logo

Ludzie mają to, czego potrzebujesz. Ty masz coś dla innych. Zależymy od siebie. Na pustyni czuje się to jak nigdzie na świecie.

- W karawanie nie ma rozliczania, kto co zrobił i o której wstał. Wszystko opiera się na zaufaniu – mówi Sylwia. - Ktoś, kto się temu nie podporządkuje, nie pójdzie następnym razem.

Nie ma kłótni ani ostrych słów. Nikt nie ośmiela się krzyknąć czy uderzyć wielbłąda. I wcale nie dlatego, że to zwierzę zawzięte i pamiętliwe. Na piaszczystych bezdrożach po prostu trzeba  się wzajemnie szanować i sobie pomagać. Egoizm grozi  nieistnieniem. Ulegamy temu prawu bezwiednie. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek znalazła się w grupie tak harmonijnej i bezkonfliktowej. Byliśmy skazani na swoją nieustanną obecność, ale każdy miał tyle przestrzeni, ile potrzebował. Proste gesty i życzliwa obecność wzruszały do łez. Czyjaś whisky na niestrawność, sól fizjologiczna do przepłukania zapiaszczonych oczu, czyjś spokojny oddech w nocy, żeby nie poczuć się zagubionym pod przepastnym niebem.

To ludzie, a nie ucieczka od nich mogą Cię zaprowadzić w rejony niepoznanego, najwyższego. Jak wtedy, gdy siedzieliśmy na wysokich wydmach, każdy na swojej górze, niczym w wielkim mistycznym kręgu nad doliną czystego, nietkniętego żadnym śladem piasku. Czuliśmy się jak na szczycie świata, słysząc tylko szum wiatru. I mantrę OM, którą śpiewaliśmy. Dźwięk wibrował w powietrzu i w naszych ciałach, wzniosły, czysty, wcielenie tego, co w człowieku najpiękniejsze.

Tu wszystko jest takie delikatne. Piasek, rozsiane gdzieniegdzie krzaczki. Nawet zwierzęta, pustynne fenki, myszoskoczki, ptaki.

Sahara, wędrówki, wielbłąd, karawana, Arabowie, aslema, Djerba, piasek, pustynia, róże pustyni, wydmy, joga, asany, ognisko, praktyka, harmonia, mantra, Om, skarabeusz, fenki, myszoskoczki, ludzie pustyni, „Rozważania na piasku” księdza Alessandra PronzatoPustynia uwrażliwia na najdrobniejsze szczegóły. Delikatne i rozczulające uszy wielbłąda, pokryte miękkim futerkiem. Fiolet kwitnącego krzewu, który na beżowym pustkowiu wydaje się przepyszny i dopiero na zdjęciu widać, że to pastelowy lilaróż. Zachwyt budzi elegancki pancerz skarabeusza i jego przedziwny trop na piasku. Cisza oraz monotonna powierzchnia pustyni kryją intensywne życie wewnętrzne. Rośliny zapuszczają się korzeniami nawet 36 metrów w głąb, żeby dotrzeć do wody, albo rozprzestrzeniają się tuż pod powierzchnią, tworząc nawet 80-kilometrową siatkę. W majestatycznych wydmach trwa nieustanny ruch przesypującego się piasku. A tam, gdzie wody gruntowe podpływają bliżej powierzchni, przyroda przerabia piasek i gips na ósmy cud świata – róże pustyni. Nic dziwnego, że to wyciszone miejsce o bogatym życiu wewnętrznym upodobali sobie mistycy. Jeśli nie przyjeżdżasz na pustynię po adrenalinę rajdu Paryż-Dakar czy szaleństw na quadach, nie unikniesz spotkania ze sobą. Daniel-Żamel, trojga imion Dobrosława-Delilah-Delirka i Eliza, trzydziestolatkowie mieleni na co dzień w trybach wielkich instytucji, byli jak trzy generatory śmiechu. Prowokowali oczyszczanie z napięć. Zabrali ze sobą więcej spokoju. Druga część grupy, ta w okolicach czterdziestki, bardziej chłonęła ciszę. Jedna z uczestniczek poprzednich wypraw po powrocie z Sahary wywróciła swoje życie do góry nogami. Wyprowadziła się z domu i zaczęła robić to, co lubi najbardziej, pracować z dziećmi. Sylwia nie organizowałaby wyjazdów na Saharę, gdyby nie uciekła kiedyś od polskiej zimy z karawaną na pustynię. Co się stanie z nami? Po powrocie nie mogliśmy wrócić do rzeczywistości. Było za duszno spać pod dachem. Świat rzucił się na nas z brzękiem i jazgotem. Jak zatrzymać pustynię w sobie? Tę przestrzeń, gdzie zawieszamy wszystko, co znamy, i zaczynamy wędrówkę na nowo. Jeśli uda nam się od czasu do czasu nurkować pod powierzchnię miejskiego życia, znajdować w sobie ciszę i życiodajną wodę, która według Arabów oznacza duszę, to może po jakimś czasie wykrystalizujemy i wyciągniemy na wierzch coś tak pięknego, jak róża pustyni. Może będziemy ludźmi, o których ksiądz Pronzato pisze, że „zastąpili pośpiech czujnością, niepokój – nadzieją, maskowanie się – własną twarzą”. Inszallach (jak Bóg da).

Anna Ławniczak (Ranja, co znaczy melodia)