stylu barokowym
ÓSMY DZIEŃ - dramat obyczajowy, Belgia/Francja/Wlk. Brytania 1996, reż. Jaco Van Dormael
Muzyka do tego filmu jest co prawda dzielem jednego kompozytora - Pierre Van Dormaela - ale sprawia wrażenie, jakby autorów było kilku. Jest to puzzle, które dopiero po ułożeniu (kilkakrotnym przesłuchaniu) można docenić. Na płytą składają się bardzo różne kompozycje instrumentalne (na gitarę, fortepian, orkiestrę i na orkiestrę z towarzyszeniem chóru). Są też cztery piosenki, śpiewane przez Luisa Mariano w manierze starych teatrzyków wodewilowych. Kompozytor zastosował skomplikowany podział: każdy utwór składa się z dwóch lub trzech części, które najczęściej różnią się od siebie w sposób zasadniczy. Poszczególne kompozycje są także poprzedzielane tekstami mówionymi przez bohatera filmu. Wszystkie utwory są bardzo krótkie. Widać, że autorowi muzyki zależało na tym, by umieścić ich jak najwięcej. Szkoda, że niektóre nagle się urywają, a tak chciałoby się jeszcze ich posłuchać. Tak jest w przypadku pierwszej części utworu „Mongolie", pięknej kompozycji na gitarę klasyczną. Kiedy zaczynamy ją „smakować", podziwiać, doceniać jej kunszt, Von Dormael nagle ją kończy, i gna już do następnego utworu. Podobnie rzecz ma się z pierwszą częścią „ Voyage", równie pięknego, melodyjnego utworu na gitarę i fortepian.
Von Dormael na płycie „Le Huitieme jour" przedstawił przede wszystkim z wielkim kunsztem bogatą muzykę instrumentalną, inspirowaną dorobkiem minionych epok. Rozpoczyna miniatura na fortepian „Le Huitieme jour", stylizacja na sonaty Domenico Scarlattiego. Jest to temat wiodący, pozostałe kompozycje w większej części są jego wariacjami.
Kompozycja „Indigo" to powtórzenie przepięknego tematu głównego, przy czym zagrana jest przez orkiestrę, zaś melodię prowadzą instrumenty smyczkowe. Z kolei „Vanessa" rozpoczyna się jak utwory grupy Focus. Kto pamięta ten holenderski zespół (lata 70.) i jego soczyste, klarowne brzmienie gitary, ten wie, co mam na myśli. Na początek jest czyściutko brzmiąca gitara elektryczna, potem po kolei dołącza się chór i instrumenty smyczkowe. Całość dopełnia akordeon, który gra temat główny. Przy czym wszystkie części tego utworu są inne. Kompozytor co chwila myli słuchacza, gra fragment tematu głównego, by zaraz uciekać od niego do innej melodii.
Utwór „La place/la gare" to monumentalna kompozycja na chór i orkiestrę utrzymana w formie polifonizującej. Polega to na równoczesnym prowadzeniu kilku samodzielnych pod względem rytmicznym i melodycznym równorzędnych głosów wokalnych i instrumentalnych. Z kolei „Concerto " to w całej okazałości misternie zaaranżowana na flet, harfę i smyczki kompozycja w stylu barokowym. Zaś kompozycję „Limonaire" wygrywa katarynka. Inaczej rzecz ma się z „La lune". Jedna część tego utworu wykonywana jest przez orkiestrę dętą. Początkowo melodię prowadzi klarnet. Później przechwytuje ją flet, zaś klarnet i puzon grają w kontrapunkcie. Niestety utwór nie ma zakończenia - nagle się urywa. Bardzo ciekawą kompozycją jest „String Rhythm". Na tle ostro brzmiącej sekcji rytmicznej chór śpiewa wokalizy. Całość dopełniają instrumenty smyczkowe, które brzmią jak przedłużenie głosów.
Sławomir Zygmunt, KINO 1997, Nr 7