logo

Bałkańskie rytmy
BANDYTA - dramat, Polska/ Wlk. Brytania/Francja/Niemcy 1997, reż. Maciej Dejczer.
Od filmu „Trzysta mil do nieba” uważnie śledzę karierę kompozytorską Michała Lorenca. Wsłuchuję się w jego muzykę i widzę (słyszę) jak z filmu na film (m.in. „Psy”, „Psy 2 - Ostatnia krew”, „Prowokator”), jest ona coraz ciekawsza, bogatsza, lepiej zinstrumentalizowana. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że Lorenc jest kompozytorem-samoukiem. Podobnie zresztą jak Zbigniew Preisner. Niedawno na talencie Lorenca poznali się Amerykanie. Najpierw zaprosił go do współpracy reżyser Jurek Bogajewicz („Osaczony”), a w zeszłym roku  kompozytor wyjechał do Hollywood, gdzie skomponował muzykę do filmu „Krew i wino” Boba Rafelsona, autora „Pięciu łatwych utworów” i „Listonosza zawsze dzwoniącego dwa razy”.
Michał Lorenc komponuje muzykę filmową i nie-filmową zarazem. Cóż to oznacza? Z jednej strony ściśle ona przylega do poszczególnych scen filmu (zdarza się niekiedy, że jest jego najmocniejszą stroną), zaś z drugiej - wspaniale się jej słucha z płyty w domu. Czy to zarzut? Według mnie jest to największy komplement jaki może spotkać kompozytora muzyki filmowej. Bo to znaczy, że muzyka Lorenca  wychodzi spoza ram muzyki czysto opisowej i żyje swoim własnym życiem. Do filmu „Bandyta” Macieja Dejczera Michał Lorenc stworzył piękną, nastrojową muzykę, pełną wzruszeń, emocji, przeżyć niemal dotykalnych.
Na płycie znajdują się 24 krótkie utwory. Michał Lorenc skomponował je w oparciu o folklor bałkański. Mamy więc charakterystyczne cymbały, skrzypce, tamburyn, przeróżne flety i mandoliny. Ale nie jest to tylko cepelia, mdła imitacja, naśladownictwo. Lorenc nasycił tę muzykę swoim światem. Jest w niej jakieś rozdarcie, jakaś tajemnica, „coś” co jest trudne do nazwania, ale co powinno posiadać każde autorskie dzieło dużego kalibru.
Płytę rozpoczyna bardzo piękna, pełna melancholii, przejmująca pieśń „Mro iło” (Moje serce) na głos, chór, sekcję smyczkową, skrzypce solo. Słyszymy ją potem w dwóch wariantach instrumentalnych: „Góry” (wersja na instrumenty smyczkowe) i „Góry w słońcu” (zaczyna sekcja smyczkowa, na pierwszy plan wychodzą skrzypce grające solo, do których dołącza flet). Drugim utworem jest „Taniec Eleny”, pojawiający się na płycie w kilku wariantach. Jest to kompozycja stylizowana na bałkański taniec choro (oro, kolo) ze stopniowym przyspieszeniem tempa. Temat podaje klarnet, do którego potem dołączają skrzypce. W tle słyszymy instrumenty perkusyjne i rytmiczne klaskanie, muzyka nasila się, zaczyna przyspieszać. Bardzo pięknie brzmi „Temat Eleny na cymbałach”. Z kolei w „Śnie Eleny” oprócz cymbałów słyszymy smyczki, które nakładają się na cymbały, przejmują temat i prowadzą go w inną melodię. Podobny wariant mamy w utworze „W tunelu Eleny”, w którym na cymbały nałożone są na smyczki. „Temat Eleny na skrzypce” jest grany przez dwoje skrzypiec. W tle - bęben, tamburyno i gitara. Trzecim tematem jest „Pogoń” zagrana w dwóch wariantach („Pogoń, lekarstwa, karabiny”). Jest to dynamiczny utwór przypominający trochę bałkańskie (tureckie) kompozycje. Rozbudowaną kompozycją jest „Requiem Bałkańskie”. Zaczynają skrzypce, podają fragment melodii, którą przejmuje a capella głos wokalisty. Potem dołączają instrumenty szarpane i głosów śpiewających przybywa. Nagle śpiew milknie i zaczyna się część instrumentalna: bęben, flety, gitara klasyczna, mandolina. Ten fragment przechodzi płynnie (na tle wystukującego rytm bębna) w śpiewające głosy. Stylistycznie odbiega od całości utwór „Ulice Londynu”. Jest to mroczny, ciężki temat na saksofon, bas i perkusję. Stopniowo dochodzą delikatnie smyczki, które zaczynają grać coraz mocniej, aż w końcu stają się instrumentem równorzędnym z pierwszoplanowym saksofonem. Flety są świetnie zaprezentowane w utworze „Targ”. Jest to dość szybka kompozycja, w której na tle wybijającego rytm bębna prowadzona jest melodia przez dwa flety.
Płytę kończy, najpiękniejsza według mnie kompozycja „Powrót”. Rozwija się linearnie, rozpoczynają smyczki, potem dołączają do nich coraz to nowe instrumenty, utwór nabiera tempa. Cymbały grające temat wychodzą na pierwszy plan, w tle słyszymy dynamiczne instrumenty perkusyjne. Muzyka nasila się, potężnieje, jest grana mocniej, bardziej ekspresyjnie. Wchodzi flet, który przechwytuje temat. Przepiękna, nastrojowa muzyka Michała Lorenca, fantastycznie zagrana została przez orkiestrę „Sinfonia Varsovia” pod dyrekcją Tadeusza Karolaka.
Sławomir Zygmunt, KINO 1997 r. , nr 12, s. 43.