logo

Mało kto pamięta, że u początku swojej kariery był pan właśnie scenarzystą.

Milos Forman, Justyna Kobus, Sławomir Zygmunt, kino, film, the movie, Amadeusz, Amadeus, Mozart, Salieri, Nieznośna lekkość bytu, Milan Kundera, Larry Flint, Lot nad kukułczym gniazdem, Jack Nicholson, Goya, Duchy Goi, kontrowersyjny, bohater, monotonne, nudne, boss, walka, ucieczka, rzeczywistość, World Series of Poker, Nicolas Cage, Czechosłowacja, Ameryka, Amarillo Slim, teatr, totalitarny reżim, cenzura, Auschwitz, Oświęcim, Muzeum Prado, Okropności wojny, malarstwo, malarz, artysta, Lorentzo, okupacja, śmierć, obóz koncentracyjny, konflikt, żądza władzy, Wielka Inkwizycja, przekleństwo, Hiszpania, komunizm, mechanizmy, Saul Zaentz, producent, produkcja, Europa, Amerykanie, Javier Bardem, scenariopisarstwo, scenariusz, Praga, Philip Kaufman, ekran, widz, publikacja, reżyser, reżyserowanie, realizacja, nagroda, Oscar, humor, Czesi, intelektualista, ideologiczna cenzura, 1968 rok, praska wiosna, Hollywood, Szwejk, powieść, krytyka, krytyk, nihilizm, wpływy kasowe, snobizm, Thomas Preston, poker, pokerzysta, akcja, opowieść, historia, student, poeta, Czechy, pisarz, aktor, scenografia, zawód, humor, sąsiad, Europa, bunt, kultura, idiota, Tak, skończyłem wydział scenopisarstwa w Pradze i pisałem całe mnóstwo scenariuszy. Jeden za drugim. Dla bardzo wielu reżyserów. Jedne były lepsze, inne gorsze, ale szalenie różnorodne. Na wydziale scenopisarstwa jednym z moich nauczycieli był Milan Kundera, wówczas już znany poeta. Był niewiele starszy od nas, swoich studentów. Pamiętam, że kobiety uwielbiały go, szalały wręcz na jego punkcie. Kazał mi czytać mnóstwo książek, które po latach okazały się szalenie pomocne – najpierw podczas pisania scenariuszy, potem tę wiedzę wykorzystywałem, pracując nad filmem. Napisałem setki stron, analizując cudze filmy i scenariusze, właśnie za jego namową.

Zawsze żałowałam, że to nie pan zaadaptował "Nieznośną lekkość bytu". Philip Kaufman co prawda zrobił niezły film, ale zdaje się, że Kunderze wyjątkowo nie przypadł on do gustu.

Nie przypadł mu do gustu to delikatnie powiedziane… On się zwyczajnie wściekł! Dostał szału! Bardzo nie spodobała mu się ta adaptacja, jego zdaniem nazbyt hollywoodzka, pełna uproszczeń. A nie był to zły film, naprawdę… Od tamtej pory – a był to rok 1988 – nie wyraził już nigdy zgody na przeniesienie żadnego ze swoich dzieł na ekran. Ale muszę przyznać, że myślałem przez jakiś czas o ekranizacji tej genialnej powieści. Jak wiadomo, ona nigdy nie ukazała się w Czechosłowacji, ani potem w Czechach, bo Kundera kategorycznie zabronił publikacji w rodzinnym kraju. Ale tak jakoś wyszło, że nim ja dojrzałem do tego, by ruszyć z projektem, Philip Kaufman już rozpoczął pracę nad filmem.

Co naprawdę przekonało pana do reżyserowania?

To było coś, co nosiłem w sobie od dzieciństwa – pragnienie, by opowiadać historie, które będą przyciągać uwagę tłumów. Więc najpierw było pisanie tych historii, ale zdarzało się, że to, co potem oglądałem na ekranie różniło się tak bardzo od tego, o czym ja sam myślałem, pisząc, że w końcu zdecydowałem się spróbować sam opowiedzieć własną historię. Tak powstał mój pierwszy film. Reżyser filmowy to dość szczególna profesja. On na planie jest po trosze wszystkim – trochę pisarzem, trochę aktorem, a nawet montażystą i autorem scenografii. To naprawdę dziwny zawód, ale wspaniały, kiedy na twoich oczach wyrasta zmaterializowana własna wizja.

Udało się panu to, co w przypadku filmowców z Europy jest rzadkością. Robiąc furorę w Hollywood, pozostał pan wierny własnemu stylowi opowieści, nawet pańskie poczucie humoru pozostało bliższe Szwejkowi – archetypowi kulturowemu Czechów.

Zależało mi na tym, choć nie było łatwo. To, co było oczywiste w przypadku filmów zrobionych w Pradze "Pali się moja panno" czy "Miłość blondynki", zupełnie nie sprawdzało się w Ameryce. Na początku "Lot…", gdzie mamy do czynienia z całkiem nieamerykańskim poczuciem humoru bohatera, mimo że oparty na powieści Amerykanina, został zmiażdżony przez krytykę, zarzucano mi nihilizm itp…

… by w efekcie uhonorować film pięcioma najważniejszymi Oscarami!

Milos Forman, Justyna Kobus, Sławomir Zygmunt, kino, film, the movie, Amadeusz, Amadeus, Mozart, Salieri, Nieznośna lekkość bytu, Milan Kundera, Larry Flint, Lot nad kukułczym gniazdem, Jack Nicholson, Goya, Duchy Goi, kontrowersyjny, bohater, monotonne, nudne, boss, walka, ucieczka, rzeczywistość, World Series of Poker, Nicolas Cage, Czechosłowacja, Ameryka, Amarillo Slim, teatr, totalitarny reżim, cenzura, Auschwitz, Oświęcim, Muzeum Prado, Okropności wojny, malarstwo, malarz, artysta, Lorentzo, okupacja, śmierć, obóz koncentracyjny, konflikt, żądza władzy, Wielka Inkwizycja, przekleństwo, Hiszpania, komunizm, mechanizmy, Saul Zaentz, producent, produkcja, Europa, Amerykanie, Javier Bardem, scenariopisarstwo, scenariusz, Praga, Philip Kaufman, ekran, widz, publikacja, reżyser, reżyserowanie, realizacja, nagroda, Oscar, humor, Czesi, intelektualista, ideologiczna cenzura, 1968 rok, praska wiosna, Hollywood, Szwejk, powieść, krytyka, krytyk, nihilizm, wpływy kasowe, snobizm, Thomas Preston, poker, pokerzysta, akcja, opowieść, historia, student, poeta, Czechy, pisarz, aktor, scenografia, zawód, humor, sąsiad, Europa, bunt, kultura, idiota, No tak, ale to potem. A ja kocham ten rodzaj humoru jaki mają Czesi, i uważam, że to on właśnie utrzymuje ten maleńki naród przy życiu od wieków. Otoczony przez bardzo potężnych sąsiadów, przez ostatnie 2 tys. lat próbujących zdominować tę część Europy, nie mógł nigdy ochronić się przez władzę, więc próbuje przetrwać przez humor. I chyba z niezłym skutkiem.

A nie ma pan – rasowy intelektualista – wrażenia, że tak jak w Czechosłowacji tłamsiła cenzura ideologiczna, w Hollywood panuje cenzura, nazwijmy ją – "handlowa"?

Mam. Zgadzam się w zupełności, choć jednocześnie mam to szczęście, że pracuję z najbardziej niezależnym, ale też chyba najpotężniejszym dziś w Ameryce i nie tylko, producentem – Saulem Zaentzem, który daje mi zupełnie wolną rękę. I nie myśli wyłącznie w kategoriach kasowych wpływów. Ale to prawda, tu obowiązuje wymóg rynkowości, stanowiąc rodzaj cenzury. Powiem jednak szczerze – wolę go od tamtej ideologicznej cenzury, kiedy miałem do czynienia ze stadem nie mających pojęcia o kinie i kulturze idiotów. Mimo że nie było mi łatwo się przestawić w Ameryce z tego naszego europejskiego snobizmu – w sensie pozytywnym – na wymaganą tu dosłowność stylu opowiadania… Myślę o tak bliskich europejskim filmowcom otwartych zakończeniach, kiedy zostawiamy widownię ze znakiem zapytania, i każemy jej domyślić się, co naprawdę chcieliśmy ważnego powiedzieć.

Zaś Hollywood lubi wyraziste, by nie rzec łopatologiczne zakończenia.

To jest to, co najbardziej mnie denerwuje w kinie amerykańskim. I Hollywood chce wiedzieć dokładnie, który to jest dobry facet, który zły, i to ten pierwszy powinien zawsze wygrywać. A przecież życie tak nie wygląda! Ale tu rozrywka jest na pierwszym miejscu, badanie duszy ludzkiej dopiero na drugim. W kinie europejskim mamy sytuację odwrotną. To kino intelektu, nie trzyma się kurczowo ustalonych reguł – Milos Forman, Justyna Kobus, Sławomir Zygmunt, kino, film, the movie, Amadeusz, Amadeus, Mozart, Salieri, Nieznośna lekkość bytu, Milan Kundera, Larry Flint, Lot nad kukułczym gniazdem, Jack Nicholson, Goya, Duchy Goi, kontrowersyjny, bohater, monotonne, nudne, boss, walka, ucieczka, rzeczywistość, World Series of Poker, Nicolas Cage, Czechosłowacja, Ameryka, Amarillo Slim, teatr, totalitarny reżim, cenzura, Auschwitz, Oświęcim, Muzeum Prado, Okropności wojny, malarstwo, malarz, artysta, Lorentzo, okupacja, śmierć, obóz koncentracyjny, konflikt, żądza władzy, Wielka Inkwizycja, przekleństwo, Hiszpania, komunizm, mechanizmy, Saul Zaentz, producent, produkcja, Europa, Amerykanie, Javier Bardem, scenariopisarstwo, scenariusz, Praga, Philip Kaufman, ekran, widz, publikacja, reżyser, reżyserowanie, realizacja, nagroda, Oscar, humor, Czesi, intelektualista, ideologiczna cenzura, 1968 rok, praska wiosna, Hollywood, Szwejk, powieść, krytyka, krytyk, nihilizm, wpływy kasowe, snobizm, Thomas Preston, poker, pokerzysta, akcja, opowieść, historia, student, poeta, Czechy, pisarz, aktor, scenografia, zawód, humor, sąsiad, Europa, bunt, kultura, idiota, początek – środek – momenty zwrotne… Szuka rozwiązań oryginalnych, pozwala zgłębiać meandry chaotycznej rzeczywistości. Stać je na odrobinę potrzebnego sztuce szaleństwa. Najbardziej żałuję, że mimo 40 lat pobytu tutaj, nigdy nie będę czuł na tyle języka, jak czuję czeski, i nigdy nie będę mógł pracować w Ameryce jako scenarzysta, bo tych językowych niuansów już nie pojmę. Bo tak już jest, że potrafisz usłyszeć je wyłącznie – jak ja to nazywam – "w języku matki". Odkryłem tu jakiś czas temu czeską knajpę –  chodzę tam czasem, siadam niedaleko grupki ludzi i… podsłuchuję. Wyłapuję każdy, nawet idiotyczny żart językowy i żałuję, że nie dane mi będzie napisać go po angielsku. Czasami pytają mnie: "A śnisz jeszcze po czesku czy po angielsku?". A nie to jest najważniejsze. Liczy się to, w którym języku potrafisz naprawdę, bez najmniejszego "ale", docenić poezję. To jest ta różnica. Ja mogę naprawdę docenić poezję w czeskim języku. Nie mogę, choć bardzo się staram, poczuć jej tak do końca w angielskim. I tylko tego mi żal, gdy pytają, czy tęsknię za krajem. Poza wszystkim zaś moje życie tutaj jest fascynujące. Wierz mi na słowo, nie jest tak nudne jak moje filmy.

Rozmawiała: Justyna Kobus

Przeczytaj także wywiady Justyny Kobus: Jerzy Skolimowski: wolny człowiek,
Xawery Żuławski: trzeba mieć cos stałego, David Lynch: wolę kino europejskie.

Justyna Kobus – dziennikarka, krytyk filmowy, 3 lata szef kultury we "Wprost", 2 lata krytyk filmowy "Dziennika", od 2007 szef kultury w "Sukcesie". Członek FIPRESCI i Koła Piśmiennictwa przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich.