Zastanawiam się, czy XIV edycję Festiwalu Kultury Żydowskiej "Warszawa Singera" można określić jakimś krótkim zdaniem. Sądzę, że jest to niemożliwe. Ze względu na warstwę muzyczną przedsięwzięcia z całą pewnością zasługuje na miano festiwalu mozaiki muzycznej i znakomitych instrumentalistów.
Integralną jego częścią była czwarta edycja Singer Jazz Festival. Wbrew nazwie to nie tylko jazz. Wbrew powiązaniu z Festiwalem Warszawa Singera to nie tylko muzyka żydowska. A sami wykonawcy w trakcie swoich występów prezentują rozmaite style. Nawet pomysłodawca i dyrektor artystyczny Singer Jazz Festival, Adam Baruch, przyznał, że sam zaczyna mieć kłopoty z klasyfikowaniem, które koncerty odbywają się w ramach głównego festiwalu, a które w ramach jego integralnej części. Chyba każdy chciałby mieć kłopot z bogactwem koncertów. Zresztą, jakie to ma znaczenie dla słuchaczy, którzy tłumnie zjawili się na każdym z nich? Najważniejsze były muzyka i piękne wykonania.
Singer Jazz Festival stał się okazją do prezentacji najbardziej żydowskiego spośród instrumentów, tj. klarnetu. Na scenach pojawił się wirtuoz tego instrumentu, Rolf Kuhn. Warto było zobaczyć jak niemal 90-letni (rocznik 1929) artysta porusza się na scenie, jak szybko znajduje porozumienie z pięcioma innymi klarnecistami, którzy podczas koncertu "Clarinet Summit" wystąpili obok mistrza. Muzyka królowała - usłyszeć można było jazzowe aranżacje muzyki żydowskiej, klasycznej i rozrywkowej.
Podczas koncertu zespołu Kroke po raz kolejny stwierdziłem, że słuchanie i oglądanie na żywo występów artystycznych znacznie wzbogaca wiedzę oraz wyobraźnię. Nie pmyślałbym na przykład, żę niektóre odgłosy są efektem wokalizy Tomasza Kukurby, który - jak stwierdziła gościnnie występująca z krakowskim triem Anna Maria Jopek - jest jednym z najlepszych muzyków świaata grających na altówce.
Z kolei podczas oficjalnego otwarcia Singer Jazz Festival zapezentowano utwory legendy polskiego jazzu Krzysztofa Komedy. Koncert był ciekawą kompilacją jazzu tradycyjnego i wspólczesnej muzyki, dzięki czemu twórczość Komedy zyskała nowy wymiar - podobnie jak piosenki słynnej żydowskiej pieśniarki Wiery Gran, prezentowane przez Monikę Chrząstowską . Koncert "Od serca do serca" stał się okazją do posłuchania mocnego i głębokiego głosu aktorki oraz wielu ciekawostek z życia bohaterki wieczoru. Akompaniujący artystce Paweł Leszczyńskiznakomicie posługiwał się tzw. guzikówką. Wielu znawców muzyki twierdzi, że znacznie trudniej gra się na tym instrumencie niż na akordeonie klawiszowym. Zatem chapeau bas!.
Podobne ukłony należą się Warszawskiemy Combo Tanecznemu za koncert "Piosenki huncwotów z Syreniego Grodu". Zespół zdobył dużą popularność - nie tylko w Warszawie. Z wielką przyjemnością i ze wzruszeniem słuchałem utworów przedwojennej Warszawy, przeplatanych ciekawymi opowieściami Jana Emila Młynarskiego (z tych słynnych muzycznych Młynarskich) o ich twórcach.
Również wzruszajęce były koncerty, które nazwałem "wieczorem z Cohenem". Tego samego dnia, niezależnie od siebie wystąpiło dwoje artystów członków ZAIKS-u: Renata Przemyk i Sławomir Zygmunt.
Renata Przemyk podąża własną drogą łącząc doskonałe kompozycje z nieszablonowymi aranżacjami utworów. Między innymi wzięła udział w - opartym na "Księdze tęsknoty" Leonarda Cohena - spektaklu "Boogie Street" lubelskiego Teatru Starego. Do Warszawy przywiozła utwory z tego spektaklu, w tłumaczeniu Daniela Wyszogrodzkiego i aranżacji Krzysztofa Herdzina. Artystka przyznała, że niełatwo jej było przyzwyczaić się do śpiewania "męskich" piosenek - podmiot liryczny utworów nie zmienił bowiem płci. W spektaklu po raz pierwszy zaśpiewała również utwór w stylu country. Kolejnym jej doświadczeniem było występowanie w towarzystwie chórku. Spośród towarzyszących jej instrumentalistów szczególną uwagę zwrócił basista Piotr Wojtanowski. Wzruszającym interpretacjom najbardziej znanych utworów Cohena, między innymi "Suzanne" i "Hallelujah", towarzyszyły opowieści o poecie oraz o doświadczeniach związanych z tworzeniem lubelskiego spektaklu.
Oczywiście "Suzanne" i "Hallelujah" zostały wykonane równiez podczas koncertu Sławomira Zygmunta, który przed rozpoczęciem wieczoru otrzymał, obok Adama Barucha, Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Oprócz wspomnianych utworów Leonarda Cohena można było usłyszeć wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Warto zwrócić uwagę na utwór "Mazowsze": pięknie wiąże opis krajobrazów z historią regoniu. Pojawiły się również wiersze Juliana Tuwima, Bolesława Leśmiana oraz piosenki duetu Simon and Garfunkel. Sławomir Zygmunt i towarzyszący mu Krzysztof Domański grali na gitarach akustycznych udowadniając, że ten rodzaj muzyki jest "nie do zdarcia".
Jak wskazuje nazwa festiwalu, nawiązuje on tradycją do znakomitego polskiego i amerykańskiego pisarza żydowskiego pochodzenia Isaaca Bashevisa Singera - laureata literackiej nagrody Nobla. Pierwsze imprezy tegorocznej imprezy zorganizowano już 12 sierpnia w Biłgoraju - mieście, z którego pochodził patron. Przedsięwzięcie objęło także swoim zasięgiem również kilka innych miejscowości: Leocin i Radzymin oraz leżące na południu kraju Markową i Rzeszów.
Jeśli patronem imprezy jest pisarz, to warto wspomnieć przynajmniej o jednym z ciekawszych spotkań literackich. Do Austriackiego Forum Kultury, gdzie odbywało się spotkanie na temat książki Remigiusza Grzeli "Bądź moim Bogiem", trudno było wręcz wcisnąć szpilkę. Sądzę, że były co najmniej trzy ku temu powody: treść książki nawiązuje do losów Wiery Gran. Fragmenty były czytane przez Danutę Stenkę, oprawę muzyczną zapewniła zaś Monika Chrząstowska.
Trudno w krótkim artykule opisać wszystkie imprezy festiwalu Warszawa Singera. Nie mogę jednak oprzeć sie refleksji, że utrata dotychczasowej siedziby przez Teatr Żydowski spowodował znaczne rozśrodkowanie przedsięwzięcia. Wiele osób twierdziło, że okolice Placu Grzybowskiego nie przypominają dawnego centrum festiwalu.
Autor: Roman Soroczyński, Wiadomości ZAIKS, Kwartalnik Nr 18, Grudzień 2017