logo

Abbas Kiarostami, William Shimmel, Copie conforme, Roberto Rossellini, Michelangelo Antonioni, Podróż do Włoch, Zeszłego roku w Marienbadzie, kontrowersje, kopia, obraz, dzieło sztuki, kino, film, the movie, Przed wschodem słońca, Przed zachodem słońca, Richard Linklater, oryginał, baryton, William Shimmel, reżyser, pisarz, autor, rozgrywka, flirt, małżeństwo, Smak wiśni, Uniesie nas wiatr, atut, esej, sztuka, antyki, teza, prowokacja, widz, utwór, aktor, związek, kobiecość, opowieść, kamera, moment, Juliette BinocheZNAMY SIĘ TYLKO Z WIDZENIA?

Ona spotyka jego. I zaczyna się gra. Flirt, który staje się być może grą na serio. Ale może ta rozgrywka trwa od dawna, a ta para zna się od wielu lat? Niewykluczone nawet, że są małżeństwem, które usiłuje w niekonwencjonalny sposób odbudować swój związek.


Jeden z najsłynniejszych irańskich reżyserów, wytrwały eksperymentator Abbas Kiarostami, autor między innymi „Smaku wiśni”(1997) i „Uniesie nas wiatr” (1998) w swym pierwszym europejskim filmie wykazuje iście francuską lekkość, dyskretne, acz skuteczne poczucie humoru i pełne elegancji wyrafinowanie. Oraz – to akurat w jego przypadku nie nie zaskakuje – wielką filmową erudycję, która pozostając intelektualną igraszką pomimo to zachwyca. Bo Kiarostami z iście mistrzowską precyzją rozgrywa swe atuty.


Owa opisywana w filmie para to brytyjski pisarz James Miller (słynny baryton William Shimell, debiutujący na ekranie jak aktor), który w Toskanii promuje swą nową książkę – esej o sztuce i kobieta (Juliette Binoche), której imienia nie poznajemy i która jest znawczynią sztuki, prowadzącą  lokalny sklep z antykami. Krótka samochodowa wspólna wycieczka zamienia się w pełen niespodzianek spektakl wzajemnego przyciągania i odpychania, grę spojrzeń i zmiennych emocji. Głównym rozgrywającym jest tu reżyser, który z mistrzowską wprawą uwodzi i zwodzi widza. Już sam tytuł książki Millera zapowiada główny temat film: „Copie conforme” znaczy „Kopia zgodna z oryginałem”. Jak dowiadujemy się z wystąpienia pisarza przed publicznością książka zawiera tezę, że dobra kopia może być równie cenna, może nawet cenniejsza niż oryginał. Ale już tu pojawiają się wątpliwości – to był tylko punkt wyjścia dociekań Millera, może zresztą tytuł i początek jego rozważań to po prostu prowokacja? I ustępstwo na rzecz wydawcy, który by promować esej zażądał choćby i wyimaginowanej kontrowersji. Nie jest wcale pewne, czy Miller ostatecznie nie broni jednakAbbas Kiarostami, William Shimmel, Copie conforme, Roberto Rossellini, Michelangelo Antonioni, Podróż do Włoch, Zeszłego roku w Marienbadzie, kontrowersje, kopia, obraz, dzieło sztuki, kino, film, the movie, Przed wschodem słońca, Przed zachodem słońca, Richard Linklater, oryginał, baryton, William Shimmel, reżyser, pisarz, autor, rozgrywka, flirt, małżeństwo, Smak wiśni, Uniesie nas wiatr, atut, esej, sztuka, antyki, teza, prowokacja, widz, utwór, aktor, związek, kobiecość, opowieść, kamera, moment, Juliette Binoche oryginału przed najdoskonalszymi nawet podróbkami. A ta kwestia to tylko początek imponująco rozbudowanego i perfekcyjnie działającego systemu luster, który sporządził Kiarostami. Podstawowe pytanie, które będzie dręczyć widzów – czy ta para już kiedyś się spotkała, czy też podejmuje całkiem nową uczuciową rozgrywkę – zyskuje z czasem coraz to nowe możliwości odpowiedzi. I to nie tylko poprzez pełen dwuznaczności, błyskotliwy dialog, ale i przez sfilmowaną niby mimochodem mowę ciała, wyraz twarzy aktorów oraz liczne wzmagające wątpliwości detale. Wreszcie mamy tu liczne odwołania filmowe. Najbardziej oczywiste i usłużnie podsuwane są nawiązania do „Przed wschodem słońca”(1995) i „Przed zachodem słońca” (2004) Richarda Linklatera, ale także do klasycznego „Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961) Alaina Resnaisa. Nie brak także aluzji do dzieł Michelangelo Antonioniego czy do „Podróży do Włoch” (1954) Roberto Rosselliniego.

Największym artystycznym triumfem Kiarostamiego jest to, że jego film można z powodzeniem doskonale odbierać bez znajomości tych utworów, jako pasjonującą opowieść o sprzecznych żywiołach męskości i kobiecości i kruchej naturze międzyludzkich związków, wreszcie także jako zachwycający aktorski benefis, gdzie z wdziękiem eksponuje się charyzmę i urodę aktorów, którzy nie tylko potrafią uwodzić widzów., ale także uderzyć skutecznie w gorzkie tony. Są także „Zapiski...” refleksją na temat sztuki i natury kina jako „prawdziwego oszustwa”. Bo Kiarostami nie jest przecież zachwycony swą erudycją postmodernistą, ale artystą łamiącym liczne bariery dzięki umiejętnemu igraniu z przyzwyczajeniami widza. Bo w momentach gdy spodziewamy się wyjaśniającego spojrzenia kamery, dostajemy ujęcie twarzy osoby, której reakcja nie jest w tej chwili (przynajmniej na pozór) najważniejsza albo też kontemplujemy urodę toskańskiego miasteczka.

Oryginał czy kopia, czy to w ostatecznym rachunku takie ważne? – sugeruje twórca. Może o wiele istotniejsze jest podjęcie jakiejś życiowej decyzji, w momencie gdy to konieczne. My widzowie zostajemy skutecznie przekonani, że skrywający się za rozbudowanym systemem masek bohaterowie nie raz już je w życiu podejmowali i płacili za to poważną cenę. I właśnie to, że pomimo formalnej przewrotności filmu sportretowani przez Kiarostamiego ludzie stają się nam zaskakująco bliscy jest największym jego sukcesem.

Tomasz Jopkiewicz

Zapiski z Toskanii (Copie conforme) – dramat Francja/Włochy/Belgia 2011,
reż. Abbas Kiarostami.