Wuxia - najemni wojownicy
Pora wyjaśnić, co to jest wuxia, bo namnożyło się na ten temat mnóstwo nieścisłości. Wuxia, to była klasa najemnych wojowników z czasów Konfucjusza, adeptów wschodnich sztuk walki, którzy nade wszystko cenili sobie wolność. Byli niczym błędni rycerze, nie mieli stałego zajęcia, nie poczuwali się do lojalności wobec rządzących. Mieli buntowniczą naturę, ich celem była wolność absolutna. W sztukach walki byli niedoścignionymi mistrzami. Wuxia żyli w świecie, który nosił nazwę Giang Hu. W Chinach powstał cały gatunek literacki opowiadający o ich przygodach. Kino na większą skalę przyswoiło sobie wuxia właściwie dopiero niedawno. Co prawda i King Hu, i Zhang Che, i (wczesny) John Woo („Salut dla rycerza” - 1978) wprowadzili do swoich filmów pewne elementy wuxia, ale bardziej związane z charakterystyką bohatera, który był wolnym, zbuntowanym mistrzem kung-fu. W mniejszym stopniu z umiejętnościami poruszania się wojowników, których nie krępuje prawo grawitacji, jak to wykorzystali Ang Lee („Przyczajony tygrys, ukryty smok”) i Zhang Yimou („Hero” i „Dom Latających Sztyletów”).
Przez całe lata w Chińskiej Republice Ludowej kręcono bardzo mało filmów kung-fu (do najlepszych należał znany z polskich ekranów „Klasztor Shaolin” – 1982, z debiutującym jeszcze jako Li Lian-Jie – Jetem Li), palmę pierwszeństwa w tej dziedzinie dzierżył Hongkong, który stał się światową stolicą filmowej „kopaniny”. Było to dosyć dziwne, bo przecież Chiny były kolebką wschodnich sztuk walki, to tam narodziło się kung-fu, z którego wywodzi się większość stylów walki (karate, kenjitsu - Japonia, muay thay - Tajlandia, hapkido, taekwondo – Korea, vietvodao - Wietnam), to na terenie Państwa Środka znajdowały się dwa słynne klasztory, Shaolin i Wudang, niezmiernie zasłużone dla rozwoju sztuki walki. Dlaczego wcześniej kręcono tak mało filmów kung-fu w Chińskiej Republice Ludowej? Co było tego przyczyną? Kiedy w 1949 roku władze w Chinach objęli komuniści, zakazali trenowania kung-fu, twierdząc, że to przeżytek. Wprowadzono drakońskie kary, łącznie z więzieniem. Tak drastyczna polityka spowodowała, że wielu mistrzów wyjechało z Chin, głównie do Hongkongu, ale także do innych krajów. Doprowadziło to do stopniowego ograniczenia linii przekazu w wyniku czego nastąpił powolny upadek kung-fu. Taka polityka władz nie była trudna do odgadnięcia. Chodziło o to, by pozbawić oręża dziesiątki milionów ludzi. Ci świetnie wyszkoleni wojownicy stanowili wielką armię i w przeszłości to właśnie z nich rekrutowali się powstańcy oraz członkowie tajnych stowarzyszeń podczas walki o wyzwolenie spod władzy dynastii mandżurskiej. Tak więc Szkoły kung-fu mogły być zagrożeniem dla komunistycznej władzy w Chinach. Dopiero po „rewolucji kulturalnej”, w latach 70. rygorystyczna polityka władz ChRL uległa rozluźnieniu. Powstał Specjalistyczny Instytut Wu Shu, przy czym pojawiła się formuła sportowa kung-fu. Jednak sport narzucił pewne ograniczenia. Odrzucono bojowy charakter kung-fu, którego głównym celem jest pokonanie przeciwnika, nierzadko przy użyciu bardzo ostrych technik.
Sztuka wojenna
Dopiero w 1997 roku (wtedy Wielka Brytania zwróciła terytorium Hongkongu Chinom) sytuacja się zmieniła. Chińscy filmowcy zaczęli współpracować z wytwórniami, producentami, aktorami, choreografami scen walk z Hongkongu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zaczęły powstawać filmy dużo głębsze pod względem treści, olśniewające pod względem obrazu. Chińczycy połączyli w sposób niezwykły niebanalną opowieść (nierzadko miłosną), ubraną w historyczny kostium, z efektownymi scenami pojedynków kung-fu jakich jeszcze w historii kina nie było.
Zhang Yimou w „Domu Latających Sztyletów” nie tylko czerpie pełnymi garściami z King Hu i Zhang Che, ale także z traktatu „Sztuka wojenna”, napisanego dwa i pół tysiąca lat temu przez Sun Zi, chińskiego mędrca i generała. Zresztą oryginalny tytuł filmu „Shi Mian Mai Fu” oznacza dosłownie „zasadzkę z dziesięciu stron”. W „Domu Latających Sztyletów” to co wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest, do końca nie wiadomo kto jest kim, każdy przywdział jakąś maskę, gra kogoś innego. Sun Zi powiada: „Wojna to sztuka wprowadzania w błąd. Więc jeśli coś możesz, udawaj, że nie możesz. Jeżeli jesteś gotów, udawaj bezczynność. Będąc blisko, udawaj, że jesteś daleko. Będąc daleko, udawaj, że jesteś blisko. Jeżeli wróg szuka swej korzyści pokaż mu przynętę, aby go zwabić. Wpraw przeciwnika w błąd i wtedy uderzaj”.
Zhang Yimou swój film zadedykował Anicie Mui. Znana aktorka i piosenkarka (nazywana „chińską Madonną”) miała wystąpić w „Domu Latających Sztyletów” w roli tajemniczej przywódczyni tajnego stowarzyszenia. Niestety, 30 grudnia 2003 roku Anita Mui zmarła. Występujący w roli Jin Takeshi Kaneshiro jest jednym z najbardziej znanych aktorów z Hongkongu. Zagrał w 27 filmach, m.in. w „Chungking Express” (1994) i „Upadłych aniołach” (1995) Wong Kar-Waia. Polska telewizja nie tak dawno temu pokazała „Running Out of Time” (1999), film z Kaneshiro, o człowieku, któremu zostały 72 godziny życia. Oprócz talentu aktorskiego jest on również niekwestionowaną gwiazdą azjatyckiego rynku muzycznego. Podobnie Andy Lau (wcielił się w postać Leo), zaczynał karierę na rynku muzycznym, by wkrótce stać się gwiazdą kina. Od 1981 roku do 2004 zagrał w 115 (!) filmach. Rolę Mei brawurowo zagrała Zhang Ziyi, określana jednym z największych chińskich odkryć ostatnich lat. Zadebiutowała w filmie Zhanga Yimou „Droga do domu”. Jej kolejnymi filmami, dzięki którym podziwiał ją cały świat były „Przyczajony tygrys, ukryty smok” Anga Lee i „Hero” Zhanga Yimou.
Sławomir Zygmunt, CINEMA Nr 4, Warszawa 2005
Przeczytaj także Jackie Chan: tańczy i kończy
Siła Bruce'a Lee
Artykuł "Wuxia, sztylety i wielka miłość" został opublikowany w miesięczniku CINEMA. Potem tekst został mocno rozszerzony i wykorzystany w książce Sławomira Zygmunta "Bruce Lee i inni. Leksykon filmów wschodnich sztuk walki".
Copyright by Sławomir Zygmunt