logo

Suomi znaczy Finlandia

Korespondencja z Finlandii

Stewardesa jest ładna, ale wcale się nie uśmiecha, jej oczy wyrażają bezgraniczny smutek. Może jest nieszczęśliwie zakochana. Dość bezosobowo podaje przez mikrofon informację, że będziemy lecieć nad morzem, w związku z czym, w razie katastrofy, pod każdym fotelem znajduje się specjalna kamizelka ratunkowa, którą...
— Amen — dodaje siedząca obok mnie starsza pani. Leci w odwiedziny do syna, który ożenił się z Finką i mieszka w mieście Karhula. To będzie jej pierwsza wizyta w Finlandii. Jest ogromnie ciekawa tego kraju. Gdy więc nieopatrznie zdradzam się, że już tam raz byłem, zostaje zasypany gradem pytań. Półtorej godziny lotu schodzi nie wiadomo kiedy. Dopiero głos smutnej stewardesy, żeby zapiąć pasy, uświadamia mi, że lądujemy w Helsinkach. Jeszcze tylko błyskawicznie przeprowadzona odprawa celno-paszportowa i wychodzę na rozgrzany od słońca parking przed airportem, gdzie wpadam w objęcia moich fińskich przyjaciół.
Helsinki latem Stolica Finlandii — Helsinki — w czasie wakacji pustoszeje. Miasto „oddawane" jest we władanie turystom. Zresztą jego mieszkańcy przez cały rok lubią wolny czas spędzać na świeżym powietrzu. A gdy jeszcze pogoda dopisuje, jak tego lata, ciężko jest znaleźć wolne miejsce na miejskiej plaży Hietaranta. Wszyscy spragnieni są słońca. Nic dziwnego, wszak zima w tym kraju trwa od pięciu (na południu) do siedmiu (na północy) miesięcy i jest bardzo mroźna.
Latem mieszkańcy stolicy robią zakupy na Kauppatori — barwnym placu targowym. Znajduje się on nad samym brzegiem morza, na wprost Pałacu Prezydenta. Na straganach leżą świeże owoce i warzywa — mienią się w słońcu kwiaty. Można tutaj nabyć wszelkiego rodzaju ryby, często sprzedawane prosto z łodzi. Na turystów czekają również stragany z pamiątkami. Przeróżne  wyroby z drewna, plecione koszyki, koszulki, tkaniny — do koloru, do wyboru. Można także posłuchać grających "do kapelusza" młodych ludzi, którzy ryzykują tym samym otrzymanie mandatu. Pewien Francuz robił to bardzo sprytnie. Stawał z gitarą i śpiewał w czasie największego ruchu na targu, między dziesiątą a jedenastą rano. Poza tym miał swoją obstawę w postaci dwóch urodziwych dziewczyn. Jedna godzina grania w zupełności mu wystarczyła na kupno trzech tanich obiadów i piwa.
Finlandia w języka fińskim nazywa się Suomi. Istnieją różne hipotezy naukowe odnośnie pochodzenia tego słowa. Najbardziej prawdopodobna wydaje się ta, która wywodzi się od fińskiego suo — bagno. Nazwa „Kraj Bagien" wydaje się o tyle uzasadniona, że 39 procent powierzchni zajmują podmokłe grunty torfiaste.
Wino i miłość Moi fińscy przyjaciele to trójka młodych ludzi. Irma studiowała języki obce, także rosyjski, którym włada lepiej ode mnie. W tej chwili pracuje jako tłumacz w przedsiębiorstwie handlowym. W Finlandii znajomość rosyjskiego bardzo ułatwia znalezienie pracy, gdyż kraj ten utrzymuje ożywione kontakty gospodarcze ze Związkiem Radzieckim. Ipa — chłopak Irmy pracuje jako kreślarz w biurze projektów. Maria, tak jak Irma studiuje języki obce. Mieszka w Helsinkach, Teraz przygotowuje się do obrony pracy magisterskiej. W wakacje dorywczo pracuje. Irma z Ipą mieszkają w Kouvoli. Są ze sobą już od kilku lat. Takie związki są w Finlandii powszechnie spotykane wśród młodych ludzi. Gdy spytałem Irmę i Ipa czy chcą mieć dzieci, odpowiedzieli, że może kiedyś tak, ale teraz na pewno nie. W Finlandii w ogóle mało się widzi dzieci na ulicach. Przyrost naturalny tego kraju należy do najniższych w Europie. Irma wytłumaczyła mi, że u nich młodzi ludzie nie mają czasu myśleć o potomstwie. Jeśli się nie uczą — obowiązkowo pracują. Nie ma mowy o życiu na garnuszku rodziców. Studenci są zdani całkowicie na siebie. Żeby mieć z czego żyć biorą pożyczki z banku, które oczywiście kiedyś trzeba spłacić, i to z procentem. Dlatego po studiach od razu podejmują pracę odkładając założenie rodziny na czas nieokreślony.
Żeby porozumieć się z Finami, nie trzeba koniecznie uczyć się ich języka. W tym kraju wszyscy mówią po angielsku. Przekonałem się o tym już drugiego dnia pobytu, gdy siedziałem w parku na ławce i czekałem na Marię. Przysiadło się do mnie dwóch kloszardów. Wyjęli z torby wino i zaczęli popijać. W pewnej chwili zagadali coś do mnie. Odpowiedziałem po angielsku, że nie rozumiem i że nie znam fińskiego. Wtedy oni błyskawicznie przeszli na angielski i zapytali, czy nie mógłbym ich poczęstować papierosem. Wyjąłem z kieszeni krajowe "Stołeczne". Byli ciekawi skąd przyjechałem, co tutaj porabiam i jak mi się podoba Finlandia. Rozmowa potoczyła się wartko. Wkrótce i ja zacząłem się delektować fińskim winem i byłem w stanie wypić z nimi jeszcze jedno, gdyby naszej rodzącej się zażyłości nie przerwała Maria. — Co ty tutaj z nimi robisz? — spytała mocno zdziwiona. — Trenuję angielski — odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
W kręgu szarotki W sobotę pojechałem z Marią do domu prezydenta Kekkonena, w którym obecnie znajduje się muzeum. Po zwiedzeniu postanowiliśmy my pójść na kawę do pobliskie kawiarni. Gdy weszliśmy do środka i zobaczyłem piętrzące się na półmiskach szarlotki i serniki coś mnie tknęło. Takie same wypieki robi moja mama. Okazało się, że właścicielką tej kawiarni jest Polka, która dziesięć lat temu wyszła za mąż za Fina i osiedliła się na stałe w Helsinkach. Była uprzejma, ciekawiło ją co obecnie dzieje się w Polsce. Rozmawialiśmy dość długo. Dowiedziałem się, że wcześniej miała w centrum Helsinek restaurację o wdzięcznej nazwie „Warszawianka". —  Czy przychodzili do tej restauracji Polacy? — spytałem. —  Tak, ci z wycieczkowego promu. Chcieli żebym od nich  kupowała wódkę i  byli bardzo niegrzeczni, gdy odmawiałam.
Polakom handlującym wódką poświęcono w fińskiej telewizji specjalny program. Pisała o tym problemie również prasa. W Finlandii istnieją ostre przepisy antyalkoholowe. Można wwieźć do tego kraju dwie butelki wódki, spirytusu nie wolno pod żadnym pozorem — jest on traktowany jak narkotyk. Handlowanie alkoholem na ulicy grozi wiezieniem. Policja fińska organizuje regularne obławy na importerów znad Wisły. Po uiszczeniu odpowiednio wysokiej kary taki handlarz zostaje wypuszczony i może wrócić do kraju, ale na pewno już nigdy nie otrzyma wizy wjazdowej do Finlandii.
Widok szarlotek i serników na fińskim stole, należy do rzadkości. Ich kuchnia różni się znacznie od naszej. Ukształtowała się pod wpływem kuchni szwedzkiej i rosyjskiej. Finowie prawie wcale nie używają przypraw. Dominują oryginalne potrawy z ryb, na przykład ryby przyrządzane na słodko. Wszechobecnym napojem jest mleko. Pija się je do wszystkich posiłków bez względu na potrawy w danej chwili spożywane. Drugim po mleka napojem fińskim jest kawa. Każdy Fin wypija jej około pięciu filiżanek dziennie.
Kościół i sauna Urlopy spędzają najczęściej w gronie rodziny i przyjaciół w swych domkach letniskowych, które koniecznie muszą być w lesie i nad wodą. A, że jezior w Finlandii jest ponad 60 tysięcy, lasy zaś zajmują 71 procent powierzchni kraju, prawdopodobieństwo innej lokalizacji nie wchodzi w rachubę. Byłem z moimi fińskimi przyjaciółmi w ich domku letniskowym. Znajduje się on na jednej z wysp największego fińskiego jeziora Saimaa. Zbudowany własnymi rękami z drewna, domek składa z dwóch sypialni, pokoju wypoczynkowego, kuchni oraz bardzo dużego tarasu. Obok domu wybudowano (również z drewna) saunę. Stare fińskie przysłowie mówi, że dwie rzeczy są święte: kościół i sauna. I nie chodzi tu tylko o zwykły zabieg higieniczny. Sauna to coś więcej, to pewnego rodzaju obrzęd, który towarzyszy Finom przez całe życie — od urodzenia aż do śmierci. Jeśli Fin ma jakieś problemy, to najczęściej tam je rozwiązuje. Sauny są wszędzie: na wsi, w miastach i stanowią obok lasów i jezior nieodzowny element krajobrazu. Tradycyjna fińska sauna składa się z trzech pomieszczeń. Pierwsze, to szatnia, wyposażona w wieszaki, szafki, stół i ławy. Spełnia także rolę miejsca do odpoczynku. Drugie pomieszczenie to umywalnia, gdzie myje się ciało przed wejściem i gdzie spłukuje się pot po wyjściu. W trzecim pod ścianą w formie schodów ustawione są drewniane ławy, w rogu stoi żelazny piecyk obłożony na wierzchu kamieniami rozpalonymi do czerwoności. Następnie kamienie stopniowo polewa się wodą, co doprowadza do wytworzenia pary i podniesienia temperatury. Byłem w saunie wielokrotnie. Wrażenie jest jednak trudne do sprecyzowania. Najpierw jest strasznie gorąco, ciężko oddychać, pot zalewa oczy, ale już po wyjściu człowiek czuje się dziwnie lekko i spokojnie. Coś w tym musi być.
Topless W Helsinkach latem odbywa się dużo koncertów, przeważnie w parkach Esplanada lub w Kaivopuisto. Miałem przyjemność obejrzeć i wysłuchać koncertu bardzo popularnego w Finlandii wokalisty rockowego - Remu Aaltonen. Muzyka rythm and bluesowa z mocno wyeksponowanym pianinem, oryginalny głos i niewątpliwie duża charyzm sceniczna  Remu, doprowadziła zgromadzoną młodzież do spontanicznej i żywiołowej reakcji. Niektóre dziewczęta siedzące na wzgórzu wykorzystywały pogodę i opalały się — również topless. W końcu jedno drugiemu nie przeszkadza.
Finowie przy pierwszym spotkaniu sprawiają wrażenie powolnych i milczących. Nic bardziej mylącego. Na pewno obca jest im wylewność i familiarność; nie lubią zbędnego  gadulstwa i wielkich słów, ale też nie są odludkami. Są bardzo uczciwi, słowni i dokładni. Wyróżnia ich ponadto upór i wytrwałość — przymioty, dzięki którym potrafili ujarzmić surową przyrodę oraz przez stulecia obcego panowania zachować własną odrębność narodową.
SŁAWOMIR ZYGMUNT, Warszawa 1988