logo

Mr Perfection

We wrześniu 1989 roku w warszawskim kinie "Skarpa" odbył się Festiwal Filmów Roberta De Niro. Uczestniczyłem w tym niecodziennym (jak na ówczesne jeszcze polskie warunki) wydarzeniu. De Niro przyjechał wtedy do Warszawy i spotkał się m.in. ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego w Auditorium Maximum. W roli tłumacza  wystąpił Wojciech Fibak, z którym amerykański aktor był zaprzyjaźniony. Napisałem wtedy artykuł o Robercie De Niro  p.t "Mr Perfection" oraz "Zagram komunistę" - relację ze spotkania studentów z aktorem.

MR PERFECTION

W Ameryce pieniądz robi pieniądz — to żelazna reguła biznesu. Nie inaczej jest w branży filmowej. Jak bardzo przestrzega się tej zasady, wiedzą najlepiej ci, którzy zawiedli wielkie Kino Skarpawytwórnie — nigdy więcej nie dano im szansy naprawienia błędu. Jak w takim razie pogodzić ambicie artystyczne z wielkimi pieniędzmi, jak działać, by nie zawieść zaufania producentów, a jednocześnie nie spaść z wyżyn Parnasu do roli li tylko komercjusza? Czy to jest w ogóle możliwe?
Jest kilku aktorów, którym się to udało. Najważniejszym z nich jest ROBERT DE NIRO, supergwiazdor lat 70. i 80., człowiek który otrzymał dwa Oscary, nagrody na najbardziej prestiżowych festiwalach europejskich i którego najlepsze filmy okazały się zarazem kasowe.
Urodził się 17 kwietnia 1943 roku w  Nowym Jorku. Postanowił zostać aktorem — jak sam wyznaje — grając tchórzliwego lwa w szkolnym przedstawieniu „Czarodziej z Oz". W młodości otarł się o słynne Actor's Studio Lee Strasberga, statystował, grał drugorzędne role na „off Broadway". Pierwszą poważniejszą powierzył mu w 1964 roku Brian De Palma w "Wedding Party".  W  latach  1964—1969 wystąpił w 8 filmach, które nie odbiły się szerokim echem,  ale były ważnym doświadczeniem aktorskim. Przełomowym filmem stały się "Ulice nędzy" (Mean Streets) przyjaciela z młodości — Martina Scorsese.  De    Niro zagrał w nim małego gangstera z włoskiej dzielnicy pełnego jednak wewnętrznej  witalności i nieposzlakowanej prawdy.  Ten obraz obejrzał Francis Ford Coppola i zdecydował powierzyć mu rolę młodego Vita Corleone w "Ojcu chrzestnym II" De Niro stworzył tu sugestywny portret człowieka zmuszonego do zbrodni w imię wyzwolenia się spod władzy zbrodniarzy. Rola przynosi mu rozgłos i pierwszego Oscara za najlepszą drugoplanową rolę męską. W dwa lata później powstaje „Taksówkarz". Pozornie jest to film sensacyjny. Wskazywałaby na to fabuła jak i masakra w finale. Ale tak naprawdę obraz Martina Scorsese jest studium ludzkiej samotności i niemożności wyjścia z kręgu anonimowości. Wielki film, wielka rola, wielki sukces. W „Ostatnim z wielkich" Eli Kazana De Niro usuwa w cień aktorskie tuzy: Roberta Mitchuma, Tony Curtisa, Jacka Nicholsona. W epickim fresku Bernarda "Wiek XX" tworzy postać zdemoralizowanego ziemianina, dającego się porwać gwałtownym wichrom historii. Żeby wypaść przekonywająco w musicalu Martina Scorsese "New York, New York", uczy się grać na saksofonie.
Jego wszechstronność zaczyna zdumiewać. W 1978 roku występuje w "Łowcy jeleni" Michaela Cimino. Wtedy ten film wywołał skandal. Jego projekcja na Międzynarodowym Festiwalu w Berlinie Zachodnim pociągnął za sobą falę protestów delegacji krajów socjalistycznych oraz demonstracyjne pakowanie walizek. Teraz, po latach, "Łowca jeleni" doczekał się swoistej rehabilitacji. Jest jednym z ważniejszych filmów antywojennych. Opowiada historię trzech przyjaciół (rosyjskich emigrantów), z których tylko Michael (wybitna kreacja Roberta De Niro, nominowanego za tę role do Oscara) pod wpływem wietnamskiego szoku odradza się moralnie.
De Niro jest już na samym szczycie, mianuje się go spadkobiercą Jamesa Deana i Marlona Brando. Krytyk Jack Kroll w "Newsweeku" pisze, że tamci buntownicy nieśli w sobie protest przeciw znużonej stetryczałej, poddanej konformizmowi Ameryce. Natomiast De Niro symbolizuje poszukiwanie własnej tożsamości, coraz bardziej powszechne, coraz mocniej trawiące niepewną siebie Amerykę. I dodaje, że tamci prezentowali silne, ostro zarysowane indywidualności, a De Niro wydaje się całkowicie osobowości pozbawiony, wciela się w różnych, diametralnie od siebie odmiennych bohaterów. A przy tym on nie gra, lecz wręcz wciela się w swoje postacie, stapia się z nimi całkowicie. "Nie ma dla mnie nic gorszego niż aktor, który gra całkowicie teatralnie" — powiedział w jednym z wywiadów (przy czym gra była tutaj synonimem nieprawdy). Kiedy indziej dodawał: "Chcę nieustannie zmieniać maski, aby nie znużyć publiczności. Największą radość sprawia mi aktor, który identyfikuje się całkowicie z bohaterem. Wówczas wszystko iest takie łatwe, można sobie nawet pozwolić na improwizację".  Mówił też: "Dla mnie aktorstwo ma kilka znaczeń. Staram się zawsze maksymalnie zbliżyć do odtwarzanej postaci. Poznać jej styl życia, przestudiować jej zachowania wobec innych. Ciało aktora jest instrumentem, a na każdym instrumencie trzeba nauczyć się grać". Apogeum tych wysiłków przypada na przygotowania do roli boksera we „Wściekłym byku" Martina Scorsese. Film oparty częściowo na autobiografii słynnego "Byka z Bronksu" Jake'a La Motty pełen jest napięcia i scen gwałtownych. De Niro gra w sposób fascynujący straceńca, który w tym samym momencie, gdy wygrywa na ringu, przegrywa w życiu osobistym. I potem — jak w "Taksówkarzu" — bohater ulega paranoi cierpiąc z powodu tej samej samotności i frustracji. Swoista nadekspresja tej roli przyniosła aktorowi drugiego Oscara. Tym razem za rolę pierwszoplanową. Potem występuje w melodramacie "Prawdziwe wyznania" (True Confesions) Ulu Grosbarda. I zaraz zmiana, w brawurowym filmie Martina Scorsese "Król komedii" potwierdza swój talent komediowy. Ale w "Dawno temu w Ameryce" Sergio Leone widzimy znowu inną twarz. Oto żydowski gangster, okrutny i bezwzględny, ale trochę sentymentalny, wierzy w przyjaźń, lojalność i miłość. Dopiero zdrada bliskich  ludzi wywołuje w nim poczucie krzywdy. Jest to opowieść nie tylko o gangsterach, ale historia rozgrywająca się między nimi. Inne role De Niro to m.in. "Zakochać się" (Falling in Love) Ulu Grosbarda, "Brazil" Terry Gilliama, "Harry Angel" Alana Parkera, "Nietykalni" (Untouchables) Briana De Palmy, "Zdążyć przed północą" (Midnight Run) Martina Bresta, "Szalony Megs" (Jacknife), "Stanley i Iris" Martina Ritta.
Nie jest łatwo określić wielkość aktora, który ciągle i z premedytacja się zmienia widząc w tym naczelną wartość swego artyzmu. De Niro eksperymentuje na swoim ciele i na własnej psychice z takim zapamiętaniem jakby aktorstwo było w istocie i przede wszystkim poszukiwaniem tego drugiego we własnej skórze i jakby sam chciał być stale kimś innym. Sytuując swoich bohaterów w konkretnym świecie i konkretnym środowisku rezygnuje z pokazywania w filmie własnej twarzy, własnego "ja", jakby chciał się ustawić w cieniu odgrywanych ról. I wydaje się być szczęśliwy.
Sławomir Zygmunt, Politechnik, wrzesień 1989