Don Vito z Wyspy Nieszczęścia
Marlon Brando, którego zobaczymy w piątek w... musicalu "Faceci i laleczki", być może znów zagra mafiosa w przygotowywanej ekranizacji powieści Mario Puzo "Ostatni don". I spisze się jak za dawnych lat, gdy za podobną rolę w "Ojcu chrzestnym" dostał Oscara. Jest niekwestionowaną gwiazdą, ale praca z nim to prawdziwa droga przez mękę. Jego talent miesza się z brakiem profesjonalizmu i nonszalancją. Słynny aktor Marlon Brando nie jest w stanie (albo nie chce) nauczyć się kilku kwestii ze swej roli. Nie jest tajemnicą, że zdesperowani producenci filmu "Wyspa doktora Morean" najpierw na żądanie aktora zmienili reżysera, potem zamontowali w uchu Marlona miniaturowy nadajnik radiowy pełniący rolę elektronicznego suflera. Ale aktor zamiast podpowiedzi odbierał radiowe rozmowy miejscowej policji. A jednak mimo że Brando utył do monstrualnych rozmiarów, mimo że za każdy, nawet kilkuminutowy udział w filmie żąda ogromnej gaży, jego nazwisko wciąż przyciąga widzów do kin jak magnes. Stare filmy z Marlonem: "Dziki", "Na nabrzeżach", czy "Tramwaj zwany pożądaniem", ciągle są pokazywane w kinach. W zeszłym roku, z okazji setnych urodzin kina, w filmowych pismach Marlon Brando został uznany za aktora wszech czasów. Od roli dona Corleone w "Ojcu chrzestnym" aktor pokazywał się rzadko w filmach i głównie w rolach drugoplanowych ("Superman", "Czas Apokalipsy"). Nie mogąc dogadać się z hollywoodzkimi producentami, zakupił wyspę Tetiarora na jednym z archipelagów Polinezji i tam spędzał większość czasu. Jego powrót na ekrany pod koniec lat 80. (wystąpił m.in. w "Kolumbie Odkrywcy" i "Don Juan de Marco") spowodowany był kłopotami rodzinnymi. Syn Marlona, Christian, skazany został na 5 lat za zabójstwo narzeczonego swej przyrodniej siostry. Aktor wspierał go nie tylko duchowo, ale i finansowo. Po wyjściu syna z więzienia Brando dal mu w prezencie na dobry początek większą gotówkę. Obecnie Marlon zastanawia się nad osiedleniem się w Irlandii: "Zostałem wychowany jak Irlandczyk. Moja babka przesycona była irlandzkim duchem. Gdy przyjechałem do Irlandii, odniosłem wrażenie, że jestem z powrotem w domu" - powiedział w jednym z wywiadów.
Sławomir Zygmunt, Tele Magazyn 1999