logo

BEZ KNEBLA CENZURY
Gintrowski szybko się otrząsnął z pierwszego szoku i postanowił zaprotestować przeciwko bezprawiu generała i jego świty. Był jednym z pierwszych artystów, który zaczął występować, co było aktem niebywałej odwagi. Śpiewał w prywatnych mieszkaniach, w kościołach oraz w warszawskim Muzeum Archidiecezji, które stało się miejscem, gdzie artyści mogli wypowiadać się bez knebla cenzury. "Moja sytuacja była komfortowa, mogłem wyśpiewać publicznie bezradność i wściekłość, jakie ogarnęły mnie po 13 grudnia 1981 roku" - wspomina Gintrowski.

To on, a nie Jacek stał się teraz jednym z najbardziej znaczących artystów podsycających bunt, dających nadzieję i siłę do walki o wolność. Kto wie, jakby Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński, Zbigniew Herbert, Bogusław Linda, liceum im. Rejtana, Janusz Kijowski, kino moralnego niepokoju, Indeks, Kung-fu, inżynier, muzyka, kompozytor, pieśniarz, bard, ballada, piosenkarz, piosenka, utwór, śpiew, kompozycja, komunizm, PRL, harcerz, fizyka, studia, niezależna kultura, klub studencki, teatr, kabaret, recital, Solidarność, Mury, bat, leń, lenistwo, muzyka filmowa, composer, koncert, Mickiewicz, Paryż, Włodzimierz Wysocki, kontrakt, stan wojenny, cenzura, szok, protest, Mizeum Archidiecezji, wolność, poliglota, knebel, publiczność, emigracja, bunt, emocje, artysta, Mozart, poeta, Uniwersytet Warszawski, tekściarz, powielacz, Raport z oblężonego miasta, dyskoteka, Wajda, Kieślowski, Holland, Klub Filmowców, Festiwal Piosenki Aktorskiej, flaszka, impreza, pichcenie, gotowanie, tłum, bankiet, Odpowiedź, Pan Cogito, taniec, whisky, ściana, Marzec 68się wszystko potoczyło, gdyby poliglota Kaczmarski nie został we Francji. On, na emigracji mógł mówić wszystko. Ale to tu byli ludzie, którzy pragnęli gniewnych słów i ostrej muzyki. Gintrowski przez to, że został w kraju, żył trudnymi emocjami, które trawiły Polaków, w tym samym rytmie. Może dlatego łatwiej znalazł drogę, gdy wszystko się zmieniło.

Przez cały pobyt Kaczmarskiego na emigracji utrzymywali ze soba kontakt. Jacek przysyłał Przemkowi swoje teksty, wiersze z prośbą o napisanie muzyki.
"Jacek kochał koncerty, potrzebował porozumienia ze słuchaczami. Gdy po 9 latach nieobecności, w 1990 roku Kaczmarski przyjechał do Polski, chciał byśmy od razu razem zagrali koncerty. Powiedziałem mu wtedy: Jacuś, ty sobie zagraj te pierwsze koncerty sam. Tego ci potrzeba" - opowiada Gintrowski. Jacek wzbudzał w Przemku uczucia opiekuńcze. Gintrowski zdawał sobie sprawę, jak ważne dla niego będą te pierwsze występy w Polsce, jak długo na nie czekał. Znał Kaczmarskiego na tyle, że doskonale wiedział, iż Jacek potrzebuje wrócić do roli artysty porywającego tłumy. I Kaczmarski zagrał te koncerty sam. "Mimo że Kaczmarski na każdym kroku podkreślał, iż emigracja była dla niego bardzo ważna, to jednak on ją bardzo źle ją znosił" -  mówi Gintrowski. 

Jacek się wypalił na emigracji. Po powrocie nie odnalazł już dawnej publiczności. Ludzie żyli wolnym rynkiem, zakładali biznesy, niewielu miało ochotę słuchać śpiewanych prywatnych lekcji historii Jacka Kaczmarskiego. W nowej rzeczywistości Gintrowski poradził sobie lepiej, bo ciągle komponował muzykę do filmów, a Jacek znowu wyemigrował, tym razem aż do Australii.

Gintrowski miał szczęście do wielkich poetów. Pierwszy to genialny Kaczmarski, rozedrgany młodzieniec, niesforny jak Mozart, ale który pisał jak Mickiewicz. Drugi geniusz - bardziej dojrzały, błyskotliwy, przewrotny, piekielnie mądry Zbigniew Herbert.

Dzięki temu, że Gintrowski poszedł na wymarzoną fizykę na Uniwersytet Warszawski, trafił do intelektualno-artystycznego środowiska, gdzie zaczął się realizować twórczo. Wkrótce poznane dziewczyny z polonistyki zaczęły mu podsuwać wiersze poetów, z których największe wrażenie zrobił na nim Zbigniew Herbert.

"Zacząłem śpiewać jego wiersze, ale za mały jestem, żeby powiedzieć, iż przyjaźniłem się z panem Herbertem. Choć śpiewałem jego poezje już dobrych kilka lat, to spotkaliśmy się pierwszy raz dopiero na początku stanu wojennego. Muszę szczerze powiedzieć, że początkowo pan Zbigniew nie był zadowolony z faktu, że ja śpiewam jego wiersze. Rozumiałem go. Herbert uważał, że jego poezja nie potrzebuje dodatkowej oprawy, żeby funkcjonować w umysłach czytelników. Ale później przekonał się, że zaśpiewane wiersze docierają do większej grupy ludzi" - mówi Gintrowski.

Dla Przemka Zbigniew Herbert jest najwybitniejszym współczesnym polskim poetą i autorytetem moralnym. Herbertowski system wartości, na który składają się wolność jednostki i uczciwość wobec siebie są dla niego najważniejsze. Wielka mądrość tego poety dodawała mu sił, napędu, przekonania o słuszności tego, co robi.
Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński, Zbigniew Herbert, Bogusław Linda, liceum im. Rejtana, Janusz Kijowski, kino moralnego niepokoju, Indeks, Kung-fu, inżynier, muzyka, kompozytor, pieśniarz, bard, ballada, piosenkarz, piosenka, utwór, śpiew, kompozycja, komunizm, PRL, harcerz, fizyka, studia, niezależna kultura, klub studencki, teatr, kabaret, recital, Solidarność, Mury, bat, leń, lenistwo, muzyka filmowa, composer, koncert, Mickiewicz, Paryż, Włodzimierz Wysocki, kontrakt, stan wojenny, cenzura, szok, protest, Mizeum Archidiecezji, wolność, poliglota, knebel, publiczność, emigracja, bunt, emocje, artysta, Mozart, poeta, Uniwersytet Warszawski, tekściarz, powielacz, Raport z oblężonego miasta, dyskoteka, Wajda, Kieślowski, Holland, Klub Filmowców, Festiwal Piosenki Aktorskiej, flaszka, impreza, pichcenie, gotowanie, tłum, bankiet, Odpowiedź, Pan Cogito, taniec, whisky, ściana, Marzec 68
Herbert był wesołym człowiekiem. Lubił się śmiać. Kiedyś miał przyjść ze swoją żoną, panią Kasią, na koncert Gintrowskiego do Muzeum Archidiecezji, ale źle się poczuł. Przyszła sama pani Kasia i przyniosła artyście pocztówkę z widokiem pomnika Chopina w Łazienkach. Na drugiej stronie było napisane: "Przepraszam, że nie mogę przyjść, ale źle się czuję. Przesyłam Panu, to co mam najdroższego, czyli moją żonę". I podpis: Zbigniew Herbert "tekściarz" pana Gintrowskiego.

Innym razem trafił do Przemka odbity na powielaczu niepodpisany wiersz "Raport z oblężonego miasta". Gintrowski od razu się zorientował, że napisał go Zbigniew Herbert. Przy najbliższym spotkaniu zapytał go, czy on jest autorem. Herbert przeczytał i powiedział: "Nieźle napisany, ale to... nie ja". Przemek pożegnał się, wyszedł na klatkę, schodzi po schodach, a tu nagle drzwi się uchylają, Herbert wychylił tylko głowę i rzucił za artystą: "Panie Przemysławie, a nad tym wierszem to się zastanowię, czy przypadkiem nie ja go napisałem".

"Ta cała wrzawa, która zaczęła się po śmierci Zbigniewa Herberta bardzo mnie zniesmaczyła. Nie chcę tego komentować w żaden sposób. Salony nigdy mnie nie interesowały. I jak sądzę pana Herberta też nie, bo nie bywał. I w związku z tym zawłaszczanie przez kogokolwiek Zbigniewa Herberta uważam za nadużycie. Pan Zbigniew Herbert jest nasz. Należy do całego narodu. To jest największy, powojenny polski poeta. Według mnie oczywiście” - mówi Gintrowski.

Zaprzyjaźnili się w czasach buntu. Bogusław Linda już na początku swej kariery dokonał dość radykalnego wyboru. Grał u Wajdy, Kieślowskiego, Holland, choć było pewne że jego ról nikt nie obejrzy, bo te filmy trafią na półkę. Gintrowski podobnie przez wiele lat istniał tylko w drugim obiegu. Poznali się przed stanem wojennym, we Wrocławiu podczas trwania Festiwalu Piosenki Aktorskiej. Wieczorem Gintrowski poszedł do Klubu Filmowców, a tam dyskoteka. Ponieważ nigdy nie lubił tańczyć, kupił butelkę whisky, usiadł  z boku i zaczął sobie z niej pociągać. Kiedy muzyka ucichła i tańczące towarzystwo zeszło z parkietu Przemek dostrzegł siedzącego pod ścianą nieznanego mężczyznę, który też popijał alkohol prosto z flaszki. Bardzo mu się to spodobało. Podszedł więc do niego i powiedział: "Cześć".

"Boguś był jedną z niewielu osób, które mogą przyjść do mojego domu o każdej porze dnia i nocy bez zapowiedzi. Szybko się zrozumieliśmy, dobrze nam się rozmawiało. Poza tym razem gotowaliśmy" - mówi Gintrowski.

PICHCENIE Z LINDĄ
Spotykali się co drugą niedzielę koło południa, albo w mieszkaniu Lindy, albo Gintrowskiego. Swym ówczesnym partnerkom życiowym dawali wtedy wolne. Sami zaś zabierali się do pichcenia. Korzystali z książek kucharskich, ale także z własnej fantazji.

Gintrowski gotować nauczył się w młodości. Podczas studiów jeździł z przyjaciółmi na spływy Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński, Zbigniew Herbert, Bogusław Linda, liceum im. Rejtana, Janusz Kijowski, kino moralnego niepokoju, Indeks, Kung-fu, inżynier, muzyka, kompozytor, pieśniarz, bard, ballada, piosenkarz, piosenka, utwór, śpiew, kompozycja, komunizm, PRL, harcerz, fizyka, studia, niezależna kultura, klub studencki, teatr, kabaret, recital, Solidarność, Mury, bat, leń, lenistwo, muzyka filmowa, composer, koncert, Mickiewicz, Paryż, Włodzimierz Wysocki, kontrakt, stan wojenny, cenzura, szok, protest, Mizeum Archidiecezji, wolność, poliglota, knebel, publiczność, emigracja, bunt, emocje, artysta, Mozart, poeta, Uniwersytet Warszawski, tekściarz, powielacz, Raport z oblężonego miasta, dyskoteka, Wajda, Kieślowski, Holland, Klub Filmowców, Festiwal Piosenki Aktorskiej, flaszka, impreza, pichcenie, gotowanie, tłum, bankiet, Odpowiedź, Pan Cogito, taniec, whisky, ściana, Marzec 68kajakowe. I tam będąc zdany na siebie zaczął gotować. Bo ile dni można jeść konserwy czy jajecznicę? Gotowanie tak się Przemkowi spodobało, że w jego domu, to on gotuje, nie żona. Do każdego posiłku koniecznie musi na stole się znaleźć co najmniej pięć rodzajów surówek i wino. Bez tego nie siada do obiadu.

Nie jest osobą stadną, nie lubi tłumów, bankietów, hałaśliwych imprez. Ceni sobie spokój, ciszę, najlepiej czuje się we własnym domu. Zrozumiał to dopiero w wieku czterdziestu lat. Ma dwie córki: Marię i Julię. W domu są także kotka i dwie suczki. "W domu są same baby i ja, jeden facet. Z żoną rozumiemy się bardzo dobrze. Jesteśmy ze sobą 14 lat. Po latach złych doświadczeń, wreszcie trafiłem na właściwą kobietę" - mówi Gintrowski.

Ostatnia jego płyta, "Odpowiedź", zawierająca tylko wiersze Zbigniewa Herberta, ukazała się w 2000 roku. Pracuje teraz nad nową - znów do poezji autora "Pana Cogito". Chce tymi pieśniami poruszyć słuchaczy. Sprawić, żeby przestali się godzić na bylejakość, miałkość, powierzchowność życia. 

Sławomir Zygmunt, 17 sierpnia 2008

Przeczytaj także Gintrowski: choćby zadzwonił sam Fellini, Przemysław Gintrowski: mniej mi się chce, Przemysław Gintrowski: odrabiam, Gintrowski: wciąż chce zmieniać świat, Gintrowski: kanapka z człowiekiem, Jacek Kaczmarski: lekcja historii, Jacek Kaczmarski: obywatel świata, Aleksander Galicz: rosyjski HomerMercedes Sosa: wolność ponad wszystko.