Stan nieopowiedziany

W latach 80.

powstało kilka filmów na temat stanu wojennego, ale miały one swoje premiery dopiero po 1988 roku. Już w 1982 roku został zrealizowany przez Leszka Wosiewicza kameralny dramat "Wigilia 81", który opowiadał o smutnym wigilijnym wieczorze w stanie wojennym, który spędzają trzy kobiety. O pierwszych, tragicznych dniach stanu wojennego w kopalni "Wujek" opowiada film "Śmierć jak kromka chleba" Kazimierza Kutza. Kutz przedstawił zajścia bez patosu i zbędnej histerii, bardziej stawiając na paradokumentalny styl opowieści niż na efektowne kino. Inaczej podeszli do tematu Janusz Kijowski i Waldemar Krzystek, twórcy filmów "Ostatni prom" i "Stan strachu". Sięgnęli oni po formułę kina sensacyjnego, ale co ciekawe, ich słabością były właśnie owe wątki sensacyjne. Pierwszy miał jedną kapitalną scenę - na wieść 0 wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce ludzie skaczą z pokładu promu płynącego do Hamburga do lodowatego Bałtyku. Drugi - dość rzetelnie ukazywał środowisko aktorów w tamtym czasie, ich pokręcone życiorysy, drogi, wybory. Swoistym kuriozum był film "Godność" Romana Wionczka i jego kontynuacja - "Czas nadziei". Były to typowe filmy propagandowe, ukazujące w sposób tendencyjny i po myśli PZPR wydarzenia tuż przed i po wprowadzeniu stanu wojennego. Dopiero 10-letni okres pozwolił spojrzeć na wydarzenia stanu wojennego z dystansu. Na początku lat 90. powstały dwie komedie: "Człowiek z..." Konrada Szołajskiego i " Rozmowy kontrolowane" Sylwestra Chęcińskiego. "Człowiek z..." parodiuje wątki "Człowieka z żelaza" i "Człowieka z marmuru", ale nie wychodzi poza schemat zgrywy, momentami w złym guście. Zdecydowanie lepszą komedią są "Rozmowy kontrolowane", które są luźną kontynuacją filmu "Miś". Tym razem prezes Ochódzki, oportunista i karierowicz, przypadkowo zostaje uznany za bohatera podziemnej Solidarności. Najlepszym, najbardziej oddającym klimat tamtych czasów był film "Chce mi się wyć" Jacka Skalskiego, nakręcony w stylistyce "Ostatniego tanga w Paryżu" Bertolucciego. Krytyka pisała o tym filmie jako o "zuchwałym połączniu dramatu erotycznego z dramatem narodowym". Pesymistyczny nastrój filmu podkreślała muzyka Lecha Janerki. Miłość studenta Marka do starszej od niego o 12 lat Marty nie ma szans na przetrwanie. Jest tylko próbą ucieczki przed totalitarną rzeczywistością stanu wojennego.
Sławomir Zygmunt, TV Pilot, 1994