Czekaj, aż on cię wywęszy. Możesz sobie darować trzepotanie rzęs, push up-y i katusze na szpilkach, jeśli tylko dobrze pachniesz sobą. Ale zapach to bóstwo o wielu twarzach. Gra skojarzeniami i przyczepia się do wspomnień. Równie blisko mu do ekstazy, jak do odrazy. Czasem twoja reakcja na zapach, własny lub jego, maskuje jakiś emocjonalny supeł.
Seks wisi w powietrzu i to całkiem dosłownie. Wszystko przez erotyczny nos. Od ładnych paru lat wiemy, że pożądanie startuje za sprawą feromonów. Milimetrowa drobinka tkanki ułożona wokół przegrody nosowej, zwana mało ponętnie organem lemieszowo nosowym, wyłapuje te bezwonne chemiczne cząsteczki, które noszą nazwę hormonów seksualnych albo socjalnych. One dają sygnał do miłości i przyjemności albo odrazy i ucieczki. Z tym, że nie na pewno. Naukowcy spierają się o istnienie feromonów od 1959 roku, kiedy ten termin powstał. Bardzo się bowiem różnimy wyczuwaniem tych substancji. Pięć procent z nas jest na nie zupełnie niewrażliwych, inni wyłapują je nieświadomie, jeszcze inni z pełną świadomością. Poza tym okazało się, że na feromony bywa wrażliwy też nabłonek węchowy, czyli te komórki, dzięki którym czujemy normalne zapachy. Mimo tych niejasności feromony zrobiły ogromną karierę.
W Internecie można kupić hektolitry feromonowych perfum o ponoć zniewalającym działaniu. Ale nawet jeśli te mityczne pociski przyciągająco-odstraszające są wytworem erotycznego marketingu, czy próbą logicznego wytłumaczenia czegoś tak wymykającego się rozumowi jak pożądanie, to zapach jest faktem. Czasem aż nadto wyrazistym. I choć nasz nos nie jest nawet w jednej tysięcznej tak doskonały jak motyla, który ponętną samiczkę wywęszy z odległości kilometra, my także się wyczuwamy. Nawet teraz, gdy na wszelkie sposoby maskujemy swój naturalny zapach nakładając obce wonie: kosmetyków do mycia, dezodorantów i perfum.
Tuman przetrwania
Kiedy czujesz pożądanie, to po ekonomii czy po teologii, jesteś zwierzakiem pchanym przez naturę do ułożenia nowej mozaiki genów. I temu celowi podporządkowana jest męsko-damska gra zapachowa. Dlatego kobiety są najbardziej wrażliwe na zapach mężczyzny, czyli woń substancji tłuszczowych odkładających się na męskich genitaliach, w czasie owulacji. Zwykle czują go dopiero w bliskim kontakcie, w tańcu czy podczas gry wstępnej. Kiedy jajeczkują wywęszą ten samczy aromat z odległości metra. Lepiej też reagują wtedy na męski pot, który składa się z przyjemnego androstenolu oraz zalatującego moczem androstenonu, który powstaje w wyniku utlenienia pierwszego i zazwyczaj budzi naszą niechęć. Podczas owulacji traktujemy androstenon obojętnie i przestaje nam przeszkadzać. Mężczyzn z kolei otumania zapach kwasów tłuszczowych z wydzieliny z pochwy. Kiedy go poczują, nie potrzebują wina, żeby każda kobieta była dla nich piękna. I nie ma znaczenia, w jakiej fazie cyklu jest dama, która go rozsiewa.