logo

Martin Scorsese, reżyser, film, kino, wynalazek, zegar, konserwować, Hugo, Asa Butterfield, Jude Law, stare kino, popularyzacja, archiwalia, archiwum, entuzjasta, wielbiciel, erudyta, mechanizm, stacja Montparnasse, czas, walka, ból, Georges Mélies, Podróż na księżyc, La voyage dans la Lune, nieme kino, statysta, Gangi Nowego Jorku, Gangs of New York, Ben Kingsley, konflikt, akcja, tempo, technika 3D, zabawki, pionier kina, przemijanie, refleksja, potęga, uroda, styl, producent, sierociniec, alkoholik, retrospekcja, triumf, the movie, utwór, skecz, komik Sacha Baron Cohen, rewelacjaFILM ZDOBYŁ 5 Oscarów w "technicznych" kategoriach

ZŁOWIESZCZE TYKANIE ZEGARÓW

Z tym filmem jest kłopot. Bo doprawdy bardzo szlachetnych intencji i wielu niezwykle efektownych fragmentów nie sposób nie dostrzec. Jak wiadomo reżyser Martin Scorsese jest zapalonym wielbicielem i entuzjastą starego kina i wielkim w tej dziedzinie erudytą. A także inicjatorem niejednej akcji mającej na celu ochronę archiwaliów, ich rekonstrukcję, popularyzację oraz obronę przed barbarzyńskimi praktykami (jak na przykład mechaniczne kolorowanie filmowej klasyki w latach 80. na potrzeby telewizji).


„Hugo i jego wynalazek” ma więc wymiar osobisty, można się domyślać, że twórca „Chłopców z ferajny” w niebagatelnym stopniu identyfikuje się ze swym młodocianym bohaterem, Hugo (Asa Butterfield) i jego fascynacją zarówno techniką jako taką, jak i filmem.

Paryż, późne lata 20. zeszłego wieku. Wspomniany chłopiec po tragicznej śmierci ojca (Jude Law) zmuszony zostaje do konserwowania zegarów na stacji Montparnasse. Jest pasjonatem mechanizmów, nad którymi ma pieczę, wytrwałym obserwatorem życia stacji, i kto wie – może przyszłym filmowcem. Nie przypadkiem chyba Hugo zajmuje się właśnie zegarami. Z bliska oglądamy ich fascynujące, potężne mechanizmy, pokazywaneMartin Scorsese, reżyser, film, kino, wynalazek, zegar, konserwować, Hugo, Asa Butterfield, Jude Law, stare kino, popularyzacja, archiwalia, archiwum, entuzjasta, wielbiciel, erudyta, mechanizm, stacja Montparnasse, czas, walka, ból, Georges Mélies, Podróż na księżyc, La voyage dans la Lune, nieme kino, statysta, Gangi Nowego Jorku, Gangs of New York, Ben Kingsley, konflikt, akcja, tempo, technika 3D, zabawki, pionier kina, przemijanie, refleksja, potęga, uroda, styl, producent, sierociniec, alkoholik, retrospekcja, triumf, the movie, utwór, skecz, komik Sacha Baron Cohen, rewelacja przez Scorsese z ekscytacją charakterystyczną dla kina lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Obecność zegarów ma znaczenie nie tylko – by tak rzecz – widowiskowe, ale i metaforyczne, co ujawni się z czasem. Idzie przecież o walkę z nieubłaganym czasem, by ocalić dawne filmy, nie zapomnieć o magii kina, sztuki ciągle jeszcze młodej, acz jakże często zapominającej o swej przeszłości. Problem w tym, że by takie myśli wyrazić Scorsese posłużył się średniej jakości literaturą, popularną powieścią dla dzieci, która miała chyba ewidentne wady, które zostały w wersji ekranowej jedynie częściowo zniwelowane. Bo założenie bawiąc uczyć i ucząc bawić zarówno w książce, jak i niestety – w filmie – zostało spełnione tylko połowicznie. Powód? Fabuła nie jest specjalnie emocjonująca, w dodatku szybko traci rozpęd i sprawia wrażenie niezbyt zręcznej kalki nawiązującej raczej powierzchownie do dickensowskich wzorów. Mamy tu zresztą nie tylko odwołania do literatury, lecz przede wszystkim mnóstwo aluzji do historii kina.

Najbardziej udał się rzeczywiście oszałamiający obraz dworca. Scorsese śmiało posłużył się nowoczesną techniką 3 D, która sprawdziła się dobrze zarówno w kilku efektownych scenach gonitw jak i w oddaniu potęgi i urody historycznej architektury oraz w operowaniu tłumami statystów. Jednak zagrożenie jakie wisi nad Hugo (może trafić do sierocińca, bo wuj – alkoholik formalnie opiekujący się zegarami znika) nie wydaje się zbyt poważne, ponieważ poluje na niego tylko pozornie srogi kulejący strażnik dworcowy. Gra go słynny komik Sacha Baron Cohen (pamiętny m.in. z filmu „Borat”), sprawiający wrażenie, że wymógł na producentach dopisanie kilku skeczów w swoim zwykłym, nieco obscenicznym stylu, co sprawia, że ta postać staje się nazbyt już umowna i chwilami odstaje od stylu filmu. W tej sytuacji główną osią konfliktu powinna się stać znajomość Hugo z kostycznym starszym panem, reperującym zabawki, zwanym papą Georgesem (Ben Kingsley). I rzeczywiście tak się dzieje. Ale gdy zostaje wyjawiona rewelacja, że mamy do czynienia ze sławnym pionierem kina, Georgesem Martin Scorsese, reżyser, film, kino, wynalazek, zegar, konserwować, Hugo, Asa Butterfield, Jude Law, stare kino, popularyzacja, archiwalia, archiwum, entuzjasta, wielbiciel, erudyta, mechanizm, stacja Montparnasse, czas, walka, ból, Georges Mélies, Podróż na księżyc, La voyage dans la Lune, nieme kino, statysta, Gangi Nowego Jorku, Gangs of New York, Ben Kingsley, konflikt, akcja, tempo, technika 3D, zabawki, pionier kina, przemijanie, refleksja, potęga, uroda, styl, producent, sierociniec, alkoholik, retrospekcja, triumf, the movie, utwór, skecz, komik Sacha Baron Cohen, rewelacja, Chłopcy z ferajny, Aviator, wady, aktorMéliesem (1861–1938) tempo akcji zdecydowanie, wręcz gwałtownie zwalnia. Scorsese wyjaśnia najmłodszej i nieco starszej widowni kim on był. Dostajemy rozbudowaną retrospekcję, opisującą zmienne, dramatyczne koleje losu Méliesa. Oglądamy także jego odnowione i po raz pierwszy w technice trójwymiarowej pokazywane filmy na czele ze słynną „Podróżą na księżyc” (La voyage dans la Lune, 1902).

Niestety, choć wielu zagorzałych kinomanów może zostać tym hołdem uwiedzionych nie da się jednak ukryć, że film zamienia się w nieco sztywną, choć chwilami wzruszającą „akademię ku czci”. Hugo z głównego bohatera staje się praktycznie statystą, a fabuła z czasem ujawnia w pełni swą pretekstowość. Stało się zatem coś podobnego jak w przypadku dwóch innych filmów mistrza zbyt mocno skierowanych w przeszłość: „Aviatora” (2004) i „Gangów Nowego Jorku” (Gangs of New York, 2002). Szacunek dla wielkich filmowych tradycji i prawdziwa miłość do kina zdaje się Scorsesego krępować. Sam sobie w imię tego uczucia narzuca rozwiązania, które osłabiają siłę wyrazu „Hugo...”. Być może rezultat byłby lepszy, gdyby mistrz nakręcił po prostu film o  Méliesie, o jego entuzjazmie, zapale i inwencji, a potem zapomnieniu, wreszcie ponownym zdobyciu uznania. Choć i ten triumf miał w sobie wiele goryczy: wiele jego filmów zostało zniszczonych, a on sam ostatni utwór podpisał w 1913 roku.

„Hugo...” jest wprawdzie także refleksją o przemijaniu – owo tykanie zegarów dotyczy każdego – sugeruje Scorsese. Wiele filmów przepada bezpowrotnie, wiele zostaje zbyt prędko zapomnianych. Zresztą okrucieństwo czasu dotyczy nie tylko filmów, lecz i ludzi. Ale te melancholijne rozważania pojawiają się niejako mimochodem, na marginesie widowiska, które chwilami zachwyca, ale nie jest porywające.

Tomasz Jopkiewicz

Hugo i jego wynalazek (Hugo) - przygodowy/fantastyczny, USA 2011, reż. Martin Scorsese.