Filozofia i sport
Z Moon Seung Wook, koreańskim reżyserem rozmawiam o jego filmie "Taekwondo" nakręconym w Polsce.
Sławomir Zygmunt: Jak trafiłeś do Polski? Moon Seung Wook: Od dawna interesowałem się filmem europejskim. Studiowałem w Korei w szkole filmowej i pracowałem jako asystent reżysera. Po upadku komunizmu w Europie Wschodniej postanowiłem przyjechać i zobaczyć jak ta część świata wygląda. I tak trafiłem do Polski.
Przyjechałeś z myślą o tym, by kontynuować studia? Nie do końca. Ale brałem taką, możliwość pod uwagę.
Czy słyszałeś w Korei coś o łódzkiej szkole filmowej? Oczywiście. W Korei ta szkoła otoczona jest legendą.
Polański, Wajda, Skolimowski, Kieślowski i wielu innych... Właśnie. Musiałem zdać do Filmówki specjalny egzamin, ale uporałem się z nim i zacząłem studiować. W tej chwili jestem na piątym, ostatnim roku.
„Taekwondo" to twój film dyplomowy? Nie, to fabularny film zrealizowany w koprodukcji polsko-koreańskiej. Ale być może w szkole uznają mi ten film jako dyplomowy.
Przyjechałeś z pomysłem tego filmu? Wymyśliłem go dopiero w Polsce. Ale najpierw powstał w koprodukcji polsko-koreańskiej dokumentalny film „Mistrz". Nakręciłem go w 1996 roku dla telewizji. Kiedyś przypadkowo poznałem w Niemczech Koreańczyka Kima. Był właśnie mistrzem taekwondo. Wyjaśnijmy: taekwondo to jedna z technik walk Wschodu, charakterystyczna dla Korei. Polega głównie na zadawaniu celnych kopnięć obydwiema nogami.
Kim prowadził, zdaje się, w Niemczech szkołę walki? Tak. Zaprzyjaźniliśmy się, dużo rozmawialiśmy. Poznałem historię jego życia i postanowiłem nakręcić z nim film. Życiorys Kima nie jest specjalnie sensacyjny, skandalizujący, to raczej historia niezwykłego człowieka, który całe swoje życie podporządkował taekwondo. Kim pojmuje sztukę walki bardzo głęboko. Uczy, bo to jest jego posłannictwo, cel życia, i ma do tego podejście artystyczne.
Sztuka walki, przynajmniej jak się patrzy z zewnątrz, to sztuka ostra, brutalna. Chodzi o to, by zadać cios czy kopnięcie, które znokautuje przeciwnika. Co w tym artystycznego? Wielu ludzi uczy się sztuki walki, by nie walczyć. To jest bardzo stara filozofia. Sztuka walki ma służyć do obrony, a nie do ataku. A więc nie jest to tylko agresywny, brutalny sport, lecz także filozofia, styl życia. Pretekst do wniknięcia w głąb siebie, i lepszego komunikowania się z ludźmi.
Czy trenowałeś taekwondo? Tak, ale nie osiągnąłem takiego mistrzostwa jak Kim.
Kręciłeś „Mistrza" w Niemczech? Nie, film powstawał, kiedy Kim był Polsce. Potem wykorzystując pomysł „Mistrza" postanowiłem nakręcić film fabularny. Przy pomocy Wojciecha Zimińskiego i Marii Góralczyk przerobiłem scenariusz i powstało "Taekwondo". Film opowiada o koreańskim mistrzu, który przyjeżdża do Warszawy i zakłada szkolę walki. Bariera językowa, inny kraj, inna kultura izolują go. Taekwondo jest dla mistrza sposobem myślenia i istnienia. Dzięki sztuce walki mistrz zaprzyjaźnia się z chłopakiem (w tej roli Paweł Burczyk), który jest jego uczniem. Potem dołącza do nich dziewczyna, którą gra Ewa Gawryluk. Główną rolę gra koreański aktor Ahn Sung-Ki.
Czy znał taekwondo? Tak jak inni Koreańczycy, znał podstawy. To gwiazdor koreańskiego kina, dzięki niemu szybko i łatwo znalazłem koreańskiego producenta. Dla potrzeb filmu uczył się starego taekwondo. Spodobało mu się, że to nie jest sensacyjny, klasyczny film walki. W „Taekwondo" jest właściwie tylko jedna walka.
Jedna? Czy w takim razie tytuł twojego filmu nie jest zwodniczy? Pamiętam polski film „Karate po polsku", w którym nie było żadnego karate, tylko sensacyjna historyjka rozgrywająca się na Mazurach.
To nie jest film sensacyjny. Chodziło mi o pokazanie samotnego człowieka, który jest mistrzem sztuki walki. Ale równie dobrze mój bohater mógłby uprawiać jakąś inną dyscyplinę sportu, biegać, skakać w dal czy pływać.
Jakie filmy kręci się w Korei? W Korei Południowej powstaje 70 filmów rocznie. Są to przede wszystkim filmy komercyjne. Koreańczycy chcą kręcić filmy sensacyjne, ale mając niewielki budżet nie są w stanie przebić produkcji amerykańskiej, która zdominowała koreańskie kina. Obecnie w Korei Południowej najpopularniejsze są romantyczne komedie, których akcja rozgrywa się współcześnie, ale powstają też dramaty psychologiczne. Teraz w Korei dochodzi do głosu nowa generacja twórców filmowych, którzy stawiają na realizm. Jest też grupa, ale mniejsza, która preferuje postmodernizm. W Korei nie kręci się filmów o sztuce walki.
Dlaczego? Filmy kung-fu powstają głównie w Hongkongu, oni właściwie nasycili rynek azjatycki takimi filmami. Są tam specjalni aktorzy, świetni kaskaderzy, specyficzne efekty specjalne. Stamtąd te filmy trafiają do Ameryki, a także do Europy. Ale ja nie przepadam za filmami kung-fu.
Dla jakiego widza zrobiłeś film „Taekwondo"? To jest bardzo trudne pytanie. Tym, którzy szukają w kinie tylko rozrywki, mój film chyba się nie spodoba. Film jest o samotności, o próbie znalezienia porozumienia z drugim człowiekiem. A więc o problemach, które są ważne dla ludzi młodych. Bardzo lubię film Wendersa „Paris, Teksas", to w istocie studium samotności. Chciałbym osiągnąć podobny rezultat w swoim filmie. A czy mi się udało, niech ocenią widzowie.
Wenders, kto jeszcze? Jakie są twoje inne fascynacje filmowe? Skąd twoje zainteresowanie filmem? Mój ojciec bardzo lubił chodzić do kina. W dzieciństwie obejrzałem z nim mnóstwo filmów. Wysoko cenię filmy Krzysztofa Kieślowskiego. W łódzkiej szkole filmowej spotkałem się z Kieślowskim, rozmawiałem z nim. Zafascynowało mnie jego podejście do świata, do ludzi. Kieślowski znalazł jakiś cudowny sposób na komunikowanie się z drugim człowiekiem. Kręcił filmy, które oglądane były i rozumiane na całym świecie, a przecież były głębokie, bardzo kameralne. Bardzo szanuję także Andrieja Tarkowskiego, podobały mi się jego filmy. Podobnie Akirę Kurosawę.
A kino amerykańskie? Lubisz je? Bardzo lubię filmy Stevena Spielberga. Jest wspaniałym reżyserem, ma fantastycznie opanowany warsztat, genialnie prowadzi aktorów.
Nie chciałbyś nakręcić takich filmów, jakie robi Spielberg? To nie tak. Chciałbym kręcić swoje historie, mieć swój filmowy język, styl. Dlatego oglądam bardzo różne filmy. Filmy Kieślowskiego, Tarkowskiego, Kurosawy, ale także filmy Spielberga, westerny, filmy sensacyjne, fantastyczne...
A filmy kung-fu? (śmiech) Też.
Kiedy będzie można obejrzeć „Taekwondo"? W Polsce na początku 1998 roku, w Korei nieco wcześniej.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: SŁAWOMIR ZYGMUNT, KINO 1997, Nr 10