Ale jak tu nie widzieć tylu rzeczy, które są nie takie jak byśmy chcieli? Kiedy szefowi, mamie, nauczycielom ciągle nie podoba się to co robimy? Na zdjęciach wyglądamy jak potwór z bagien i jedyne czym możemy się pocieszyć to to, że mamy ładne oczy albo miły uśmiech?
No i trzeba się tym cieszyć, ile wlezie! To czy szczęście jest, czy go nie ma zależy bardzo od naszego stylu odczuwania, naszej umiejętności godzenia się na życie takie, jakie ono jest. A to zależy od naszego wnętrza. Nam natomiast wydaje się ciągle, że ono zależy od tego, czy rząd będzie inny, czy moja mama mi powie, że mi wolno być sobą, czy szef albo tata będzie ze mnie zadowolony, czy się ktoś we mnie zakocha i czy jak popatrzę w lustro, w końcu przestanę mieć pretensje, że nogi mam za krótkie, brzuch za duży, a uszy mi odstają. Jak zmienić swój punkt widzenia? Samemu to bardzo trudne. Człowiek ma wyżłobione koleiny swojej kolaski i to bardzo głęboko. I jedzie zawsze tym samym torem. Nasze przyzwyczajenie, czyli to cośmy dostali od rodziców i wychowawców, stało się naszym charakterem. Ale to nie jesteśmy my, to nasze przyzwyczajenie czyli druga natura. Ludzie często to mieszają – myślą już taka jestem. Nieprawda! Wystarczy popatrzeć na małe dzieci, w wieku do roku, półtora. Wszystkie prawie mają wielkie zaciekawienie w oczach i dużo radości. Wszystko, na co patrzą jest pierwsze, boskie, jedyne, niezwykle ciekawe. A paroletnie dzieci? Już widać, że niektóre z nich zostały załatwione. Nie wszystkie na szczęście. Jest trochę ludzi, którzy jednak umieją się śmiać mają poczucie humoru i widać, że trochę więcej niż mniej dobrego dostali. Ale Ci, co dostali więcej złego, mają ciężką sytuację. Muszą się nieźle naharować. To jest cholernie niesprawiedliwe – nie dość, że nie dostali tego dobrego, to jeszcze teraz muszą się napracować. No, ale tak właśnie jest! Tak jak z pieniędzmi. Jeśli je masz, to jeszcze same do ciebie przychodzą. A jak nie masz, to musisz najpierw się napracować, żeby coś mieć. Potem już się rozkręca. Dlatego warto pojechać na warsztat, umówić się z psychoterapeutą i popracować nad zmianą swojej postawy. Gdy ktoś pokaże nam nasze przyzwyczajenia i inny sposób patrzenia na siebie i świat, wtedy łatwiej jest dokonać zmian.
Z rozmaitych ust słychać dzisiaj, że to kobiety mogą uzdrowić nas wszystkich. Że to w nas jest siła, odpowiednie cechy i umiejętności, które przepchną nas, według niektórych całą Ziemię na nowe tory. Czy rzeczywiście jest w nas jakaś moc?
Niesłychanie ważna jest postawa, myślenie, stosunek do, tzw. nastawienie. Kiedy słyszę mądrych ludzi, bardzo często mężczyzn - filozofów czy pisarzy, którzy mówią, że szczęście to jest taki plasterek, co to ma głupich ludzi uspokoić, że życie nie jest egzystencjalnym piekłem i dać jakąś iluzję, bardzo się buntuję. Myślę, że zmorą polskiego nihilizmu jest właśnie postawa męskich autorytetów. Jest wielu ludzi, którzy są słuchani, bo są inteligentni, mają dużo do powiedzenia, ale na przykład są alkoholikami. Jak może czynny alkoholik uczyć życia? Nie będę palcem wytykać, ale pewien pisarz, który ciągle dostaje jakieś nagrody i jest sztandarowym facetem dla facetów, chodzi po ulicach ponury, minę ma jakby mu zabili przed chwilą ostatniego członka rodziny i za chwilę mieli jego skrócić o głowę, a mądrzy się tak, że słuchać przykro. Wielu mężczyzn go słucha i zyskuje łatwość odpuszczania sobie dzięki temu. Kobiety sobie nie mogą odpuścić. Nie odpuszczają przez wszystkie wieki. Bo mają dzieci i zrobią wszystko, by życie było jak najlepsze. I te chamy, mężczyźni tego nie cenią! Choć niektórzy mądrzejsi mówią – my byśmy bez tych kobiet wyginęli. My i cały świat. Ważne żebyśmy nie odpuściły, utrzymały to, co nasze matki, babcie i prababcie wyrwały z męskich rąk, byśmy to bardzo szanowały i żebyśmy swoim córkom przekazywały: jesteś wspaniała, świetna, jesteś cudownie wyposażona, piękna. Powtarzajmy to sobie przed lustrem i nie przejmujmy się tym, jak faceci będą mówili, że czegoś nie kumamy. Bo oni też nie kumają, tylko zupełnie innych rzeczy niż my. Niczego nie musimy udowadniać. Wystarczy, że jesteśmy takie, jak jesteśmy. Gdyby takie rzeczy córki słyszały i jeszcze widziały uśmiechnięte mamy, nie musiałybyśmy się zastanawiać, jak sprawić, by mieć w życiu więcej szczęścia.
Co to znaczy być szczęśliwą?
Spełniać się! To taki fajny paradoks: nie muszę się starać, bo jestem świetna taka jaka jestem, ale jak lubię coś robić, jak mnie coś fascynuje, ciekawi, pociąga, jak mi dobrze wychodzi - to jest rozkosznie. Kiedy się ma coś takiego, to trudno siedzieć bezczynnie. Zresztą, jak się siedzi i nic nie robi, to się zaczyna chorować. Warto więc znaleźć to, do czego się urodziłam. Każdy ma swój styl. Każdy jest potrzebny. Nie ma zawodów lepszych i gorszych. Ważne, by spełniać się w tym co robimy. Potrzebny jest krawiec, robotnik w terenach zielonych, piekarz – każdy może być mistrzem i mędrcem. To co wymyślamy, że teraz to trzeba być tylko Anją Rubik czy Natalią Siwiec, by mieć wzięcie, nie jest prawdą. I tu dochodzimy do tego, co jest bardzo ważne, by być szczęśliwym. Otóż, nie wolno siebie traktować śmiertelnie serio. Większość z nas, z powodu wychowania jest nerwicowcami. Przez jakiś czas siedzimy w dole i jest nam źle. Potem się wybijamy, praca pozwala zapomnieć to, co się wyniosło z domu. A potem wraca fala: depresja, zmęczenie, wypalenie, poczucie bezsensu. Miało być fajnie, a nie jest, mąż miał być rozwiązaniem wszystkiego, a nie jest. Ukochany miał mnie nosić na rękach a nie nosi, dzieci miały być takie cudne, i miało być zupełnie inaczej niż w moim domu. A nie jest. I nie wiemy dlaczego. Właśnie dlatego, że tak było w domu. Nieprawdopodobnie proste, ale widzą to tylko terapeuci, pisarze czy filmowcy. Ktoś może być Whitney Houston, być piękną kobietą, mieć niesamowity głos, zarabiać miliony i też co jakiś czas zapaść w deprechę czy w alkoholizm. Potem ktoś taki staje na nogi, odzyskuje siły, powstaje jak feniks z popiołów, ale jaka to gehenna! Co parę lat wstawać z popiołów. Ileż to energii wymaga. A ta energia mogłaby być wykorzystana na to, by sobie dobrze żyć, tak normalnie.
Kiedy normalnie to dla wielu nudno...
Szczęście to nie jest euforia. Szczęście to spokój i radość. Natomiast nerwicowcy żyją jak na huśtawce: góra - dół. Jest im albo bardzo dobrze – rzadko, albo bardzo źle – częściej. Zasuwają tak z tego dziesiątego piętra na dół i z powrotem pieszo, wyczerpują się okrutnie i potrzebują chwilę odpocząć. A jak już mają tę chwilę – to nie umieją odpocząć. Bo może się coś stanie za chwilę, a może coś się rypnie, a może jak mnie nie ma, to coś zrobią przeciwko mnie, a może jak ja będę odpoczywać, to się okaże że się ziemia zatrzęsła przez ten czas. To jest stan ciągłego zagrożenia, bardzo często nie nazwany. Dlatego warto świadomie pracować nad tym, co wynieśliśmy z domu. Przyglądać się sobie, rozstawać z przyzwyczajeniami do pewnych uczuć, myśli czy sposobów działania. Rozwijając się, stając się bardziej sobą, otwieramy sobie drogę do szczęścia.
Rozmawiała: Anna Ławniczak
Katarzyna Miller: szczęście jest wszędzie
- Szczegóły
- Odsłon: 46245
Spis treści
Strona 2 z 2