W połowie lat 70. XX wieku kupiłem pierwszą płytę Tadeusza Woźniaka (tak zwaną "niebieską"), z takimi utworami jak "Zegarmistrz światła", "Smak i zapach pomarańczy", "Z pragnienia w pragnienie". Te piosenki spodobały mi się do tego stopnia, że wszystkich nauczyłem się grać i śpiewać.
Niestety, był problem ze zdobyciem tekstów Bogdana Chorążuka (na zdjęciu z prawej). Nie były wydrukowane na płycie. Zdobywałem je w następujący sposób: przegrywałem płytę na 4-ścieżkowy magnetofon ZK 140 i potem spisywałem tekst z taśmy, zatrzymując ją co 2, 3 zdania. Później kupowałem płytę Woźniaka i wręczałem przyjaciołom w prezencie. Była ona też swego rodzaju testem dla dziewczyn, z którymi się spotykałem. Sprawdzałem w ten sposób ich wrażliwość na poezję Chorążuka, która wtedy mnie bardzo fascynowała. Chorążuk stał się drugim (po Krzysztofie Kamilu Baczyńskim) moim ulubionym poetą. Jeśli dziewczyna po wysłuchaniu płyty zachwycała się jego wierszami/tekstami, to spotykałem się z nią dalej. Jeśli jednak wyrażała się krytycznie o moim ówczesnym idolu - natychmiast zrywałem z nią znajomość. Marzyłem wtedy, żeby nawiązać współpracę z Chorążukiem, żeby śpiewać jego wiersze. Niestety, w tamtych czasach było to niemożliwe. Ale marzenia się spełniają. 25 lat później poznałem Bogdana Chorążuka i zaprzyjaźniliśmy się. W 2004 roku, z okazji jego 70 urodzin, zrobiłem z nim wywiad do prasy, a Teresa Drozda ze Strefy Piosenki świetny reportaż/wywiad dla Radia Dla Ciebie. Potem zrobiłem kilka wywiadów z Bogdanem Chorążukiem dla portalu CUD. Można je przeczytać wchodząc na stronę www.cialo-umysl-dusza.slawomirzygmunt.pl.
DYLAN
We wczesnej młodości jego piosenki znałem dość pobieżnie. Najlepiej polskie wersje (śpiewane przez Marylę Rodowicz) ballad: "Blowin' In The Wind" (Odpowie ci wiatr) i "The Time They Are a-Changin" (Czas wszystko zmienia) w tłumaczeniach Janusza Bianusza i Jacka Korczakowskiego. Doznałem olśnienia, kiedy składankę wczesnych hitów Boba Dylana pożyczył mi szkolny kolega. Akurat zbiegło się to z polską premierą filmu "Pat Garrett i Billy Kid" (reż. Sam Peckinpah), z udziałem i muzyką Dylana. Od tamtej pory zacząłem grać jego ballady. Zresztą, pierwsze teksty jakie napisałem, mając 16 lat, powstały do melodii Boba Dylana i Cata Stevensa.
HYBRYDY
Do słynnego studenckiego klubu Hybrydy (zobacz zdjęcia w Galerii), mieszczącego się w Warszawie przy ul. Złotej 7/9 (w czasach PRL ulica nazywała się Kniewskiego) ściągnął mnie Lucjan Wesołowski, którego poznałem w 1978 roku w Olsztynie na imprezi "Sptokania zamkowe - Śpiewajmy poezję". Lucek - multiinstrumentalista, "człowiek-orkiestra", wspaniały kumpel. W 1981 roku zakładał w Hybrydach Studio Piosenki i zaproponował, żebym zaczął w nim występować. W sumie spędziłem w klubie prawie 7 lat. Oprócz regularnych koncertów na scenie Hybryd, reaktywowałem tam, po stanie wojennym, w listopadzie 1983 roku, Ogólnopolski Przegląd Piosenki Autorskiej (OPPA) i byłem jego szefem artystycznym przez 5 lat. Zorganizowałem tam także wiele imprez i koncertów, m.in. trzydniową imprezę poświęconą Beatlesom - "A Hard Day's Night"; galowy koncert z okazji 40. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego (co w tamtych czasach, ze względu na cenzurę, nie było proste); koncerty "Z pieśni pokolenia", które odbywały się na Małym Dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego. W Hybrydach odbyła się także premiera spektaklu opartego na dziennikach Edwarda Stachury pt. "Sted: opowieść-wiatr". Z Hybrydami wyjechałem na występy do Finlandii. Zdjęcie z lewej pochodzi z koncertu w Helsinkach (marzec 1984), podczas którego Lucjan Wesołowski zagrał ze mną na drugiej gitarze.