 Choć ten stan (słodkie nic nierobienie) trwa u mnie krótko, np. kiedy  gapię się w okno i obserwuję ptaki, albo gdy siedzę w wannie i myślę o  niebieskich migdałach, cieszę się, że jest. Ostatnio (przez jakieś  drobne dwa lata) miałam głowę zawaloną niezmierzoną ilością czynności,  które musiałam zrobić, a resztę przestrzeni zajmowały przewidywania, co  złego mnie każdego dnia spotka.
Choć ten stan (słodkie nic nierobienie) trwa u mnie krótko, np. kiedy  gapię się w okno i obserwuję ptaki, albo gdy siedzę w wannie i myślę o  niebieskich migdałach, cieszę się, że jest. Ostatnio (przez jakieś  drobne dwa lata) miałam głowę zawaloną niezmierzoną ilością czynności,  które musiałam zrobić, a resztę przestrzeni zajmowały przewidywania, co  złego mnie każdego dnia spotka.
Dziś też bardzo dużo muszę zrobić, bo  rachunki nie chcą płacić się same. Różnicę stanowi koza czarnych  przewidywań i przytłoczenia, której się pozbyłam razem z miejscem  zatrudnienia. Jeszcze raz okazało się, że dobrze jest wiedzieć kiedy  wyjść – po angielsku, po wersalsku albo po prostu dać nogę, aż spod pięt  pójdzie dym. A zdania w rodzaju: „nie dam sobie rady”, „nie mam  wyboru”, „lepsze znane zło” – to okropne kule u nogi, które sobie sami  zakładamy. Olać je! I zorganizować sobie chwile nic nierobienia. Ja to  robię dziś przy południowej kawie z wanilią i cynamonem. I patrzę na  stokrotkę w mojej skrzynce na balkonie, która chyba nie zauważyła zimy –  kwitnie sobie najspokojniej w świecie.
A za oknem śnieg, posłuchajcie więc piosenki "Śnieg" w wykonaniu Sławka Zygmunta.
Anna Ławniczak,
redaktor naczelna

