Warning: Zend OPcache API is restricted by "restrict_api" configuration directive in /home/slawomirxv/www/libraries/vendor/joomla/filesystem/src/File.php on line 337
Milos Forman: lubię genialnych szaleńców - Sławomir Zygmunt - muzyk, kompozytor, dziennikarz

logo

Hollywood chce wiedzieć dokładnie, który to jest dobry facet, który zły i to ten pierwszy powinien zawsze zwyciężyć. A przecież życie tak nie wygląda! - mówi Justynie Kobus Milos Forman. Ten genialny czeski reżyser, choć od wielu lat mieszka w Stanach, mówi i śni po angielsku, poezję przeżywa tylko po czesku. I tęskni do czeskiego poczucia humoru, które według niego, jest siłą utrzymującą ten naród przy życiu.


Justyna Kobus
: Po filmie "Amadeusz" o Mozarcie zajął się pan Goyą, a w planach, o ile wiem, film o kolejnym szaleńcu Thomasie Prestonie, pokerowym mistrzu. Najwyraźniej ma pan słabość do genialnych szaleńców.

Milos Forman: Zawsze powtarzam, że kocham wariatów, co widać w moich filmach. Nawet nie muszą być geniuszami, byleby wyróżniali się na tle drepczących wokół własnych spraw przeciętniaków odwagą dobijania się o własną, wewnętrzną wolność. Zresztą przeciętniak to mało wdzięczny obiekt dla filmowca. Ludzie nie chcą oglądać na ekranie bohaterów wiodących monotonne, nudne życie, od którego sami próbują uciec. Zwykle więc szukam bohaterów, których cechuje bunt i niezgoda na zastaną rzeczywistość, którzy, czasem nawet w nie do końca słusznej sprawie, mają odwag podjąć walkę ze światem. Tak było w przypadku niby zwyczajnego, ale zbuntowanego przeciw okrutnym szpitalnym bossom, McMurphy’ego w "Locie nad kukułczym gniazdem", ale i w przypadku znacznie bardziej kontrowersyjnego, mającego odwagę żyć wedle własnych norm i chłeptać życie jak wino Larry'ego Flinta. To, że opowiadam o takich, a nie innych ludziach, nie znaczy, że myślę jak oni. Jedynym wyznacznikiem przy wyborze bohatera jest dla mnie jego atrakcyjność. Preston to zwycięzca najbardziej prestiżowego turnieju pokerowego na świecie "World Series of Poker", postać nader kontrowersyjna, ale szalenie interesująca. Film powstanie w oparciu o jego głośną w Ameryce biografię "Amarillo Slim", a główną rolę zagra aktor, którego uwielbiam –  Nicholas Cage.

Kryterium wyboru bohaterów stanowi dla pana ich gotowość do buntu, ale oni wszyscy są niszczeni przez system zakazów, cenzurę obyczajową, ludzką głupotę. Bunt staje się przyczyną ich klęsk, nie zwycięstw.

Taki już los buntowników… Mimo to jestem zdania, że warto ryzykować, sens tkwi przecież już w samej walce o tę wewnętrzną wolność. Jak się zastanawiam teraz, to dochodzę do wniosku, że ta moja miłość do wojujących o nią bohaterów ma prawdopodobnie swoje korzenie w najsmutniejszych i najboleśniejszych doświadczeniach mojego życia. Żyłem w dwóch totalitarnych reżimach – jako dziecko pod panowaniem nazizmu, który zabrał mi rodziców, i potem w komunizmie. Część mojego życia zawodowego, to co robiłem w Czechosłowacji w teatrze, w filmach, to była nieustanna walka z wszechobecną cenzurą, z durnymi urzędnikami. Chyba za ich sprawą ukształtował się mój sposób patrzenia na świat, przekonanie, że trzeba próbować go zmieniać.

Poza ekranem też pan tego próbuje?

Nie, bo ja jestem straszliwym tchórzem. Umiem to robić tylko w swoich filmach, za nic nie zaryzykowałbym prywatnego życia, spokoju najbliższych. Ale też nigdy bym nikogo nie zdradził.

W pana ostatnim (jak na razie) filmie "Duchy Goi" tytułowy bohater - Goya, który z pasją uwiecznia zwyrodnienia Inkwizycji, barbarzyństwo i głupotę ludzką, na szczęście tchórzem nie jest. Największą cenę za jego odwagę płaci jednak nie on lecz jego muza.

Milos Forman, Justyna Kobus, Sławomir Zygmunt, kino, film, the movie, Amadeusz, Amadeus, Mozart, Salieri, Nieznośna lekkość bytu, Milan Kundera, Larry Flint, Lot nad kukułczym gniazdem, Jack Nicholson, Goya, Duchy Goi, kontrowersyjny, bohater, monotonne, nudne, boss, walka, ucieczka, rzeczywistość, World Series of Poker, Nicolas Cage, Czechosłowacja, Ameryka, Amarillo Slim, teatr, totalitarny reżim, cenzura, Auschwitz, Oświęcim, Muzeum Prado, Okropności wojny, malarstwo, malarz, artysta, Lorentzo, okupacja, śmierć, obóz koncentracyjny, konflikt, żądza władzy, Wielka Inkwizycja, przekleństwo, Hiszpania, komunizm, mechanizmy, Saul Zaentz, producent, produkcja, Europa, Amerykanie, Javier Bardem, scenariopisarstwo, scenariusz, Praga, Philip Kaufman, ekran, widz, publikacja, reżyser, reżyserowanie, realizacja, nagroda, Oscar, humor, Czesi, intelektualista, ideologiczna cenzura, 1968 rok, praska wiosna, Hollywood, Szwejk, powieść, krytyka, krytyk, nihilizm, wpływy kasowe, snobizm, Thomas Preston, poker, pokerzysta, akcja, opowieść, historia, student, poeta, Czechy, pisarz, aktor, scenografia, zawód, humor, sąsiad, Europa, bunt, kultura, idiota, To prawda. Wszyscy pytają, czy historia opowiedziana w filmie wydarzyła się naprawdę. Odpowiadam: niezupełnie, ale wszystko, co oglądamy na ekranie, jest prawdą, tyle, że zdarzyło się w innym miejscu, innym czasie, w innych konfiguracjach. Pewien artysta hiszpański miał bratanka, który został niesłusznie skazany przez inkwizytorów i uwięziony. Ja zamieniłem go na piękną dziewczynę, której kazałem być muzą Goi. Mnich Lorentzo, sprawca całego zła, którego ofiarą staje się niewinna dziewczyna, istniał naprawdę, jednak w rzeczywistości nigdy nie kontaktował się z Goyą. Samo tło wydarzeń jednak dość wiernie oddaje historyczne realia. Pomysł na ten film zrodził się bardzo dawno, kiedy w Muzeum Prado stanąłem przed "Okropnościami wojny" i odnalazłem w nich echa wydarzeń z mojego własnego życia – najpierw lata okupacji i śmierć rodziców w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, okres panowania komunistycznego reżimu. I właśnie wtedy, gdy stałem przed tym obrazem, zdecydowałem, że zrobię film, w którym Goya i jego twórczość będą centralnym punktem. Szybko odkryłem, że z pomocą jego malarstwa łatwiej będzie mi opowiadać historię, niż przekazując ją wprost.

Sądziłam, że to Goya będzie głównym bohaterem filmu. Tymczasem jest na drugim planie.

Nie chciałem kręcić biografii malarza, ale opowiedzieć ciekawą historię. Zwykle na ekranie przekonująco buduje ją konflikt: między postaciami, między odmiennymi racjami, itp. Tak jak w "Amadeuszu" między Mozartem a Sallierim. Tutaj mamy konflikt między niewinną absolutnie dziewczyną i uosobieniem apodyktycznej władzy – Wielką Inkwizycją. Zależało mi na tym, by pokazać, że jak świat światem, w każdej epoce historycznej żądza władzy, obsesyjne pragnienie panowania nad innymi zawsze były przekleństwem. I zawsze niosły ze sobą niewinne ofiary, bo zarażeni władzą hierarchowie każdego, kto mógłby im przeszkodzić, gotowi byli niszczyć. Film rozgrywa się za czasów hiszpańskiej Inkwizycji, bo w tych czasach żył Goya, ale równie dobrze, gdy mowa o mechanizmie jaki pokazuje, mógłby dziać się w dobie panowania komunizmu.

Nie bał się pan, że dla Amerykanów nie mających pojęcia o historii Europy film będzie niezrozumiały?

To już ich problem. Nie podejrzewam jednak, by nieznajomość historycznego kontekstu przeszkadzała w odbiorze tej historii, w której jest i wielka miłość i wielki dramat. Miałem ten luksus tym razem, że nie musiałem oglądać się na wymagania żadnej z wielkich wytwórni – Amerykanie nie włożyli w ten film nawet złotówki, od początku było wiadomo, że z uwagi na temat, obraz w całości powstanie w Hiszpanii. Szczerze mówiąc, wraz z moim przyjacielem i jednocześnie producentem najważniejszych moich filmów Saulem Zaentzem podejrzewaliśmy, że nie znajdziemy w ogóle na ten film amerykańskiego dystrybutora. Zdziwiłem się, że jest. W ten projekt wpisana była "europejskość" i planowaliśmy od razu, że film najpierw wejdzie do do europejskich kin. Dopiero gdzieś w okolicach czerwca pojawi się w Ameryce.

Słynie pan z tego, że często pozwala aktorom improwizować na planie. Jak było w przypadku "Duchów Goi"?

Chyba z wiekiem robię się coraz bardziej upierdliwy i apodyktyczny i już nie pozwalam na tak wielką swobodę, jak to miało miejsce choćby w przypadku Jacka Nicholsona, który w "Locie…" szalał wprost na planie. Wciąż Milos Forman, Justyna Kobus, Sławomir Zygmunt, kino, film, the movie, Amadeusz, Amadeus, Mozart, Salieri, Nieznośna lekkość bytu, Milan Kundera, Larry Flint, Lot nad kukułczym gniazdem, Jack Nicholson, Goya, Duchy Goi, kontrowersyjny, bohater, monotonne, nudne, boss, walka, ucieczka, rzeczywistość, World Series of Poker, Nicolas Cage, Czechosłowacja, Ameryka, Amarillo Slim, teatr, totalitarny reżim, cenzura, Auschwitz, Oświęcim, Muzeum Prado, Okropności wojny, malarstwo, malarz, artysta, Lorentzo, okupacja, śmierć, obóz koncentracyjny, konflikt, żądza władzy, Wielka Inkwizycja, przekleństwo, Hiszpania, komunizm, mechanizmy, Saul Zaentz, producent, produkcja, Europa, Amerykanie, Javier Bardem, scenariopisarstwo, scenariusz, Praga, Philip Kaufman, ekran, widz, publikacja, reżyser, reżyserowanie, realizacja, nagroda, Oscar, humor, Czesi, intelektualista, ideologiczna cenzura, 1968 rok, praska wiosna, Hollywood, Szwejk, powieść, krytyka, krytyk, nihilizm, wpływy kasowe, snobizm, Thomas Preston, poker, pokerzysta, akcja, opowieść, historia, student, poeta, Czechy, pisarz, aktor, scenografia, zawód, humor, sąsiad, Europa, bunt, kultura, idiota, archetypimprowizował i coś tam dodawał do scenariusza. Teraz jednak wychodzę z założenia, że pewne sceny muszą zostać zrobione dokładnie tak, jak są napisane w scenariuszach, inaczej ucierpiałoby albo tempo akcji, albo struktura opowieści. Kiedyś te proporcje były w moich filmach odwrócone – dziś jestem zdania, że gdyby zrobić film zbudowany z zaimprowizowanych fragmentów, okazałoby się, że byłby pioruńsko nudny. Nie do przebrnięcia. Improwizacja sprawdza się wówczas, gdy nagle pojawia się pomysł – klejnot, jakaś scena która sprawia, że masz uczucie objawienia, i czujesz, że musisz ją włączyć do filmu, bo jest niepowtarzalna, genialna wręcz. W "Duchach Goi" parę razy zaakceptowałem pomysły Javiera Bardema, na które wcześniej sam nie wpadłem, ale generalnie to opowieść dość wierna scenariuszowi.