logo

Salvatore Giuliano, mafia, cosa nostra, Sycylia, Gaspare Pisciotta, Montelepre, Portella della Ginestra, masakra, Mario Puzo, omerta, wendeta, vendettaChoć od jego śmierci upłynęło wiele lat, Salvatore Giuliano na zawsze zaskarbił sobie miłość i wdzięczność Sycylijczyków. Kolejne pokolenia przekazują sobie z ust do ust historię tego najsłynniejszego sycylijskiego bandyty, który zrabowane pieniądze rozdawał biedakom i nie chciał się podporządkować mafii.


Miasteczko Montelepre jest oddalone od Palermo zaledwie o 20 kilometrów. Autobus nie jedzie zbyt szybko, bo droga prowadzi przez góry i pełna jest niebezpiecznych zakrętów. Czasem jest tak wąsko, że dwa autobusy nie mieszczą się obok siebie. Do Montelepre postanowiłem pojechać, by poszukać śladów najsłynniejszego sycylijskiego bandyty, Salvatore Giuliano, który właśnie stamtąd wyruszył na swą siedmioletnią krucjatę przeciwko państwu włoskiemu.
W drodze do Montelepre przejeżdża się przez małe miasteczka pełne kamiennych domów, stojących na zboczach gór. Przez wieki zbocza te były pieczołowicie przekształcane na wąskie tarasowe pola. Co jakiś czas autobus mija stojące przy drodze małe kapliczki zamykane na kłódkę, w których znajduje się posąg Matki Boskiej. Przy niektórych z nich widzę stare kobiety ubrane na czarno, klęczące i modlące się.

Montelepre
Montelepre jest niewielkim miasteczkiem leżącym w dolinie gór Cammarata. Nad nim góruje szczyt Monte d'Ora. Cammarata to wapienne góry pełne grot, jaskiń, niewielkich wąwozów, świetnie nadających się na kryjówki. Ponad tysiąc lat temu Spartakus ukrył w tych górach swoją armię niewolników i stąd poprowadził ją do walki z rzymskimi legionami.
Montelepre, jak większość miast na Sycylii, zbudowane jest na stromym zboczu. Gdy autobus zatrzymuje się na malutkim placyku, wysiadam. Dalej idę wąską uliczką w dół, wstępuję do malutkiego sklepu spożywczego po wodę mineralna. Siwiutki, przygarbiony sprzedawca z przyklejonym do ust uśmiechem nie zna obcych języków. Jego kolega - rozmawiający z nim w dialekcie sycylijskim - również. Pytam o dom Salvatore Giuliano. Wtedy nagle staruszek przestaje się uśmiechać: Banditen, banditen - krzyczy po niemiecku. Soldaten, tanken, bomben - tyle słów prawdopodobnie zapamiętał z czasów II wojenny światowej. Jego znajomy zaczyna się śmiać i mówi coś, co doprowadza staruszka do wściekłości. Potem wychodzi przed sklep i pokazuje w którym kierunku należy iść, żeby dojść do domu Giuliano. Zostawiam sprzeczających się starych przyjaciół i idę wąską uliczką w dół. Po tylu latach jeszcze nazwisko Giuliano jątrzy nie zabliźnione rany. Podzieliło miasteczko na tych, dla których na zawsze pozostał bohaterem oraz na tych, dla których - pospolitym bandytą. Zabudowa miasteczka jest jakby stworzona do robienia zasadzek i prowadzenia wojny podjazdowej. Ulice są tak wąskie, że tylko jeden samochód może przejechać. Przy nich stoją przyklejone do siebie jedno i dwupiętrowe murowane domy, pokryte czerwoną dachówką. Sycylijczycy są dumni z tego, że malują swoje domy na taki kolor, na jaki malowali je ojcowie i dziadowie. Nie wiedzą, że wieki temu Normanowie malowali swoje domy na biało, Grecy używali błękitu, Arabowie na różowo zaś Żydzi na żółto. Kiedyś kolor zdradzał ich pochodzenie. Jednak w ciągu tysiąca lat krew tak się przemieszała, że dzisiaj nie sposób zidentyfikować właściciela domu po jego kolorze. Dom rodziny Giuliano znajduje się przy ulicy Via Bella. Jest to piętrowy budynek otynkowany na biało. Na frontowej ścianie wisi tablica informująca, że w tym domu mieszkał Salvatore Giuliano. Drzwi zamknięte na głucho. Gdy robię zdjęcia, kilka okien zamyka się z trzaskiem. Po chwili przechodzę dalej i dochodzę do Castello di Giuliano, w którym znajduje się hotel i restauracja. "Zamek" wybudował Salvatore Sciortino, syn Marianny, siostry Salvatore Giuliano. Wchodzę do środka. W dużej sali na ścianie znajduje się ogromny obraz, na którym widać młodego Salvatore. W środku knajpki, oprócz dwóch kobiet i młodego chłopaka, nikogo nie ma. Jest pora sjesty. Zamawiam piwo. Mówię po angielsku, że przyjechałem z Polski i że interesuje mnie Salvatore Giuliano. Jedna z kobiet, która podała mi piwo zaczyna kręcić głowa ze zdziwienia. Chłopak duka po angielsku: Czy znasz historię Salvatore? Odpowiadam, że znam i pytam, czy mógłbym zwiedzić dom? Chłopak kręci przecząco głową. Ale odwraca się do kobiet i mówi coś po sycylijsku. Przez chwilę się sprzeczają, w końcu chłopak zdejmuje ze ściany pęk kluczy i kiwa na mnie ręką. Wychodzimy na duszne, rozgrzane powietrze, w którym unosi się zapach smażonej cebuli i mięsa. Schodzimy w dół ulicą Via Bella i wracamy do domu Salvatore. Chłopak otwiera drzwi. Z ulicy wchodzi się do małego przedsionka, a potem do dużej kuchni, która służyła także jako jadalnia. Na środku stoi duży dębowy stół z krzesłami, pod ścianą w lewym rogu - stary czarny fortepian. Kuchnia, na której matka Salvatore gotowała posiłki, znajduje się z prawej strony. Słyszałem, że z mieszkania Giuliano przekopano tajny tunel, który prowadził do podnóża gór. Podobno dzięki niemu Salvatore mógł często odwiedzać rodziców, mimo że po ulicach Montelepre kręciło się mnóstwo karabinierów. Wejście do niego ukryte było w kuchni, za kredensem z talerzami. Nie wierzyłem w to, myślałem, że to kolejna bajka dla turystów. Dlatego, gdy tylko weszliśmy do jadalni, od razu podszedłem do kredensu. Gdy za niego zajrzałem, zobaczyłem spory otwór w ścianie, w którym z powodzeniem mógł się zmieścić człowiek. Tunel więc istniał naprawdę. Potem po wąskich schodach wchodzimy na górę do pokoju Marianny - siostry Salvatore. Nad łóżkiem na ścianie wisi zdjęcie młodej, ładnej dziewczyny, obok za szybką, oprawiona w ramki, pomarańczowo-czerwona koszula separatystów. Jeszcze wyżej jest sypialnia rodziców Salvatore. We wnęce ściany stoi ogromne dębowe łoże przykryte żółto-szarą kapą. Na dwóch nocnych szafkach gipsowe posążki świętych. Na samej górze, na poddaszu jest malutki pokój Salvatore. Łóżko, mały stolik, na którym leży kilka fotografii i stoi maszyna do pisania, zajmują prawie całą powierzchnię. Czas jakby się zatrzymał. To właśnie tutaj się wszystko zaczęło.

Strzelanina
Salvatore Giuliano przyszedł na świat 16 listopada 1922 roku. Ojciec Giuliano z żoną Marią Lombardo wyemigrowali za chlebem z Sycylii do USA. Tam, ciężko pracując przez 18 lat, odłożyli kawał grosza. Wrócili na Wyspę, bo żona wymarzyła sobie, że będzie teraz żyć jak królowa. Jednak wojna i Mussolini, sprawili, że ich oszczędności stały się bezwartościowe. Podczas wojny młodziutki Salvatore pomagał rodzicom przetrwać głód i zajmował się handlem na czarnym rynku. Handlował razem z kuzynem - synem siostry matki Salvatore - Gaspare Pisciottą. Chłopcy przyjaźnili się od dzieciństwa i byli dla siebie jak bracia. Gdy 3 września 1943 roku wracali z wioski San Giuseppe Jato z mąką i serem przy Quattro Molini (Cztery Skrzyżowania) zatrzymał ich patrol karabinierów, który chciał skonfiskować żywność. Między Giuliano i Gaspare a patrolem doszło do wymiany ognia, w wyniku czego Salvatore został ciężko ranny, ale sam zastrzelił jednego z karabinierów. Od tej pory chłopcy musieli się ukrywać w górach. Byli poza prawem. Początkowo po prostu się ukrywali, by nie iść do więzienia. Jednak wkrótce zaczęli do nich dołączać inni wyjęci spod prawa. Wtedy na czele oddziału stanął Salvatore Giuliano, jego zastępcą został Gaspare Pisciotta. Po pierwszych zwycięskich potyczkach z karabinierami imię Salvatore szybko stało się głośne. Jego oddział zaczął się rozrastać. Banda Giuliana w najlepszych okresach liczyła 300 osób. Jej większą część stanowili wieśniacy, którzy gdy wojsko przeczesywało góry, uciekali do swoich domostw i żyli sobie, jak gdyby nigdy nic. Byli jednak gotowi pomóc Giuliano, gdyby ten takiej pomocy potrzebował. Większa część mieszkańców Montelepre i okolicznych wiosek była tajnymi członkami bandy. Reszta zaś pomagała mu, informując go o ruchach patroli karabinierów. Zbierali informacje o bogatych kupcach, którzy mieli był porwani przez bandę, starali się rozszyfrowywać policyjnych donosicieli. Salvatore Giuliano miał więc własną siatkę wywiadowczą. Miał także swoich ludzi w Palermo. Bardzo szybko zainteresowała się nim mafia, która chciała by Salvatore stał się jednym z nich. Jednak Giuliano odrzucił tę propozycję. Mógł sobie na to pozwolić, był bohaterem Sycylii.