logo

W poszukiwaniu sensu
Niedawno pojawił się na Facebooku rysunek: Ktoś puka do sensu życia - puk, puk. Czego? - pyta sens. A nic! Tak tylko sprawdzam, czy jesteś. Pragnienie rozwoju osobistego często dobija się do osób, które bardzo zaangażowały się w pracę dla korporacji dążących do maksymalizowania zysków czy w prowadzenie własnych firm. Alicja Bednarska, dziś trener rozwoju osobistego skończyła filologię orientalną i jest z wykształcenia afrykanistką. Przez wiele lat jednak prowadziła pracownię krawiecką i sklep odzieżowy. Aż wreszcie w którymś momencie całkowicie przestawiła życiową zwrotnicę. Uczyła się uzdrawiania metodą Jose Silvy, zrobiła certyfikat z NLP (programowanie neurolingwistyczne), zgłębiała tajniki uzdrawiającego oddechu i ustawień rodzinnych Berta Hellingera. Dziś, pod szyldem Berckana, prowadzi warsztaty rozwojowe dla kobiet, kobiece kręgi, które budują głębokie związki z własną płcią, pomagają docierać do kobiecej mocy i wizji świata. Trochę inną drogę przeszła Alicja Chlasta, twórczyni ośrodka rozwoju osobistego Alcha w Warszawie. Absolwentka warszawskiej ATK (dziś Uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego) oraz Instytutu Wyższej Kultury przy Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zawsze angażowała się w pomoc ludziom, np. w telefonie zaufania. Prowadziła też, z sukcesem, sklep z biżuterią. Teraz łączy swoją pasję pomagania z umiejętnościami organizacyjnymi kierując ośrodkiem rozwoju warsztaty rozwoju osobistego, rozwój duchowy, osobowość, JA, uzależnienie, Vedic Art, New Age, joga, yoga, Alcha, śpiewokrzyk, Maharashi, Timothy Leary, pracoholizm, tantra, Erik H. Eriksonosobistego Alcha. Takie przykłady można by mnożyć. Justyna Rychlewska, reżyserka i artystka multimedialna, jest dziś mistrzynią masażu Ma-uri i prowadzi dom nauczania „4wiatry” w Wielkopolsce. Sylwia Huber i Tamara Dubiel, doświadczone touroperatorki, założyły własne biuro – Aslema Tours – które proponuje podróże nie tylko egzotyczne i z pomysłem, ale i z duchowym oraz humanistycznym przesłaniem. Także z warsztatami rozwojowymi. Wszystkimi kieruje chęć podzielenia się swoją wizją i sposobem osiągnięcia ciekawszego, radośniejszego, bardziej inspirującego i sensowniejszego życia. I wiele osób korzysta z ofert tych, które są już parę kroków dalej. Gdy są gotowe wybierają się w podróż, idą na warsztaty medytacji, praktyk oddechowych, sesje śpiewokrzyku czy pracy z głosem, jadą na medytację pod piramidami, uczestniczą w kobiecym kręgu, warsztatach Vedic Art, ustawieniach hellingerowskich i tysiącu innych zajęć, które popychają życie na nowe tory.


Odrobina komercji

Rozwój osobisty jest także niezłą inwestycją. Dziś warto być innym, mieć swoją unikalną historię, jak mówi specjalista kreacji wizerunku Eryk Mistewicz, który propaguje w Polsce tzw. marketing narracyjny. Na rynku pracy jest ciasno. Kompetencje zawodowe, papiery ze znakomitych szkół i świadectwa ukończenia prestiżowych kursów oraz inteligencja emocjonalna to dziś często za mało, by zdobyć nie tylko dobrą ale jakąkolwiek posadę. Wszyscy musimy się umieć dobrze sprzedać, inwestować w swoją markę, by zdystansować konkurentów. Rozwój osobisty jest z tego punktu widzenia opłacalny. Pod warunkiem jednak, że nie robimy tego samego, co tysiące ludzi przed nami. Żeby jednak odkryć i zbudować własną, unikalną opowieść warto dobrze poznać siebie, swoje potrzeby, zainteresowania i preferencje, by wkroczyć na właściwą ścieżkę. I zbudować markę, jedyną w swoim rodzaju oraz wybrać miejsce i sposób, by swoje zdolności rozwinąć. Albo przynajmniej snuć narrację, która powali pracodawcę na kolana i nie będzie mógł już bez nas żyć. Przydają się zarówno kursy asertywności jak i warsztaty twórczego pisania. Wszystko, co wytrąca nas ze schematów i kolein, zwiększa nasze szanse. Trzeba się jednak liczyć i z tym, że rozwój może zaowocować konkluzją, że do tej pory wspinaliśmy się po drabinie przystawionej nie do tej ściany. Sporo takich historii mają do opowiedzenia coache pracujący dla wielkich korporacji. Ale zawsze przecież można porzucić korporację i założyć wydawnictwo wydające ezoteryczne książki, spełnić swoje marzenie o produkowaniu zabawek, zostać pilotem taksówki powietrznej w Indonezji lub obwozić turystów jachtem po Karaibach. To wszystko pomysły jakie zrealizowali ludzie po warsztatach rozwojowych.

Rozwój, który zatrzymuje w rozwoju
Ze wszystkim można przesadzić, od wszystkiego można się uzależnić. Rozwój osobisty, choć to głęboka osobista potrzeba i zbożny cel, bywa czasem taką samą kulą u nogi, jak uzależnienie od jedzenia, zakupów czy papierosów. Na zajęciach można spotkać etatowe niemal uczestniczki warsztatów. Jeżdżą na spotkania z szamanami i kursy NLP, treningi asertywności i sesje oddechowe, medytują, malują, próbują kreatywnego pisania, zbliżają się do praktyk magicznych i próbują treningu mózgu. Kiedy weekend bez warsztatów rozwojowych wydaje się weekendem straconym – pora się zatrzymać i zastanowić. Bardzo prawdopodobne, że zajęcia rozwojowe zastępują realne życie, wypełniają pustkę lub chronią przed lękiem. Albo kontakty z ludźmi, które na warsztatach człowiek nawiązuje są ersatzem prawdziwych, głębokich relacji z, których nie umiemy budować ani podtrzymywać. Wtedy warto się wybrać na zwykłą, przyziemną psychoterapię. Bez przyjrzenia się sobie, swoim emocjom i potrzebom, swojej mocy i ograniczeniom, popartego refleksją i nauką rozpoznawania oraz kierowania swoimi emocjami nie ruszymy bowiem z miejsca. Będziemy zataczać kręgi, czasem wznosić się bardzo wysoko na skrzydłach euforii i spadać wciąż w ten sam dół. Podejmować próby zmienienia życia tylko po to, by za pół roku czy rok dojść do wniosku, że wciąż drepczemy  w miejscu i męczą nas wciąż te same problemy. Od rozwoju osobistego można się uzależnić. Warto więc pamiętać to, co mówi Erikson: są takie momenty, kiedy życie pcha do rozwoju. Ale potem wystarczy już tylko fajnie żyć. Aż do następnego razu.

Anna Ławniczak