Ostatni z wielkich
Robert Mitchum, weteran hollywoodzkiego kina, 6 sierpnia kończy 80 lat. Mimo zaawansowanego wieku wciąż można go zobaczyć na planie filmowym.
Słynący z ciętego dowcipu i flegmatycznego sposobu bycia Mitchum nigdy nie prowadził życia hollywoodzkiego gwiazdora. Od 54 lat żyje w najlepszej harmonii ze swoją pierwszą i jedyną żoną Dorothy w Santa Barbara. Ma dwóch synów (są też aktorami) i córkę. Zanim stał się sławny, był włóczęgą, stróżem nocnym, mył w restauracjach talerze. Przez jakiś czas był bokserem. Stąd pozostał mu złamany nos. Aktor twierdzi, że właśnie ten zniekształcony nos przyniósł mu szczęście, bo dzięki niemu zaczął otrzymywać role twardych mężczyzn, gangsterów, policjantów i wojskowych. W sumie nakręcił 150 filmów. Rozgłos przyniósł mu dramat wojenny "Żołnierze" oraz rola fałszywego pastora psychopaty w filmie "Noc myśliwego". Popularność na całym świecie - westerny: "Rzeka bez powrotu", "El Dorado", oraz rola prywatnego detektywa Phillipa Marlowe'a w "Żegnaj, laleczko" i "Wielkim śnie". Niezwykle dramatyczną kreację znudzonego gangstera stworzył w "Przjaciołach Eddiego". Robert Mitchum ma wciąż mnóstwo wielbicielek. Gdy ostatnio siedział z żoną w kawiarni, nieznajoma kobieta rzuciła mu się na szyję, chcąc go za wszelką cenę pocałować. Żona aktora natychmiast przyszła mu z pomocą, oblewając napastniczkę mrożoną herbatą.
Sławomir Zygmunt, Tele Magazyn 1997