logo

Andriej Zwiagincew, dramat, Rosja, reżyser, film, kino, widz, widowinia, producent, the movie, Nadieżda Markina, Aleksiej Rozin, Jelena Liadowa, źródeł, źródło, świat, erozja, przyzwoitość, siadek, wydarzenia, normy, desperacja, religia, moralne dno, Andriej Smirnow, Elena, bezrobotny, pomoc, blokowisko, uraz, majątek, matka, ojciec, uprzejmość, pieniądze, władza, Fiodor Dostojewski, powrót, wygnanie, artystyczna droga, obserwacja skondensowana, Andriej Tarkowski, metafora, wrażenie, niepokój, apokalipsa, apodyktycznie, nieodwołalnośćBARDZO CICHA APOKALIPSA

Czasem szept jest bardziej przerażający niż krzyk. A nowy film Andrieja Zwiagincewa opowiadany jest właśnie szeptem. Jesteśmy świadkami wydarzeń przerażających, ale najbardziej przerażająca jest ich zwyczajność.


Zwiagincew ukazuje świat, w którym wartości duchowe, a nawet zwykłe normy przyzwoitości uległy daleko posuniętej erozji, praktycznie przestały istnieć. To niby nic nowego – lament nad światem, gdzie wszystko przelicza się na pieniądze, międzyludzkie porozumienie ogranicza się do wyrachowanych kontraktów, a miłość przybiera często formy  monstrualne i budzące wręcz wstręt nie jest niczym nowym. W kinie rosyjskim często podobne tematy podejmowano z pełną pasji desperacją, albo też cyniczną rezygnacją. Jedynym wyjściem wydawał powrót do religijnych źródeł. Choć nie ma pewności, czy tak naprawdę dawno już one nie wyschły. Duch Dostojewskiego przez lata unosił się i będzie się jeszcze zapewne długo unosił nad rosyjską literaturą i kinem. Zwiagincew też oczywiście Dostojewskiego zna, ale w jego wizji świata nawet nie sugeruje się, że dojście do moralnego dna stanowi nadzieję na jakąś odmianę, nowy początek, odrodzenie. W poprzednich filmach tego twórcy („Powrót”, „Wygnanie”) taką nadzieję można było dostrzegać. W przypadku „Eleny” jest inaczej. W tym filmie dominuje ton chłodnej, zdystansowanej relacji. Oto Elena (Nadzieżda Markina), która od dziesięciu lat jest żoną coraz bardziej chorego Wołodii (Andriej Smirnow). Ona się nim opiekuje i rozprasza jego samotność. On zapewnia jej luksus, do którego kobieta ciągle podchodzi z nabożną czcią. W wypucowanym apartamencie, gdzie posadzki nieustannie lśnią, rzadko kiedy chodzi w butach. Córka Wołodii, Katerina (Jelena Liadowa) korzysta z pieniędzy ojca, głównie po to, żeby go drażnić swymi kolejnymi wybrykami.Więzi pomiędzy nimi ciągle istnieją, ale oboje nie potrafią przekroczyć granic układu, pełnego urazów, jaki się przez lata pomiędzy nimi wykształcił. Bo ojciec zajęty pomnażaniem majątku zbyt późno zaczął córkę dostrzegać. Wreszcie Syn Eleny, Sierioża (Aleksiej Rozin), wieczny bezrobotny z nędznego blokowiska. Nieustannie liczy na pomoc matki, a ta mu jej dostarcza, oczywiście korzystając z uprzejmości Wołodii. Do Andriej Zwiagincew, dramat, Rosja, reżyser, film, kino, widz, widowinia, producent, the movie, Nadieżda Markina, Aleksiej Rozin, Jelena Liadowa, źródeł, źródło, świat, erozja, przyzwoitość, siadek, wydarzenia, normy, desperacja, religia, moralne dno, Andriej Smirnow, Elena, bezrobotny, pomoc, blokowisko, uraz, majątek, matka, ojciec, uprzejmość, pieniądze, władza, Fiodor Dostojewski, powrót, wygnanie, artystyczna droga, obserwacja skondensowana, Andriej Tarkowski, metafora, wrażenie, niepokój, apokalipsa, apodyktycznie, nieodwołalnośćczasu...

Zwiagincew sportretował nie szczędząc przenikliwego opisu dwa odmienne światy, które zwykle się nie przenikają. W świecie Sierioży i jego rodziny dominuje gnuśność i tandeta, ich klimat jest wręcz obezwładniający. Ci „skrzywdzeni i poniżeni” poniżają się – można podejrzewać – po części na własne życzenie. Reżyser nie popada w sentymentalny obraz społecznych dołów, rejestruje objawy zdziczenia i barbarzyństwa jako coś codziennego. Ci ludzie toną, dzień za dniem i nawet tego nie dostrzegają. Z kolei więź Wołodii i Eleny choć chwilami wydaje się głęboka jest skażona owym zawartym na początku ich związku kontraktem kupna – sprzedaży. Być może mogliby być całkiem szczęśliwi, gdyby żyli oboje aż do śmierci w tej komfortowej pustce regulowanej niepisanymi zasadami zawartego układu. Elena chyba jest nawet przekonana, że Wołodię kocha. Niewykluczone, że i on czuje podobne. Wyrazić tego jednak nie potrafią.

Zwiagincew daje więc przenikliwą diagnozę społeczną, ale pozbawioną demagogii czy łatwego wskazywania przyczyn zaistniałego stanu rzeczy. Sprawy tak się właśnie mają – powiada. I trudno spodziewać się, by coś się szybko zmieniło. W tym świecie zbrodnia może pozostać bez kary, może nawet rozpłynąć się w żywiole codzienności, zatruwając go jeszcze bardziej. To, że film Zwiagincewa sprawia tak wielkie wrażenie należy przypisać także i temu, że opisuje on swych bohaterów przez działanie, ale w sposób niezwykle plastyczny, a przede wszystkim pozbawiony pogardy. Doskonały, bezbłędny wybór aktorów i ich subtelna gra sprawiają, że wszyscy bez wyjątku tworzą sylwetki pełne i pomimo wszystko niejednoznaczne. Bo można odnieść wrażenie, że jednak tli się w każdym z nich iskierka dobra, niepewna, która łatwo może już na zawsze zagasnąć.

Szczegółowo analizowana „Elena” okazuje się kontynuacją dotychczasowej artystycznej drogi Zwiagincewa, przy dość radykalnej zmianie kierunku. Poprzednie jego filmy były nie bez racji uważane za jedną z nielicznych udanych prób kontynuacji dzieła i stylu Andrieja Tarkowskiego. Były przypowieściami, pełnymi niedopowiedzeń i symbolicznych znaków. Tamte utwory nasycił przecież Zwiagincew także skondensowaną psychologiczną i społeczną obserwacją. Tym razem reżyser odwrócił proporcje – to obserwacja jest na pierwszym miejscu, ale przecież film ma walor uogólnienia, wyraźnie podkreślany, chociaż nienatrętny. Już obrazy z prologu – trwającej w spokoju przyrody za oknem o tym świadczą. W kolejnych partiach filmu rozsiane są kolejne wizualne metafory. Mieszkanie Wołodii oświetlone spokojnym uroczystym światłem przypomina pustą świątynię, widok martwego konia, który dostrzega za oknem pociągu Elena napawa ją, jak i widza niepokojem. Obserwując drobne drgnięcia jej twarzy, zmianę wyrazu oczu można pomyśleć: może więc nie wszystko stracone? Może coś tak staroświeckiego jak sumienie ma szansę przynajmniej czasem dojść do głosu. Może. Mądrość filmu Zwiagincewa polega także i na tym, że szeptem opisując apokalipsę nie przesądza apodyktycznie o jej absolutnej nieodwołalności.

Tomasz Jopkiewicz

Elena (Elena) – dramat, Rosja 2001, reżyseria: Andriej Zwiagincew.