logo

 

A dzisiaj tych filtrów nie ma...
Nie ma. Wszyscy wydają płyty. Ja się bardzo z tego cieszę, że tyle tych płyt wychodzi i że są takie dobre. Ale jak się głębiej zastanowić, to się okazuje, że wszyscy artyści się biją o tych 1-2 proc. odbiorców. I to jest absurdalne. Teraz zresztą polscy muzycy mają większą szansę, by zagrać w Chinach niż w USA. I sporo z nich zaczyna tam grać, uczą się także przy okazji języka chińskiego. Czyli, podsumowując, od 2000 roku jest fantastyczny renesans młodych świetnych jazzmanów, o których, niestety, mało kto słyszał. A jeszcze, jak dodać do tego specyficzną strukturę polskiego show businessu, w ogóle stosunków międzyludzkich, obyczajów, nawyków i niestety tej wzajemnej nienawiści międzyludzkiej, która tutaj aż buzuje, to nic dziwnego, że o wielu świetnych muzykach się nie słyszy. Ale to jest niestety część polskiej sceny muzycznej, gdzie jeden muzyk utopiłby drugiego w łyżce wody.

Czy na początku lat 60. kiedy jazz wychodził z piwnic do sal koncertowych nie było takiej zawiści między muzykami?
Wtedy był wspólny wróg – komuna, więc się wszyscy kochali i walczyli z komuną, z systemem. A teraz już nie ma wspólnego wroga, więc dochodzi do podziałów między muzykami, ale nie tylko, także w całym społeczeństwie. Dzisiaj ciągle się słyszy, że młodzi muzycy jazzowi nie chcą słyszeć o PSJ.

Dlaczego?
Bo to jest stara, wyrosła z dawnego systemu, organizacja, która nie ma dzisiaj już praktycznie żadnego znaczenia.

Ale dlaczego młodzi muzycy tak mówią?
Bo oni się wychowywali w duchu indywidualistycznym, czyli każdy dla siebie. A kiedyś było inaczej, ludzie byli razem, w grupie. Oni nie rozumieją, że dwóch ludzi jest silniejszych, niż jeden człowiek. Tysiące pracujących razem w jako takiej harmonii mogą zrobić dużo więcej, niż zbiór indywidualistów. Związki zawodowe w Polsce obecnie są objęte powszechną pogardą. Ale ta chwila nie zaczęła się dzisiaj. Ten stan trwa już jaki czas.

Czy ci młodzi muzycy, krytykujący PSJ, proponują coś w zamian?
Nie. Krytykować jest bardzo łatwo, zaproponować coś innego, nowego, jest bardzo trudno. No i płaczą, że nie mają koncertów, że nie mogą sprzedać płyt. Oni nie rozumieją, że społeczność nie jest bzdurą. Oni zostali wychowani w atmosferze, że wszystko, co jest społeczne jest złe, bo od razu się kojarzy z poprzednim systemem.

Czyli oni chcieliby, żeby ktoś im organizował koncerty, ale nie wiedzą, kto to miałby być?
Kompletnie tego nie wiedzą. Są wychowani na indywidualistów, nie potrafią się skrzyknąć, działać razem. Oni tylko krytykują dzisiejszą sytuację, że jest niedobrze, ale nie mają żadnych pomysłów jak by to zmienić. A jak PSJ półtora roku temu zaczął się odradzać, spotkał się z kompletną pogardą młodego pokolenia muzyków. Oni wyrastali, kiedy praktycznie PSJ nie istniał, nie funkcjonował, nie organizował koncertow. Najczęściej nie znają historii i nie wiedzą, jak dużo dobrego PSJ kiedyś zrobił dla polskiego, i nie tylko, jazzu. I uważają, że ta organizacja jest zupełnie niepotrzebna w Polsce.

Jestem zaskoczony, bo pamiętam, że organizowany przez PSJ Festiwal Jazz Jamboree, był, zwłaszcza w tych siermiężnych czasach socjalizmu, oknem na świat. To jednak było wielkie święto muzyki. Grali wtedy w Warszawie wszyscy znaczący muzycy jazzowi z całego świata. I Polska była jedynym miejscem za żelazną kurtyną, gdzie można było ich zobaczyć i posłuchać.
To są zawiłe sytuacje. Obawiam się, patrząc z perspektywy mojego długiego życia, że ten cały świetny ruch jazzowy od 2000 roku w Polsce, tak samo szybko jak zaistniał, może się skończyć.

Z jakich powodów?
Skończy się ich wena twórcza, zabraknie pomysłow na nowe wspaniałe utwory, tak się zmienią warunki, że już nie będzie można produkować płyt tak łatwo, wszyscy splajtują albo wszystkim się znudzi taka muzyka. Wszystko się może zdarzyć. Jeżeli ktoś tego nie robi tak naprawdę dla siebie, dla własnej satysfakcji, to na ogół mu nie wychodzi. Ja nie mówię o pustej satysfakcji, że robisz coś, że umiesz, że możesz. To nowe, młode pokolenie, które jest wychowane na tym, że musi być sukces i to natychmiastowy, może być mocno zawiedzione. Oczywiście raz na parę milionów sukces natychmiastowy może się wydarzyć, ale nie częściej.

Trudno nazwać sukcesm pokazanie się na You Tube...
Oczywiście. Mimo nawet tego, że miliony ludzi to obejrzy. W tej chwili jazz jest sztuką. Ten młody jazz, o którym rozmawiamy, jest sztuką i to przez duże S. W tej muzyce jest treść, osobista wypowiedź, wspaniała technika grania, wręcz wirtuozeria, aranżacja, wszystko dokładnie przemyślane. Ale jak długo to się będzie jeszcze udawało – nie wiem.