w USA ambitne filmy o podboju Dzikiego Zachodu, takich twórców jak Arthur Penn (Mały wielki człowiek) czy Ralph Nelson (Niebieski żołnierz).


Nie da się ukryć, kino Peckinpaha ocieka krwią, ale on - bulwersując obrazami okrucieństwa - ostrzegał. Jego filmy to swoistego rodzaju traktaty na temat rodzącego się w człowieku zła i próby walki z tym złem. Zło w jego filmach nie rodzi się samo, lecz wyrasta z warunków bytowania. Dobro zaś nie jest efektem natchnienia, lecz ewolucji duchowej w praktyce życia. Peckinpah zawsze uśmiercał amatorów nieuzasadnionego gwałtu. Śmierć w jego filmach nie jest mechaniczna, śmieszna poprzez swoją zwykłość - jest majestatyczna, tragiczna. Reżyser bardzo dokładnie pokazywał, co może człowiekowi zrobić kula wystrzelona z karabinu czy rewolweru. Jaką może mu wybić dziurę w ciele i na jaką odległość może odrzucić zmasakrowane zwłoki. Pokazywał to wszystko w zwolnionych kadrach, bardzo precyzyjnie, jakby lubował się tymi okropnościami. Takie kręcenie strzelaniny stało się potem obowiązującym kanonem w filmach gatunku. Najbardziej godnym kontynuatorem stylu Peckinpaha (zwolnione zdjęcia, oraz w warstwie fabularnej - poddana próbie męska przyjaźń) jest dziś John Woo (Tajna broń, Bez twarzy, Mission: Impossible 2). W Polsce - Władysław Pasikowski. Właściwie we wszystkich jego filmach (Kroll, Psy, Psy 2) dwaj przyjaciele stają przeciwko sobie. Najbardziej - pod względem wizualnym - występuje to w Reichu. Tam mamy nie tylko zwolnione zdjęcia w końcowej strzelaninie, ale nawet poruszające się na wietrze, w spowolnionym tempie, frędzle na kurtce Mirosława Baki.
Kobiety w filmach Peckinpaha są albo biernymi obserwatorkami, albo współuczestniczkami poczynań bohatera. Jeśli są tylko obserwatorkami, bohaterowie najczęściej przegrywają swoje życie. Jeśli zaś współuczestniczkami - wygrywają. Zamiana agresji na miłość była sensem moralistyki reżysera. Tego wyboru dokonał Cable Hogue, z tych mniej więcej powodów zatriumfował Doc McCoy (Ucieczka gangstera), „Kaczor” (Konwój) czy David (Nędzne psy), którzy okazali się godni uczucia. Z identycznej przyczyny przegrywa swoje życie Bennie (Dajcie mi głowę Alfreda Garcii), który uczucie odrzucił. Ostatnim filmem Peckinpaha był sensacyjny film, według powieści Roberta Ludluma, Weekend Ostermana. Sam Peckinpah zmarł 28 grudnia 1984 roku. Odszedł jeden z ostatnich hollywoodzkich straceńców.

Sławomir Zygmunt