Koncert symfoniczny muzyki filmowej
Brawa, brawa, brawa.
Owacja na stojąco kończyła „Koncert symfoniczny muzyki filmowej”, który odbył się 20 kwietnia 1998 roku w warszawskim Teatrze Narodowym na zakończenie II Ogólnopolskiego Przeglądu Młodzieżowych Filmów Amatorskich „Jutro Filmu ‘98”. Jest to kolejny dowód na to, że zainteresowanie muzyką filmową jest w Polsce, naprawdę ogromne. Wszystkie utwory wykonała Orkiestra Akademii Muzycznej w Warszawie pod kierunkiem Wojciecha Michniewskiego.
Koncert zaczął się od utworów Michała Lorenca, napisanych do filmów: „Prowokator” Krzysztofa Langa i „Bandyta” Macieja Dejczera. Przepiękne melodie z brawurową poprowadzonymi smyczkami zdominowały kompozycje z „Prowokatora”. Pieśń „Ave Maria” zaśpiewała z orkiestrą, obsypana w tym roku nagrodami Fryderyka, Kayah. Poprawnie, ale bez tego napięcia, nerwu, dreszczu emocji,  którym przeszywa słuchacza, gdy wykonuje własne piosenki. Spokojne, wolne utwory z „Prowokatora” były jakby rozgrzewką przed tematami z „Bandyty”. Nastrojowa, instrumentalna wersja pieśni „Mro iło” (Moje serce) wprowadziła słuchaczy w klimat tej przepięknej, nieodgadnionej do końca, muzyki bałkańskiej. Na zakończenie części poświęconej Michałowi Lorencowi, orkiestra wykonała utwór „Taniec Eleny”. Ta kompozycja stylizowana na bałkański taniec choro (oro, kolo) ze stopniowym przyspieszaniem tempa, wprawiła słuchaczy w stan euforii. W tym utworze cały kunszt i wielkość pokazała Orkiestra Akademii Muzycznej z dyrygentem, Wojciechem Michniewskim, na czele. Kiedy już myślałem, że orkiestra rozpędzona przez dyrygenta do granic możliwości, zakończy utwór, okazało się, że to dopiero połowa ich możliwości. Niemilknąca burza oklasków wywołała kompozytora Michała Lorenca na scenę. Nie wiem dlaczego Lorenc tak się obawiał koncertu złożonego ze swoich utworów, o czym mówił podczas rozmowy ze mną (opublikowana w 2/98 KINIE). Jego utwory wcale nie brzmiały gorzej od utworów Michaela Nymana, a wręcz były bardziej różnorodne i melodyjne. Wielka orkiestra dodała im głębi, ostrości.
Nasz znakomity pianista Janusz Olejniczak brawurowo zagrał kompozycje Michaela Nymana, angielskiego kompozytora najbardziej znanego z filmów Petera Greeneway'a i Jane Campion („Fortepian”). Jednak jego utwory niemelodyjne, zimne, troszkę zbyt wykalkulowane, przez co pozbawione duszy, nie wzbudziły aż takiego aplauzu jak  kompozycje Lorenca. Muzyka Nymana wymaga od słuchacza większego zaangażowania. Trzeba się mocno wczuć, wsłuchać, żeby ją docenić. W trzeciej części koncertu Orkiestra Akademii Muzycznej wykonała suitę Wojciecha Kilara z filmu „Dracula”. Zabrzmiała rewelacyjnie. Złowieszczo w partiach z basami, lirycznie we fragmentach z sekcją smyczkową. Na końcu, kiedy dołączył Chór Akademicki pod kierunkiem Michała Dąbrowskiego siła muzyki Kilara poraziła słuchaczy, a muzykom dodała skrzydeł. Pod koniec koncertu dyrygujący Wojciech Michniewski, niczym wielki ptak z rozcapierzonymi skrzydłami, prawie że unosił się do góry. Długo nie milknąca owacja na stojąco zakończyła suitę z „Draculi” Wojciecha Kilara (niestety nieobecnego) i zarazem „Koncert symfoniczny muzyki filmowej”. Wielka szkoda, że nie zaprezentowano w nim utworów Zbigniewa Preisnera. Byłby to koncert wspaniałej trójki polskich kompozytorów. Nie znaczy to, że nie doceniam kompozycji Nymana. Ale skoro mamy tak znakomitych polskich kompozytorów, nie wstydźmy się ich i grajmy ich muzykę jak najczęściej. Muzykę naprawdę wspaniałą, piękną, wzruszającą, porywającą, i tak różnorodną. Może za rok w koncercie muzyki filmowej usłyszymy utwory Zbigniewa Preisnera. Oby to nastąpiło.
Sławomir Zygmunt