Ostatnio na naszej stronie na Facebooku ktoś napisał, że jesteśmy najlepszymi lekarzami samych siebie. Ale ja się upieram, że w autoterapii bardzo pomagają nam inni ludzie. Są wspaniałymi lustrami, sejsmografami, materiałem porównawczym, który pomaga odkryć różne głęboko pochowane w nas skłonności czy mechanizmy. Świetnym nauczycielem może być nawet szef, który wydaje się najgorszy na świecie. Pod warunkiem, że często zadajemy sobie pytanie – dlaczego? Dlaczego tak się wkurzam, dlaczego przeżywam właśnie takie uczucia, dlaczego pcham się właśnie w takie sytuacje?
Ja, właśnie w ten sposób, odkryłam niedawno, że swoją wartość czuję najlepiej w walce, kiedy mam kwestionującego ją przeciwnika. Albo przeciwnie, gdy jest ktoś, kto mnie chwali i docenia. Pierwszy sposób robienia sobie dobrze jest okropnie niszczący, bo po potyczkach i wojnach czuję się wypalona i boli mnie całe ciało ze stresu. Drugi jest bardzo przyjemny do momentu, gdy któregoś pięknego dnia zabraknie pochwały. Oba uzależniają moje najgłębsze poczucie siebie od innych ludzi i ich kaprysów. Dlaczego tak robię i jak moje samopoczucie uniezależnić od innych? Odpowiedź jeszcze przede mną. Jak coś wymyślę, to powiem.
Anna Ławniczak,
redaktor naczelna