logo

Lucjan Wesołowski, The Lucyan Group, Orientacja na Orient, sitar, Hybrydy, buddyzm, orient-jazz, multiinstrumentalista, Led ZeppelinDziś mówi się: muza. Nie lubię tego określenia. Wolę normalnie: muzyka. Ona sprawiła, że spotkałem Lucjana Wesołowskiego, kompozytora i multiinstrumentalistę, który na fletach, bębnach, sitarze i gitarach wygrywa swój muzyczny portret. To niesamowite, ale z Luckiem Wesołowskim znam się już... 35 lat. Poznałem go w 1978 roku w Olsztynie na pięknej imprezie "Spotkania zamkowe. Śpiewajmy poezję".


Potem widywałem go sporadycznie na różnych koncertach, aż w 1981 roku Lucek ściągnął mnie do Studia Piosenki, które prowadził w warszawskim klubie Hybrydy. Można więc powiedzieć, że to Lucek namówił mnie na śpiewanie zawodowe. Z Hybrydami związałem się na siedem niesamowitych lat, ale to temat na inne opowiadanie. Dziś Lucjan jest nie tylko muzykiem. Od wielu lat idzie swoją ścieżką duchowego rozwoju, dojrzewa i pomaga dojrzewać innym. Rozmawiam więc z Luckiem i o muzyce, i o duchowości, i... o zdrowym jedzeniu.

Sławomir Zygmunt: Wiem, że zajmujesz się różnymi rzeczami... Kim właściwie jesteś? Muzykiem, filologiem, pośrednikiem handlowym, trenerem rozwoju osobistego?
Lucjan Wesołowski: Wszystkim jednocześnie... Trochę też dziennikarzem - kilkanaście moich artykułów zostało opublikowanych w prasie polskiej i włoskiej. Tłumaczem, autorem tekstów piosenek itd. Napisałem też książkę pt. „Moje ABC duchowości”. W Polsce utrzymywałem się z muzyki. We Włoszech podstawą moich zarobków jest pośrednictwo handlowe. Najgłębiej w moim sercu siedzi muzyka pospołu ze sprawami duchowymi i literackimi.  

Porozmawiajmy o muzyce. Jak to się zaczęło?
Gdy miałem 11 lat pojechałem na pierwszy w moim życiu obóz harcerski. I tam przeżyłem moje pierwsze fascynacje muzyczne wieczorami przy ognisku, a gdy miałem 15 lat zainspirował mnie i zainicjował na drodze muzycznej mój brat muzyk, Romuald, świetny multiinstrumentalista i wokalista. To dzięki niemu zacząłem grać na gitarze i gitarze basowej, głównie popularne wtedy utwory rockowe m.in. mojego ulubionego zespołu „Led Zeppelin”. Prowadziłem - ucząc się w liceum - zespoły o nazwach „Pryzmat” i „Wahadło”, zacząłem komponować. Grałem rocka do czasów studiów. Wtedy zacząłem się interesować innymi rodzajami muzyki, jak ballada, poezja śpiewana, bossa nova, muzyka orientalna....

Jakie to były studia?
Filologia polska na Uniwersytecie Łódzkim. Wtedy też zainteresowałem się szeroko pojętą religijnością... Studiowałem różne mądre księgi, wiem trochę na temat chrześcijaństwa, zaś filozofią Wschodu zająłem się bliżej, gdy na drugim lub trzecim roku studiów uczestniczyłem w kursie jogi. Wówczas zaintrygował mnie głęboki wymiar duchowości charakterystyczny dla kultury Indii.

A muzyka orientalna?

Po raz pierwszy usłyszałem muzykę indyjską na żywo w czasie studiów. Było to podczas pewnego koncertu w Łodzi. Grał Shiv Kumar Sharma, wirtuoz grający na indyjskich cymbałach pochodzenia perskiego zwanych santur. Nie rozumiałem tej  muzyki, nie wiedziałem jak jej słuchać. Dopiero po pewnym czasie, może po jednej trzeciej koncertu znalazłem do niej klucz. Przestałem śledzić linie melodyczną, po prostu oddałem się muzyce. Zapadłem wtedy w stan jakby transu... Uniosły mnie te dźwięki w inny świat. Potem zainteresowałem się także muzyką arabską, perską, chińską, japońską itd. Ciekawostka - gram często na koncertach pewną melodię buriacką. Dla wyjaśnienia - Buriacja to część Syberii, leży blisko Mongolii.

Na jakich grasz instrumentach?
Lista jest długa... Sitar, gitara, gitara bezprogowa (fretless), gitara basowa, flet prosty, flety bambusowe z różnych krajów, etniczne instrumenty strunowe jak buzuki, saz, mandola, oud, tanbur, esraj itp. Także na instrumentach perkusyjnych, jak bęben afrykański „djembe” czy darabuka (bęben arabski) oraz na perkusji.

Masz jakiś instrument podstawowy?
Tak, jest nim gitara. A w dziedzinie muzyki etnicznej moim głównym instrumentem jest sitar. Pochodzi z Indii i ma zwykle 21 lub 22 struny. Jego pudło rezonansowe zrobione jest z dyni. Ma bardzo długi gryf, gra się głównie na jednej strunie. Pozostałe to struny burdonowe, dające stały dźwięk oraz struny rezonansowe.

Czy jest to trudny instrument?
Aby nauczyć się grać na sitarze w podstawowym zakresie utalentowany gitarzysta potrzebuje kilka-kilkanaście miesięcy. Jednak żeby grać swobodnie potrzeba kilku lat ćwiczeń.

Lucjan Wesołowski, The Lucyan Group, Orientacja na Orient, sitar, Hybrydy, Shakti Vilas, buddyzm, orient-jazz, multiinstrumentalista, Led ZeppelinOd kiedy grasz na sitarze?
To był rok 1981. Wówczas instrument bardzo zbliżony do sitaru wykonał na moje zamówienie artysta plastyk i muzyk z Wrocławia Andrzej Dudek-Dürer. Zaś pod koniec lat 80. kupiłem najpierw niezły indyjski sitar w Polsce, a potem, będąc w Indii, zamówiłem lekko zmodyfikowany według moich wskazówek dobry sitar, na którym gram do dziś. Potem nabyłem inne sitary, mam ich w sumie pięć.

Uczyłeś się na nim grać sam, czy miałeś nauczyciela?
Najpierw uczyłem się sam i gdy pojechałem do Indii grałem już dość sprawnie. W świętym mieście Varanasi (Benares) brałem lekcje gry na tym instrumencie, ale nie wszystkie reguły przekazywane przez nauczyciela przypadły mi do gustu. Otóż według tradycji operuje się na gryfie sitaru tylko dwoma palcami lewej ręki, a uderza w struny jednym palcem prawej. Ja już wcześniej wypracowałem swoją metodę, opartą na technice gitarowej. Posługuję się czterema palcami lewej ręki i trzema palcami prawej, co pozwala mi grać znacznie szybciej i sprawniej. Według tradycji na wskazujący palec prawej ręki zakłada się specjalny pazurek, zwany „mizrab”, służący do szarpania strun. Ja używam trzech mizrabów.

Czy jesteś pewien, że taka technika jest lepsza?
Granie według tradycyjnego systemu jest bardzo niewygodne, ogranicza, niczego nie dając w zamian. Nie znalazłem do dziś powodu, grając od tylu lat, żeby się do tych zaleceń stosować. Co ciekawe, nie spotkałem do dzisiaj nikogo, kto by grał podobnie do mnie. Jestem więc może prekursorem, a na pewno oryginałem.

Grasz na wielu instrumentach, więc ile ich masz w sumie?
Około 150, z tego około 100 fletów, przede wszystkim bambusowych. A wśród nich najwięcej mam fletów indyjskich, zwanych „bansuri”. Te instrumenty znajdują się w większości w Weronie, gdzie mieszkam od roku 1983.