Łagodnie (acz uparcie) konsekwentny Sławomir Zygmunt pewnie podąża swoją drogą. W latach 80. był jednym ze zdolniejszych popularyzatorów twórczości Edwarda Stachury, jednocześnie rozwijając działalność autorską. Zawsze strzegł się pilnie, by nie popaść w schematy kompozytorskie i aranżacyjne rodem ze środowiska ortodoksyjnej poezji śpiewanej. Nad surowy (i przyznajmy, często monotonny) minimalizm przedkładał zawsze osobiście traktowaną grę z wielką międzynarodową tradycją anglosaskiej muzyki folkowej i bluesowej, czytanej czasem i przez rockowy idiom. Nie dziwi więc zupełnie, że na najnowszej płycie artysty znalazła się piosenka „Podaruj jej wrzos”, będąca błyskotliwą adaptacją słynnego ludowego utworu „Scarborough Fair”, znanego zwłaszcza z interpretacji duetu „Simon and Garfunkel”. To sztuka nie lada, by tak często wykonywanemu utworowi nadać indywidualny rys i niepowtarzalny klimat, nie narzucający prostych skojarzeń z wcześniejszymi wersjami. Sławomirowi Zygmuntowi i jego muzykom to się udało. Stworzyli liryczny, pełen ciepła nastrój dzięki doskonałemu zharmonizowaniu wokalu, brzmień organów Hammonda i idealnie wpasowanej w strukturę utworu, wręcz przejmującej partii mandoliny. Taka jest cała płyta Sławomira Zygmunta – liryczna, ale nigdy łzawa, czasem zadziorna, a nawet żartobliwa, ale nigdy płaczliwa, niezręcznie rubaszna czy przesadnie gwałtowna.
Specjalnością tego twórcy wydaje się zwłaszcza stylizacja, w której ukryty jest nieco przewrotny, acz łagodny dowcip, jak w „Powiedziała dziś”, będącym wariacją na temat bluesowego standardu „Hoochie Coochie Man”. To utwór opowiadający o raczej dramatycznym rozstaniu, które jednak dla narratora okazuje się wyzwoleniem. Zamiast spodziewanej posępności czy tonacji rozczarowania pojawia się przekonanie, że kryzys otwiera nowe możliwości. Także muzyka łagodnieje, słonecznieje właściwie, co wydaje się całkowicie naturalne, niewymuszone. Podobnie jest w piosence "Na balkonie" (tekst: Julian Tuwim), która również traktuje o rozstaniu, ale w interpretacji Sławomira Zygmunta nie jest to łzawe rozstanie, co podkreśla wpadająca w ucho melodia oraz solówka na harmonijce ustnej w dylanowskim, a jakże, stylu. Miniaturka „Nad Starym Miastem” to po prostu opowiastka o nieudanej randce z pewną Karoliną, która kończy się nutą pogodnej rezygnacji: wystawiła mnie do wiatru, cóż, napiję się wina sam. Z warstwą tekstową ściśle współgra wręcz pastiszowa w tym przypadku warstwa muzyczna, w której można się dopatrzeć stylizacji na rhythm and blues z lat 60., przefiltrowany z wyrozumiałą lekką ironią przez pryzmat naiwnego polskiego bigbitu z tamtych lat.
Na przeciwnym biegunie można ulokować „Jeszcze płynę”, rzecz może najbardziej na płycie dramatyczną (tekst: Antoni Muracki) opowiadającą o nieuchronnym upływie czasu, utwór nasączony goryczą związaną z przemijaniem, goryczą, która jednak nie eksploduje w finale, jak by można się spodziewać, lecz rozpływa się w łagodnej rezygnacji. Także ta piosenka oparta jest na bluesowym schemacie – muzyka narasta, płynie wręcz nieubłaganie, brakuje tu może tylko trochę mocniejszej partii gitarowej, która mogłaby posłużyć jako mocna puenta. Z kolei „Druga ballada o Kazimierzu Dolnym” to Sławomir Zygmunt jakiego znamy od lat: radośnie umiarkowany hedonista, czerpiący radość z życia i miejsc, które kocha, leciutko melancholijny, świadomie łagodzący kontury świata, który chce widzieć zapewne piękniejszym niż jest. Sztuka w tym, że takie widzenie udaje się mu słuchaczom skutecznie narzucić.
Tak zwiewna aura muzyczna dominuje w wielu utworach, także do tekstów wielkich klasyków. „Gdybym spotkał ciebie” do wiersza Bolesława Leśmiana w rytmie bossa novy przesyca ten sam słoneczny klimat, tak jak i całkowicie autorskie utwory Sławomira Zygmunta. „Rzuciłbym to wszystko” wydobywa z klasycznego wiersza Juliana Tuwima jego komizm, w czym pomaga skutecznie niestereotypowa warstwa dźwiękowa. Nawet nieco patetyczny, przywodzący na myśl lata 80. ubiegłego wieku swoisty hymn „A komu z prawdą” (tekst: Antoni Muracki) Sławomir Zygmunt łagodzi celnie, dystansując się delikatnie od przesadnej podniosłości. W „Poetach nad miastem” minorowy nastrój trafnie został skontrapunktowany będącą niespodzianką rockową partią gitary. Doskonałego współpracownika znalazł Sławomir Zygmunt w Mateuszu Stryjeckim, który napisał teksty do „Najlepszej z dróg” i „Pociągu do ciebie” – oto prostota nigdy nie przeradzająca się w prostactwo, prostota wyrafinowana, w której szczerość trudno wątpić. Tak jak i w aurę niewymuszonej intymności, która emanuje z całej płyty, może najbardziej spójnej pod względem sugestywnego nastroju w dotychczasowym dorobku Sławomira Zygmunta.
Tomasz Jopkiewicz, KINO, NOWE KSIĄŻKI
Sławomir Zygmunt „Podaruj jej wrzos”